Trzeba oddać stacji Polsat, że w znakomity sposób zrealizowała najważniejsze mecze turnieju o Puchar Polski. Spotkania oglądało się z dużą przyjemnością.
10 kamer pokazało każdy najmniejszy szczegół na parkiecie, ale także poza nim - kibice mogli oglądać zawodników wychodzących z autobusu, odprawy zespołów w szatniach. Nawet sami koszykarze byli pod wrażeniem realizacji meczów.
- Można powiedzieć, że to taka namiastka NBA czy Euroligi. Turniej został bardzo fajnie opakowany. Myślę, że to dobry kierunek na przyszłość - przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty Michał Michalak, koszykarz PGE Turowa.
To nie wszystko - sędziowie oraz trenerzy wyposażeni zostali w mikrofony rejestrujące ich pracę. Najciekawsze fragmenty można było usłyszeć i zobaczyć w transmisjach.
ZOBACZ WIDEO: 17-letnia Polka światową twarzą indoor skydiving. "Teraz będę mogła wypromować ten sport"
Trener zgorzeleckiego zespołu, Mathias Fischer, miał już wcześniej kontakt z mikrofonami podczas meczów. Taka technologia jest używana na parkietach ligi niemieckiej. - Nawet zapomniałem o obecności mikrofonów. W trakcie spotkań o takich rzeczach się nie myśli. To są emocje. Czasem trzeba coś powiedzieć, żeby obudzić zawodników - tłumaczy.
Jak na obecność mikrofonów zareagował Artur Gronek? - Na śmierć zapomniałem o tym mikrofonie. Mam nadzieję, że nie palnąłem żadnej głupoty - śmieje się szkoleniowiec Stelmetu BC.
- Zrobiłem jeden błąd, ponieważ nie wyłączyłem mikrofonu w przerwie. Ale usłyszałem, że wszystko było dobrze. To co było złe, to podobno zostało wycięte. Cenzura musi być - mówi żartobliwie Gronek.
Pomysł z "trenerami na podsłuchu" jest smaczkiem, który zaciekawił kibiców. Na razie jednak nie ma co się spodziewać takiej realizacji meczów w PLK. Może mikrofony wrócą na spotkania finałowe.