Emocje trwały do samego końca, choć początek nie zapowiadał takiej rozgrywki. W pierwszych minutach KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. przegrywał 1:11! Przyczyn takiego stanu rzeczy było kilka.
W początkowej fazie pojedynku uderzała rażąca nieskuteczność podopiecznych Dariusza Maciejewskiego, a do tego doszła dość spora liczba głupich strat. W ostatecznym rozrachunku straconych piłek nie było wiele, ale okoliczności, w jakich to się odbywało, pozostawiały wiele do życzenia. Na czołową postać pierwszej połowy wysunęła się Aleksandra Pawlak, którą solidnie wspomagała Maurita Reid.
[ad=rectangle]
Druga kwarta zapowiadała jednak odwrócenie sytuacji, gdyż wspaniale zaczęła ją Alyssia Brewer. Amerykanka ambitnie i często emocjonalnie grała, za co nieco wcześniej ukarano ją przewinieniem technicznym. Rozwinęła jednak skrzydła i w ciągu ponad 36 minut zdobyła 35 punktów! To właśnie ona, do spółki z Darią Stelmach, pomogły się zbliżyć swojej drużynie do rywalek. Jednak dzięki wspomnianej wyżej Pawlak, status quo zostało zachowane aż do przerwy.
Po dwudziestu minutach większość osób przecierała oczy ze zdumienia, bo jedynie punkt miała na swoim koncie Sharnee Zoll. Do tego nieliczne, niczym nie wyróżniające się asysty. Rozgrywającej prawie nie było widać. Wszystko to przez dobrą taktykę torunianek. - Chcieliśmy zatrzymać Sharnee Zoll i zrobiliśmy to bardzo dobrze - chwalił po meczu Elmedin Omanić, który nie przejął się zbytnio dobrą formą Brewer. - Brewer też swoje trafiła, ale naszych zadaniem było to, by nie rozegrała się Sharnee - dodał.
Po przerwie doszło jednak do kolejnego zrywu gospodarzy. Ponownie czołową postacią okazała się Brewer, ale należy też pochwalić Klaudię Czarnodolską. Jedna z młodszych koszykarek AZS-u przy pięciu próbach trzykrotnie trafiała z dystansu i to w ważnych momentach, dzięki czemu oba zespoły wciąż były w kontakcie. Klaudia z pewnością poczuła sportową złość, gdy została powalona na parkiet uderzeniem w szczękę w pierwszej kwarcie. Gdy potem wróciła, często przechodziły przez nią podania i sama kończyła akcje. - Udało nam się chociaż zagrać lepiej, jak w Toruniu - podsumowała po spotkaniu, wspominając porażkę 58:82 w Toruniu.
To właśnie w trzeciej partii doszło do wyrównania, a następnie drużyny co rusz zmieniały się na prowadzeniu. Działo się tak dokładnie dziesięć razy. Gorzowianki były więc w stanie odrobić 14-punktową stratę i na nowo wrócić do gry. Wyraźnie jednak brakowało punktów Zoll, ale jeszcze bardziej niewidoczna była Izabela Piekarska, która zresztą grała ledwie 10 minut. Choć gorzowianki nadal nie mogły ustrzec się strat, to pojawiła się nadzieja w postaci zejścia Reid.
Ta szybko jednak zgasła, bo jej rolę w pewnym stopniu przejęła Rebecca Harris. Końcówka była prawdziwym horrorem. Pierwsze punkty w meczu zdobyła Katarzyna Dźwigalska. Kapitan Akademiczek trafiła za dwa, a następnie za trzy, dając swojemu zespołowi minimalne prowadzenie. Kolejne próby nie były już tak udane, a chwilę potem musiała usiąść na ławce z powodu pięciu przewinień, co uczyniła także Pawlak. Układ sił zmienił się znacząco. Zoll wykorzystała rzuty osobiste i zrobiła trzypunktową przewagę, lecz wtedy dobrze spisał się nowy nabytek toruńskiej ekipy, Agnieszka Fikiel. Przy zaledwie jednym punkcie przewagi niepotrzebnie pod koszem rywalek kombinowała Olena Ogorodnikova. Rosjanka dźwigała wynik, ale można ją obarczyć winą za zaprzepaszczenie go w decydującej chwili, bo po jej nieudanej akcji Harris czekała tylko na odpowiedni moment, by rzucić i... trafić na 79:78 dla Energi. Na sam koniec próbowała jeszcze Zoll, której rzut dobijała Katarzyna Jaworska, ale bezskutecznie i to goście cieszyli się z wygranej.
Tym samym Katarzynki zgarnęły dublet, dwukrotnie pokonując w tym sezonie AZS PWSZ. Brak Agnieszki Makowskiej nie był dla nich aż tak odczuwalny, choć ona sama wspierała koleżanki z ławki. W ekipie z Gorzowa zabrakło skuteczności, ale może też i świeżości, bo trójka młodszych koszykarek, która zagrała w meczu ekstraklasy, kilka godzin wcześniej walczyła z Ostrovią Ostrów Wlkp. w I lidze.
- Zagraliśmy słabe zawody, szczególnie początek. Nie byliśmy zespołem - takimi słowami podsumował spotkanie Dariusz Maciejewski. Potem wyglądało to nieco lepiej, ale gwóźdź do trumny Akademiczek wbiła Rebecca Harris. - Powiedziałem do Roberta, że Harris weźmie to na siebie i albo ten meczy wygra albo przegra. Oddała decydujący rzut i trafiła, mimo bardzo trudnej pozycji - stwierdził trener.
KSSSE AZS PWSZ Gorzów nieco utrudnił sobie w ten sposób wejście do pierwszej czwórki, ale walka wciąż trwa. Energa jest teraz w uprzywilejowanej pozycji i póki co może cieszyć się z drugiego miejsca w tabeli. Za tydzień gorzowianki zagrają w Bydgoszczy z tamtejszym Artego. Z kolei torunianki podejmą Chemat Basket Konin, ale wcześniej, bo w środę, zagrają u siebie z Nadieżdą Orenburg w ramach Euroligi kobiet. Pojedynek z Akademiczkami z pewnością był dla nich dobrym przetarciem przed grą w Europie.
KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. - Energa Toruń 78:79 (15:25, 25:24, 20:14, 18:16)
KSSSE AZS PWSZ: Brewer 35, Czarnodolska 13, Ogorodnikova 12, Zoll 6, Stelmach 6, Dźwigalska 5, Szajtauer 1, Piekarska 0, K. Jaworska 0.
Enegra: Reid 17, Jackson 15, Pawlak 15, Suknarowska 13, Harris 11, Fikiel 6, Ajduković 2, Peckova 0.