Od pierwszych minut niedzielnego hitu piętnastej kolejki Polskiej Ligi Koszykówki Stelmet BC Zielona Góra objął kilkupunktowe prowadzenie nad Rosą Radom. Po premierowej odsłonie wygrywał 17:11. Przed czwartą częścią miał natomiast 10 "oczek" przewagi (52:42).
- Myślę, że Stelmet od początku kontrolował przebieg tego meczu i tak naprawdę nasz zryw i dobra obrona w czwartej kwarcie pozwoliły nam wrócić do gry i doprowadzić do dogrywki - zaznaczył Wojciech Kamiński.
W najważniejszym momencie regulaminowego czasu gry gospodarze mogli nawet przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale zabrakło im "zimnej krwi". To zemściło się w końcówce dogrywki, gdy kluczową próbę oddał Łukasz Koszarek. - Mieliśmy rzut na zwycięstwo, ale jak się nie trafia takich rzutów, to później jest loteria - powiedział trener wicemistrzów kraju.
Rosa zakończyła pierwszą rundę z bilansem 8-8. Tylu porażek nie poniosła przez całą fazę zasadniczą poprzedniego sezonu. Kamiński przyznał, iż niepokój budzi u niego styl gry. - Robimy zawsze o jeden kozioł za dużo. Chodzi o granie piłką, gdzie przerzucamy ze strony na stronę, a każdy kozioł powoduje, że obrona się przesuwa i nie ma możliwości zaatakowania ze strony słabej czy oddania rzutu z czystej pozycji - odpowiedział, zapytany na konferencji prasowej o największy mankament w postawie podopiecznych.
- To są niuanse, nad którymi pracujemy, ale to są nawyki jeszcze z grania juniorskiego u niektórych, u innych są to nawyki z grania w innych drużynach. Jeżeli gramy przeciwko bardzo dobrym rywalom, to granie bez kozła jest bardzo ważne, a to u nas szwankuje - dodał szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: medale paraolimpijskie już mam, czas na medal IO zawodowców