NBA: 49 punktów różnicy! To hańba dla Lakers, najwyższa porażka w historii klubu

Getty Images / Harry How / Na zdjęciu: Koszykarze Los Angeles Lakers
Getty Images / Harry How / Na zdjęciu: Koszykarze Los Angeles Lakers

Katastrofa Los Angeles Lakers. Słynny klub z Hollywood skompromitował się w Dallas. Mavericks pokonali Jeziorowców aż 122:73, a 49 punktów różnicy, oznacza najwyższą porażkę w historii klubu.

Był 22 stycznia, 2006 roku. Kobe Bryant rzucił wtedy pamiętne 81 punktów, trafił 28 rzutów z gry. W 11. rocznicę tego wydarzenia Los Angeles Lakers występowali w Dallas. I wydarzyło się coś, co nigdy nie powinno się Jeziorowcom przydarzyć, a także na zawsze zapisze się w niechlubnej historii. Klub z Hollywood został ośmieszony, Mavericks pokonali purpurowo-złotych 122:73. To aż 49 punktów różnicy.

Co wymowne, wszyscy zawodnicy Lakers trafili w sumie 28 prób, wykonanych z gry. Czyli dokładnie tyle samo, co 11 lat temu Bryant. Różnica jest taka, iż osiągnęli w tym elemencie marne 38-procent skuteczności oraz 14-procent w rzutach zza łuku (3/21). Gospodarze już do przerwy prowadzili 67:33, na co zapracowali w drugiej kwarcie, wygrywając ten fragment 38:11. Podopieczni Ricka Carlisle'a trzeci raz w tym sezonie pokonali Jeziorowców i zanotowali 15. zwycięstwo, dziewiąte na własnym parkiecie. LA Lakers byli osłabieni brakiem D'Angelo Russella, który nabawił się urazu w meczu z Indiana Pacers. Ale czy to ich w jakikolwiek sposób usprawiedliwia?

- Musieli radzić sobie bez Russella, więc tak naprawdę wystąpili bez prawdziwego rozgrywającego w pierwszym składzie. Myślę, że był to pierwszy raz, kiedy Ingram zaczynał mecz na tej pozycji, więc to na pewno było trudne - komentował trener Mavericks, Rick Carlisle. - Ale to my zrobiliśmy kilka dobrych rzeczy. Bardzo dobrze zbieraliśmy i dostarczaliśmy piłkę pod kosz. W takie dni jak ten, wszystko to wygląda na tak łatwe. Ale nie jest - dodał szkoleniowiec.

U Lakers fatalnie zaprezentowali się Brandon Ingram oraz Jordan Clarkson. Sumując ich statystyki, trafili zaledwie siedem rzutów na 25. Tylko Louis Williams (15) zdobył więcej, niż 10 punktów. Jako jedyny. - Nie pokazaliśmy chęci do gry i szczerze, to jest właśnie frustrujące. To wstyd dla nas, jako zespołu i dla naszej organizacji oraz dla fanów Lakers, którzy są dla nas przecież tak dobrzy - przyznał opiekun purpurowo-złotych, Luke Walton.

Zobacz wideo: Piotr Żyła: Kamil Stoch z konkursu na konkurs pokazuje, że jest najlepszy

- Niezależnie od tego, czy wygrywamy 50 punktami, czy jednym, to tak naprawdę nie ma znaczenia. Potrzebowaliśmy zwycięstwa, bo cały czas wierzymy. To dla nas powrót bo dwóch bolesnych porażkach, w meczach, które prawdopodobnie powinniśmy wygrać (z Heat i Jazz, przy. red). Teraz wznieśliśmy się na wyżyny, pokazaliśmy duże zaangażowanie i wysoką wydajność w obronie, a to dobry znak - komentował strzelec Mavericks, Wesley Matthews. Siódemka ich graczy dobiła do granicy dziesięciu zdobytych oczek, a pięciu przekroczyło ten pułap. Najwięcej, 19 punktów wywalczył Justin Anderson.

Trwa kryzys Toronto Raptors. Kanadyjczycy tym razem nie dotrzymali kroku Phoenix Suns, ulegając 103:115. Dla wiceliderów Konferencji Wschodniej, czwarta porażka z rzędu stała się faktem. Dinozaurom nie udało się zatrzymać Erica Bledsoe, który zdobył aż 40 punktów (11/17 z gry, 4/7 za trzy, 14/14 osobiste), a do tego miał też sześć zbiórek oraz 13 asyst. O wszystkim zadecydowała czwarta kwarta, wygrana przez Suns 33:18.

Wyniki:

Dallas Mavericks - Los Angeles Lakers 122:73 (29:22, 38:11, 23:22, 32:18)
(Anderson 19, Curry 14, Nowitzki 13, Matthews 13, Williams 13 - Williams 15, Clarkson 10)

Toronto Raptors - Phoenix Suns 103:115 (31:28, 29:29, 25:25, 18:33)
(DeRozan 22, Valanciunas 16, Lowry 15 - Bledsoe 40, Booker 20, Chandler 16)

Minnesota Timberwolves - Denver Nuggets 111:108 (28:29, 34:29, 22:26, 27:24)
(Towns 32, Wiggins 24, Muhammad 20 - Harris 22, Jokic 18, Chandler 17)

Komentarze (0)