Artur Długosz: Wasza wygrana w Stalowej Woli to chyba sensacja.
Mirosław Babiarz: To prawdziwa sensacja. Walczyliśmy o zwycięstwo już od kilku spotkań. Staramy się jak możemy, walczymy w każdym meczu. Ta wygrana jest dla mnie szczególna, bo wróciłem na „stare śmieci”. Wygrać tutaj w Stalowej Woli jest dla mnie czymś wspaniałym.
Co było kluczem do waszego zwycięstwa?
- Na pewno nasza skuteczność. Za dwa punkty wpadało nam 61 proc. A poza tym dobra dyspozycja Grzegorza Małeckiego i Sebastiana Balcerzaka, którzy trafiali do kosza wtedy, kiedy tego potrzebowaliśmy. W obronie dobrze zagrał Paweł Rynkiewicz, który wymusił kilka fauli w ataku w ważnych momentach. W końcu zagraliśmy równo przez cale 40 minut a nie 30-35 jak w innych meczach. Walczyliśmy i kontrolowaliśmy przebieg spotkania. W końcówce udało mi się trafić dwa osobiste a rzut Rafała Partyki zatańczył na obręczy i nie wpadł do kosza dzięki czemu mogliśmy świętować wygraną.
Mieliście jakiś patent na Stalówkę?
- Żadnego patentu nie mięliśmy. Po prostu chcieliśmy wyjść i zagrać dobre zawody. Wiedzieliśmy, że nasza skuteczność w końcu musi się poprawić i że stać nas na wyrównaną walkę a nawet na zwycięstwo jeśli tylko zagramy mądrze realizując zalecenia trenera.
Czy was zaskoczyła Stal?
- Prawdę mówiąc Stalówka nie zaskoczyła nas niczym szczególnym. Walczyli, nie poddawali się i chcieli wygrać tak samo jak my. Jednak tylko jedna drużyna mogła odnieść zwycięstwo i cieszę się, że to byliśmy my.
Czy ta wygrana ze Stalą jest dla Ciebie czymś szczególnym? W końcu w Stalowej Woli poznawałeś tajniki koszykówki.
- Zdecydowanie tak. Cieszę się z wygranej troszkę bardziej, ponieważ Stalowa Wola jest moim rodzinnym miastem. Wygrać tutaj przy moim pierwszym powrocie do miasta, kiedy nikt w nas nie wierzył, jest czymś szczególnym. Ale nigdy nie zapomnę, gdzie uczyłem się gry w koszykówkę i to właśnie było w Stalowej Woli.
Chciałbyś zagrać w Stali?
- Jeszcze jak byłem w podstawówce, a Stal grała w ekstraklasie, to marzyło mi się, że pewnego dnia będę grał w Stali. Nie ukrywam, że chciałbym zagrać dla swojego macierzystego klubu. Myślę, że większość wychowanków swoich klubów się ze mną zgodzi. Ale na dzien. dzisiejszy jestem zawodnikiem Resovii i jestem z tego zadowolony. Nie myślę o niczym innym.
To dopiero wasze 2 zwycięstwo. Dlaczego tak się dzieje, że nie wygrywacie?
- Nie wygrywamy, bo nie potrafimy skleić całego meczu i zagrać go w miarę równo. Kiedy gramy tak jak powinniśmy, spokojnie , z wiara we własne możliwości i dobrze w obronie, to mecze są w miarę wyrównane i wtedy możemy wygrać z każdym.
Nie brakuje wam czegoś? Może krótka ławka?
- Można gdybać, że mamy krotka ławkę, że nie mamy znanych zawodników, że mamy niski skład, że jesteśmy skazani na spadek, ale po meczu ze Stalowa Wolą widać, że możemy i potrafimy wygrać i to jest dobra prognoza przed następnymi pojedynkami ligowymi.
Przez kilka lat grałeś w USA. Możesz powiedzieć coś więcej o tym? Gdzie grałeś?
- Najpierw grałem w Riverside high school w stanie New Jersey. Po trzech latach tam spędzonych zacząłem studia w Mercer County College (Junior College, dywizja NCJAA) w stanie New Jersey, gdzie grałem przez dwa lata. Na ostatnie dwa lata przeniosłem się do Goldey Beacom College w stanie Delaware (dywizja NCAA).
Dlaczego zdecydowałeś się wrócić do Polski?
- Marzyłem o tym, żeby grać profesjonalnie. Do NBA droga daleka, więc zdecydowałem się na powrót do korzeni i na razie tego nie żałuję.
Czy to osoba trenera Wołoszyna, którego znałeś jeszcze ze szkoły?
- Na pewno czułem się pewniej wiedząc, że będę trenował pod okiem trenera Wołoszyna, który, mogę powiedzieć, nauczył mnie tej gry jeszcze w szkole podstawowej nr 11 w Stalowej Woli. Dlatego jak otrzymałem szanse pokazania się, to nie zastanawiałem się dwa razy.
To już powrót na stałe?
- Dopóki będę miął okazje grać w koszykówkę i ktoś będzie zainteresowany moja osoba, to nie zamierzam robić nic innego i nigdzie się nie wybieram. Oczywiście na wakacje na pewno wybiorę się do USA na kilka miesięcy, żeby odwiedzić rodzinę i przyjaciół, ale w sierpniu będę wracał i na pewno będę gotowy na obóz przygotowawczy gdziekolwiek by to miało być.
Czym różni się koszykówka w USA i w Polsce?
- Wiele ludzi myśli ze koszykówka w USA nie jest poukładana i każdy robi co chce. Każdy trener jest inny, jeden chce żeby drużyna grała szybko, drugi żeby spokojnie. Koszykówka w USA na pewno jest troszkę szybsza i bardziej niespodziewana. Dużo akcji jest granych pod poszczególnych zawodników. Ogłada się dużo nagrań z meczów analizując poszczególne akcje. Przed meczem każdy wie kogo będzie kryl i wie o tym zawodniku praktycznie wszystko. Gra się tez troszkę bardziej siłowo, ale za to gracze podkoszowi nie rzucają za trzy punkty, tak jak robi się to w Polsce (śmiech).
Czy dzięki grze w Resovii myślisz o znalezieniu lepszego klubu?
- Na razie skupiam się na tym sezonie i na tej drużynie. Oczywiście, że mam wysokie aspiracje i chcę grać na jak najwyższym poziomie przeciwko najlepszym zawodnikom w Polsce. Gra w Resovii pozwala mi na kształtowanie się i nabieraniu doświadczenia. Wiadomo że łatwiej się gra, kiedy jest się jedną z lepszych drużyn w lidze niż w słabszym zespole. Ja jednak lubię wyzwania, nigdy się nie poddaje i wierzę, że będziemy grali coraz lepiej.
Trener Wołoszyn mówił, że jeszcze musisz popracować żebyś grał tak jak on chce. Jak się do tego odniesiesz?
- Trener ma zawsze racje (śmiech). Ale tak jak trener, jak i ja wiem, że jeszcze nie gram tak jak powinienem i jak potrafię. Trener Wołoszyn wierzy we mnie, dlatego na każdym kroku podpowiada, uczy i stara się pomagać jak może, żebym stał się tym zawodnikiem, jakim mogę być. Codziennie uczę się i dojrzewam jako zawodnik. Z meczu na mecz czuje się coraz pewniej i widzę więcej rzeczy na boisku. Staram się być tym graczem, jakim widzi mnie trener. Wiem, ze będzie coraz lepiej (śmiech).
Utrzyma się Resovia?
- Zrobię wszystko, co mogę żeby tak się stało i wiem, że moi koledzy z drużyny również. Naszym celem jest utrzymanie się i cala Resovia wierzy, że ten cel osiągniemy.