NBA: wpadka Wizards, Mavericks zdobyli stolicę. Brak energii, słaba obrona

PAP/EPA / ERIK S. LESSER / Na zdjęciu: John Wall i Bradley Beal, zawodnicy Washington Wizards
PAP/EPA / ERIK S. LESSER / Na zdjęciu: John Wall i Bradley Beal, zawodnicy Washington Wizards

Washington Wizards źle wiedzie się w ostatnim czasie. Tym razem stołeczna drużyna przegrała z bardzo słabo spisującymi się w tym sezonie Dallas Mavericks. Marcin Gortat zdobył osiem punktów i miał pięć zbiórek.

Harrison Barnes był nie do zatrzymania, a jego Dallas Mavericks sprawili niespodziankę i pokonali Washington Wizards u nich w stolicy 113:99. - Wyrobiliśmy sobie zły nawyk, nie wchodzimy w mecz z odpowiednią energią. Biorę to na swoje barki. Muszę lepiej bronić, to wszystko zaczyna się ode mnie i Johna - mówi poczuwający się do winy za porażkę Bradley Beal. Do przerwy było 64:53 dla podopiecznych Ricka Carlisle'a.

Goście w pewnym momencie drugiej połowy prowadzili nawet 16 punktami, ale seria 14-0 pozwoliła stołecznym zbliżyć się do przeciwników na zaledwie dwa "oczka". Zrobiło się 88:90 na niespełna dziewięć minut przed końcem meczu. Ale wówczas Mavericks odpłacili Wizards pięknym za nadobne, to oni zaczęli trafiać rzuty i zrywem 15-5 przesądzili sprawę zwycięstwa. Ich ligowa średnia w liczbie zdobytych punktów wynosi 97,9, tym razem rzucili 113 "oczek", dotychczas najwięcej w sezonie.

Mavericks, którzy do meczu w stolicy mieli bilans 1-10, mocno chcieli utrzeć nosa faworyzowanym przeciwnikom. Wykorzystali ich kryzys i słabszy czas. Grali przy tym drużynowo, bo zanotowali aż 28 asyst, trafili 11 rzutów za trzy - w tym cztery sam Wesley Matthews, a ponadto dominowali pod tablicami. Wynik 53-39 w zbiórkach mówi sam za siebie. Tunezyjczyk, mierzący 217 centymetrów Salah Mejri zebrał 12 piłek.

Jedyny Polak w NBA, Marcin Gortat spędził na parkiecie 25 minut. W tym czasie łodzianin zdołał trafić 4 na 5 oddanych rzutów, uzbierać osiem punktów i mieć pięć zbiórek. Słabo zaprezentował się Markieff Morris, który w całym spotkaniu zebrał tylko trzy piłki.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Boruc? Łezka zakręci się w oku

U zwycięzców świetnie spisywał się Dennis Smith. 19-latek, wybrany z dziewiątym numerem w drafcie 2017 momentami przyćmiewał nawet Johna Walla, który miał z nim sporo kłopotów. Młody rozgrywający wywalczył 22 punkty, osiem zbiórek i osiem asyst. Barnes był wręcz perfekcyjny, o czym niech świadczy 31 zdobytych punktów na skuteczności 11/18 z gry, 2/2 za trzy oraz 7/8 z linii rzutów osobistych. Skrzydłowy dodał też dziewięć zbiórek.

- Cały czas rozmawiamy o tym, żeby być dobrze broniącym zespołem, ale teraz jest czas, żeby się wykazać, a my tego nie udowadniamy. Jeśli chcesz wygrać ligę, odnosić zwycięstwa, powinieneś odpowiednio funkcjonować w tym elemencie - tłumaczy trener Wizards, Scott Brooks. - Muszę wymyślić lepszy sposób, żeby moi zawodnicy byli bardziej aktywni w defensywie i dzięki temu nie martwić się o oddane rzuty.

John Wall po meczu przerwy spowodowanym urazem barku wrócił do składu Czarodziei i zapisał przy swoim nazwisku 23 punkty, 14 asyst, trzy zbiórki oraz efektowny blok na Matthewsie. Niestety dla stołecznych nie okazało się to lekarstwem na ich problemy, Wizards przegrali piąty z ostatnich siedmiu meczów. Ich aktualny bilans 5-5 pozwala zajmować 7. miejsce w Konferencji Wschodniej. Bradley Beal także miał 23 "oczka", ale ten trafił tylko 8 na 20 oddanych rzutów.

Washington Wizards - Dallas Mavericks 99:113 (34:36, 19:28, 23:26, 23:23)
(Beal 23, Wall 23, Porter Jr. 13 - Barnes 31, Smith Jr. 22, Matthews 14)

Komentarze (1)
avatar
Mik
8.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Typowa porażka Wizzards. Puki co w Waszyngtonie bez zmian.Od kilku sezonów ten sam poziom z pewnymi przebłyskami.