W pierwszym meczu Energa Czarni Słupsk zaskoczyli PGE Turów i sensacyjnie wygrali w Zgorzelcu 81:76. Drugie spotkanie było już jednak pod całkowitą kontrolą mistrza Polski. Gospodarze wyciągnęli wnioski i od samego początku kontrolowali wydarzenia na parkiecie. Ostatecznie zgorzelczanie wygrali 88:68.
PGE Turów mocnym akcentem rozpoczął drugie spotkanie z Energą Czarnymi Słupsk. Co prawda na samym początku miał drobne kłopoty ze zdobyciem punktów, ale gdy się wstrzelił, to kompletnie zdominował wydarzenia na parkiecie. Widać było, że ekipa Miodraga Rajkovicia jest bardzo skoncentrowana na zadaniu, jakim jest zwycięstwo i powrót do serii.
[ad=rectangle]
- Spodziewałem się tego, że PGE Turów wróci znacznie silniejszy do tej rywalizacji po porażce w pierwszym meczu. Zgorzelczanie byli znacznie bardziej agresywni, podejmowali odważniejsze decyzje w ataku. Uważam, że kluczowym elementem był fakt, że gospodarze bardzo dobrze weszli w mecz. Trafiali trudne rzuty, które dały im sporą przewagę - podkreśla Donaldas Kairys, opiekun Energi Czarnych Słupsk.
W trzeciej kwarcie losy spotkania były już rozstrzygnięte. - Walczyliśmy, dawaliśmy z siebie wszystko, ale gospodarze byli naprawdę dobrze dysponowani tego dnia. Trafiali dużo rzutów z dystansu, których się nie spodziewaliśmy - dodaje litewski szkoleniowiec, który podkreśla fakt, że mistrzowie Polski dysponują bardzo szeroką ławką, co może być kluczem w tej rywalizacji.
- PGE Turów ma długą ławkę. Trener Rajković może skorzystać z wielu zawodników i uważam, że to może być ważny czynnik w tej serii - zaznacza.
Mimo tej porażki w szatni Energi Czarnych Słupsk panowały pozytywne nastroje. - Uważam jednak, że zrobiliśmy swoje w Zgorzelcu. Wszystko na nowo rozpocznie się w Słupsku - komentuje Kairys.