Warriors o krok od mistrzostwa NBA!

AFP / Stephen Curry i LeBron James
AFP / Stephen Curry i LeBron James

Stephen Curry rozegrał najlepszy mecz w tegorocznych finałach NBA i poprowadził Golden State Warriors do trzeciej wygranej nad Cleveland Cavaliers (108:97). Wojownikom brakuje już tylko jednej wygranej do zdobycia mistrzostwa NBA.

11, 18 i 19 - to osiągnięcia Stephena Curry'ego z trzech pierwszych meczów finałów NBA. Lider Golden State Warriors nie był pierwszoplanową postacią obrońców tytułu, lecz kiedy trzeba było, potrafił włączyć piąty bieg. W być może kluczowym i najważniejszym spotkaniu Curry zagrał świetnie - zdobył 38 punktów, trafiając siedem trójek, a ponadto dołożył sześć asyst i pięć zbiórek. Dzięki niemu Warriors pokonali Cavaliers i są bardzo blisko wywalczenia drugiego z rzędu mistrzostwa ligi.

- Pokazaliśmy znów nasze prawdziwe oblicze jako zespół - powiedział Curry, który wraz z Klayem Thompsonem zdobyli 63 punkty. Do tej pory w finałach Splash Brothers zdobywali średnio ledwo po 28 oczek w każdym meczu. - To jest właśnie Stephen Curry. Z jakiegoś powodu jest przecież MVP - powiedział Steve Kerr, trener GSW.

Goście trafili 17 trójek, ustanawiając rekord NBA w tym elemencie. Cavaliers tym samym ponieśli pierwszą porażkę we własnej hali w tegorocznych playoff - kto wie, czy nie najważniejszą. Kluczem do wygranej była druga połowa, wygrana przez GSW różnicą 16 punktów. Cavs w czwartej kwarcie zanotowali ponad 6,5 minuty okres bez trafienia z gry - w wielkim finale to niedopuszczalne.

Tymczasem Splash Brothers grali w tym okresie jak z nut. 19 z 29 punktów w trzeciej kwarcie to ich zasługa, trafienia głównie zza łuku. W zespole gospodarzy nie było równowagi i wsparcia drugiej linii, jak w poprzednich spotkaniach. LeBron James i Kyrie Irving trafili w drugiej połowie 16 z 18 rzutów drużyny.

James zgromadził 25 punktów, miał 13 zbiórek i dziewięć asyst. Lider Cavs popełnił jednak aż siedem strat, a w czwartej kwarcie wdał się w utarczkę z Draymondem Greenem. Obaj koszykarze mieli sobie do wyjaśnienia kilka kwestii, na szczęście obyło się bez większych ekscesów. Irving z 34 punktami był najlepszym strzelcem Cavs.

Przed Cavaliers ciężki orzech do zgryzienia, zwłaszcza że historia i statystyki nie są po ich stronie. Żadna drużyna nie zdobyła jeszcze mistrzostwa NBA, przegrywając w finale 1-3. Stało się tak już w 32. przypadkach w historii rozgrywek.

Piąty mecz we wtorek w Oakland. Początek o godzinie 3:00 czasu polskiego.

Cleveland Cavaliers - Golden State Warriors 97:108 (28:29, 27:21, 22:29, 20:29)

Cavaliers: Irving 34, James 25, Love 11, Thompson 10, Smith 10, Jefferson 3, Dellavedova 2, Shumpert 2, Frye 0, D. Jones 0.

Warriors: Curry 38, Thompson 25, Barnes 14, Iguodala 10, Green 9, Livingston 8, Varejao 2, McAdoo 2, Bogut 0, Speights 0, Ezeli 0.

Stan rywalizacji: 3-1 dla Warriors

Komentarze (4)
avatar
23ramirez23
11.06.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeszcze Andre Iguodala powinien być brany pod uwagę podczas wybieranie MVP finałów. 
mosterdziej
11.06.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W poprzednim meczu Curry też był liderem z 19 punktami. Po prostu GSW grają drużynowo i tam prawie każdy punktuje. Jeszcze jeden taki mecz Curry'ego i jak dla mnie MVP finałów. Jedynie Green je Czytaj całość
avatar
GeDo
11.06.2016
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Pięknie,Curry wrócił na swój wysoki poziom.17 trójek:D i pozamiatane.Jeszcze tylko jedna wygrana ,zwłaszcza ze GSW graja u siebie.