Jezioro we Włocławku - wyjątkowy mecz dla Krajniewskiego

Anwil Włocławek zagra w sobotę z Jeziorem Tarnobrzeg. Czy może być lepsza okazja dla Krzysztofa Krajniewskiego na to, by przełamać złą serię i zaznaczyć swoją obecność w zespole dobrą grą?

Mecz Anwilu Włocławek i Jeziora Tarnobrzeg będzie miał kilka podtekstów ważnych dla poszczególnych koszykarzy. Konrad Wysocki zagra przeciwko swojemu bratu Kevinowi, a Chase Simon stanie naprzeciwko prezesa klubu (w tym sezonie pełni też funkcję trenera zespołu) Zbigniewa Pyszniaka, z którym miał w zeszłych rozgrywkach zatarg. Sobotni mecz będzie jednak jeszcze bardzo ważny dla innego gracza Rottweilerów - Krzysztofa Krajniewskiego.
[ad=rectangle]
25-letni Polak dołączył do Anwilu minionego lata właśnie z zespołu z Tarnobrzega. W drużynie z Podkarpacia grał przez dwa sezony i był jednym z ważniejszych zawodników spędzających w każdym spotkaniu ponad dwie kwarty. W pierwszych rozgrywkach Krajniewski notował przeciętnie 5,4 punktu i 2,7 zbiórki, a w drugim - 5,8 punktu i 2,3 zbiórki. Średnie te byłyby z pewnością wyższe, gdyby nie kontuzja, której koszykarz nabawił się w sezonie 2012/2013.

W sobotę koszykarz zmierzy się ze swoim byłym klubem i jest to prawdopodobnie najlepsza okazja dla gracza, by wreszcie zaznaczyć  swoją obecność w zespole więcej, niż tylko kilkuminutowym epizodem.

Faktem jest bowiem, iż Krajniewski w Anwilu, a Krajniewski w Jeziorze to dwie różne postaci. 29 minut w ośmiu meczach, które otrzymał zawodnik jasno sprecyzowały rolę gracza jako dalekiego rezerwowego w Anwilu Włocławek. Niespełna dwuminutowy występ w ligowym debiucie w drużynie, czy pięciosekundowy epizod przeciwko Wilkom Morskimi nie napawały optymizem, zarówno gracza, jak i kibiców.

W ostatnim czasie jednak coś jakby drgnęło. W starciu z Energą Czarnymi koszykarzy otrzymał sześć minut i po raz pierwszy trafił do kosza w tym sezonie. Następnie, przeciwko beniaminkowi MKS Dąbrowa Górnicza ponownie wyszedł na parkiet na dłuższy fragment meczu (sześć i pół minuty) i w tym czasie popisał się akcją dwa plus jeden.

Oczywiście, statystyki nadal szufladkują Krajniewskiego jako gracza dalekiej rotacji, ale - jeśli koszykarz ma jeszcze w tym sezonie pokazać się z dobrej strony i stać się ważnym elementem zespołu, to kiedy, jak nie w meczu przeciwko swojemu byłemu zespołowi? Kiedy przełamać passę, jeśli nie w starciu przeciwko byłemu prezesowi i kolegom z drużyny? Daleko od twierdzenia, że sobotni mecz to "być albo nie być" dla 25-latka, ale sportowa złość, determinacja i agresja na parkiecie akurat w tym meczu powinny być widoczne i dla kibiców, i dla sztabu trenerskiego.

Źródło artykułu: