Kto na start?
Pierwsze mecze nowego sezonu NBA odbędą się w nocy czasu polskiego z 25 na 26 października. Na "dzień dobry" kibice będą mogli obejrzeć pojedynek, który od wejścia zapowiada się bardzo emocjonująco. Broniący tytułu Cleveland Cavaliers podejmą w Ohio drużynę New York Knicks. Ci, po serii nieudanych sezonów będą chcieli wrócić do walki o najwyższe cele, a pomóc im w tym mają dwa najważniejsze wzmocnienia w postaci Derricka Rose'a oraz Joakima Noaha. Ten mecz odbędzie się o godzinie 1:30 czasu polskiego. Po jego zakończeniu do gry o 4:00 oraz 4:30 przystąpią kolejne zespoły. Wcześniej zmierzą się ze sobą Portland Trail Blazers oraz Utah Jazz, a potem czeka nas kolejny elektryzujący pojedynek, w którym zagrają Golden State Warriors i San Antonio Spurs.
Super-drużyna?
Podczas tegorocznego off-season barwy klubowe zmienił Kevin Durant, były MVP ligi, jeden z najlepszych strzelców w całej NBA. Ku uciesze kibiców w Oakland i nienawiści pozostałej części ligi, wybrał on ekipę Golden State Warriors, tworząc w teorii kolektyw nie do przejścia. Kursy bukmacherskie na zdobycie mistrzostwa przez dany zespół nie były tak niskie od 20 lat, kiedy to w NBA dominowali Chicago Bulls. Warriors sezon temu pobili legendarny rekord "Byków" w liczbie zwycięstw w sezonie regularnym, wygrywając aż 73 spotkania. W finałach jednak, pomimo prowadzenia 3-1 w serii z Cleveland Cavaliers, LeBron James z drużyną zdołali podnieść się z kolan i w siódmym wyjazdowym meczu zdobyć mistrzostwo NBA. Durant otrzymał natomiast łatkę zawodnika, który poszedł na łatwiznę. Poszedł na łatwiznę w myśl teorii "jeśli nie możesz kogoś pokonać, dołącz do niego".
Walka o MVP
W minionym sezonie pierwszy raz w historii zdarzyła się sytuacja, że zawodnik jednogłośnie został wybrany MVP całej ligi. Stephen Curry pobijał rok temu kolejne rekordy, wyprawiał na parkiecie rzeczy, na które inni z popcornem w ustach mogli tylko patrzeć i pomimo przeciwników tej decyzji, była ona w pełni zasłużona. W tym roku, bardzo możliwe, że Curry nie otrzyma zbyt wielu nominacji. Wszystko za sprawą trzech drużyn, w których znajdują się zawodnicy, od których będzie zależeć jakieś 70 proc. sukcesu zespołu. Mowa o Portland Trail Blazers, Houston Rockets oraz Oklahomie City Thunder. Damian Lillard, James Harden oraz Russell Westbrook. Każdy z nich został w zespole bez drugiej znaczącej gwiazdy ligi i podejrzewać można, że każdy z tej trójki jest w stanie systematycznie zdobywać około 30 punktów w spotkaniu. Łącząc to z faktem, że w drużynie Golden State Warriors poza Currym z punktów na pewno rezygnować nie będą Kevin Durant oraz Klay Thompson, można wstępnie zakładać, że walka o MVP rozegra się głównie między tą trójką. Chociaż, jak zawsze nie wolno pomijać w tym wyścigu LeBrona Jamesa. Nieznacznym faworytem bukmacherów na tę chwilę jest Russell Westbrook.
NBA poza USA
W tym sezonie NBA oczywiście nie zrezygnowała ze spotkań rozgrywanych poza Stanami oraz Kanadą. Na początku nowego, 2017 roku, dokładniej rzecz biorąc 12. stycznia w Londynie w Arenie O2 zmierzą się Denver Nuggets oraz Indiana Pacers. Tego samego dnia w Meksyku Phoenix Suns zagrają z Dallas Mavericks, a dwa dni później z San Antonio Spurs.
Inne inności
19 lutego 2017 roku odbędzie się Mecz Gwiazd, który zakończy Weekend Gwiazd (17-19.02) w Nowym Orleanie. Pierwotnie gospodarzem tego wydarzenia było Charlotte, jednak organizacja została im przez NBA odebrana w związku z prawem, które w wyraźny sposób dyskryminowało środowisko LGBT. Takie czasy. Koniec sezonu regularnego przewidziany jest na 12 kwietnia, a trzy dni później rozpoczną się play-offy. Ten sezon jest pierwszym, od którego w życie wchodzi nowa umowa telewizyjna zawarta przez NBA z ESPN oraz TNT. Dziewięcioletni kontrakt zapewnił lidze dochód w wysokości ponad 24 miliardów dolarów. To właśnie przez ten przypływ gotówki podczas tegorocznego lata zawodnicy podpisywali nowe, ogromne kontrakty. To, co najistotniejsze dla graczy, to kolejny sezon, w którym liga do minimum stara się ograniczyć mecze tzw. "back-to-back", czyli 2 mecze w 2 dni. Przy 82 spotkaniach sezonu regularnego, ciała i kondycje zawodników wystawiane są na ekstremalne próby, co w późniejszych okresach sezonu skutkuje ogromną liczbą kontuzji. Póki co, zamiast zmniejszyć liczbę rozgrywanych spotkań, NBA ogranicza ich częstotliwość.
Hej, hej, tu NBA!
Wojciech Bielewicz
ZOBACZ WIDEO: Tego rekordu Polski nie pobito już od 36 lat. "Strasznie mnie to kręci"