Kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Wrocławianie pojechali do Radomia w roli faworyta do zwycięstwa, ale tym razem musieli obejść się smakiem. Wynik meczu nie odzwierciedla jednak tego, co działo się na parkiecie. Na pierwszy rzut oka bowiem wygląda na to, że radomianie mieli wyjątkowo łatwą przeprawę. W rzeczywistości jednak emocji w tym pojedynku nie brakowało, a gospodarze dopiero w ostatniej kwarcie postawili kropkę nad i.
Wrocławian w tym meczu zgubił właściwie jeden element - indywidualizm. Ich ataki były momentami bardzo chaotyczne, a rzuty nieprzygotowane. Zgoła odmiennie prezentowali się natomiast radomianie, którzy znakomicie dzielili się piłką, zagrali też zdecydowanie skuteczniej od rywali, zwłaszcza na obwodzie.
[ad=rectangle]
Świetnie na boisku tego dnia czuł się Kamil Łączyński, który niemal perfekcyjnie kierował poczynaniami kolegów na parkiecie. Ponadto, goście nie mogli też znaleźć recepty na solidnie dysponowanych tego dnia Urosa Mirkovicia i Łukasza Majewskiego, którzy zdobywali punkty właściwie z każdej pozycji.
Po stronie Śląska trudno w zasadzie kogokolwiek wyróżnić. Tylko jeden zawodnik - Aleksander Mladenović - zanotował dwucyfrową liczbę punktów (10). Można rzec, że wszyscy dostosowali się do siebie poziomem, bo kiedy w ostatniej kwarcie Rosa rozpoczęła grę od runu 6:0, wśród gości nie było zawodnika, który zdecydowałby się pociągnąć zespół w trudnym momencie.
Jak na razie zatem jedynym niepokonanym zespołem w TBL pozostaje PGE Turów Zgorzelec (Śląsk legitymuje się bilansem 7-1). Rosa natomiast zanotowała szóste zwycięstwo w sezonie.
Rosa Radom - WKS Śląsk Wrocław 84:65 (29:24, 12:14, 20:16, 23:11)
Rosa:
Majewski 17, Mirković 15, Sokołowski 12, Łączyński 9, Turek 8, Jeszke 8, Gibson 7, Adams 4, Witka 2, Zalewski 2, Szymkiewicz 0.
Śląsk: Mladenović 10, Dłoniak 9, Cesnauskis 9, Trice 7, Ikovlev 7, Skibniewski 6, Tomaszek 6, Gabiński 6, Kinnard 5, Burnatowski 0.
"Smoki demolują Rottweilery! Będzie mecz nr 5! ROSA Radom - Anwil Włocławek 100:75!!!"