Faulowałeś Qyntela Woodsa w ostatniej akcji meczu?
Łukasz Koszarek: Zostawmy to. Mam swoje zdanie na ten temat. Machałem rękami na ten temat, więc coś to pewnie znaczyło, ale to i tak nic nie zmienia...
Porozmawiajmy więc o ostatnich sześciu minutach meczu. Prowadziliście 14 punktami, ale z Koszalina wyjeżdżacie bez zwycięstwa. Dlaczego?
- Uważam, że zagraliśmy zbyt spokojnie, pasywnie. Trener wziął dwa czasy i na nich mówił, że mamy skupić się na najważniejszych strzelcach AZS Koszalin. A oni zaczęli trafiać seryjnie z dystansu. To był dla nas najgorszy scenariusz, a my na dodatek, popełnialiśmy dziecinne błędy, które kosztowały nas zwycięstwo.
[ad=rectangle]
W końcówce chyba zabrakło nieco zimnej głowy?
- Błędy, złe decyzje. Miałem nawet rzut na zwycięstwo, ale niestety chybiłem... Takie sytuacje w sporcie się jednak zdarzają.
Ale początek z waszej strony wyglądał równie niemrawo...
- To prawda. Energia, którą chcielibyśmy prezentować w każdym meczu, była dopiero od trzeciej kwarty. To zdecydowanie za późno. Szkoda, że nie zagraliśmy tak od początku. Tak sobie myślę, że generalnie to nie był to nasz mecz. Nie można zabrać sobie zwycięstwa, kiedy prowadzisz 14 punktami na sześć minut do końca. Tak doświadczone drużyny nie mogą takich spotkań przegrywać!
Mimo wszystko to chyba dobra lekcja pokory dla was?
- Porażka powoduje, że trzeba wrócić do ciężkiej, solidnej pracy na treningach. Tylko taką drogą może coś osiągnąć w tym sezonie. Lekcja pokory z tego meczu się bardzo przyda, ale nie ma co ukrywać, że taka porażka bardzo boli. Lider tabeli był bardzo blisko...
Można powiedzieć, że wszystko zaczynacie od zera...
- Powiem szczerze, że mieliśmy sporą nadzieję na to, że ta seria będzie kontynuowana. Byliśmy zresztą bardzo blisko zwycięstwa, ale niestety z Koszalina wyjeżdżamy na tarczy.
PGE Turów, Stelmet Zielona Góra i AZS Koszalin - te trzy drużyny będą bić się o pierwsze miejsce do końca sezonu zasadniczego?
- Szczerze? Trudno powiedzieć. My i tak musimy patrzeć na siebie. Nie ma innej drogi dla nas. Jeśli wygramy wszystkie mecze do końca rundy, to ciągle będziemy na pierwszym miejscu.
Teraz przed wami Asseco Gdynia, które w ostatnim czasie udowadnia, że jest bardzo niebezpiecznym rywalem.
- To prawda. Od poniedziałku koncentrujemy się na kolejnym rywalu. Trzeba zapomnieć o tej porażce, bo i tak to nic nie zmieni. Jedyne co możemy zrobić - to wyciągnąć wnioski. Tak jak powiedziałeś - Asseco jest bardzo niebezpiecznym rywalem, które sprawiło w tym sezonie niejedną niespodziankę. Trzeba na nich zwrócić szczególną uwagę.