Stelmet w hicie rozbił AZS! Woods lepszy od Hosleya

To miał być wielki mecz, starcie gigantów. Tymczasem Stelmet Zielona Góra nie pozostawił przeciwnikowi złudzeń i rozbił przed własną publicznością akademików z Koszalina.

W pierwszej kwarcie nie brakowało zwrotów akcji. Zielonogórzanie rozpoczęli naprawdę dobrze, ale z czasem inicjatywę przejęli akademicy. Zawodnicy Igora Milicicia szybko odrobili straty i wyszli na prowadzenie, na co wpływ miał przede wszystkim świetnie dysponowany Goran Vrbanc, choć aktywni również inni - m.in. Qyntel Woods.

AZS odskakiwał i wydawało się, że znajdzie się w świetnej sytuacji. Tyle że wówczas przebudził się Stelmet. Wicemistrzowie Polski nie grali jeszcze na wysokim poziomie, lecz istotne było to, że zmniejszali dystans. Poza tym zdołali pójść za ciosem. Podopieczni Andrzeja Adamka znakomicie wypadli bowiem w drugiej odsłonie.
[ad=rectangle]

Drużyna z Winnego Grodu ewidentnie złapała wiatr w żagle. Nie dość, że udało jej się zatrzymać koszalinian w ofensywie (przez blisko pięć minut nie potrafili powiększyć swojego dorobku), to jeszcze w ofensywie zanotowali znakomitą serię. Nie byłoby jej, gdyby nie dobrze dysponowany Aaron Cel, ale kilku innych graczy zielonogórskiego teamu w tej części spotkania prezentowało się świetnie.

Efekt był taki, że zanim AZS zdołał się otrząsnąć, to było... już po meczu. Woods, który miał być gwiazdą gości i poprowadzić ją - być może - do zwycięstwa, może nie został przyćmiony, ale nie miał takiego wkładu w wynik, jak można było oczekiwać. Amerykanin zbierał, dobrze walczył pod tablicami, lecz w ataku wcale nie był mocno eksploatowany. Dopiero, gdy wszystko było rozstrzygnięte, znacząco poprawił swoje statystyki i w tym elemencie lepiej wypadł od Hosleya, który jednak skutecznie uprzykrzał mu życie.

Nie skończyło się to dobrze dla koszalinian. Zwłaszcza że po wznowieniu gry wicemistrzowie Polski wciąż byli lepszym i skuteczniejszym zespołem. Przewaga urosła do takich rozmiarów, że można było już powoli mówić o nokaucie. Goście mieli problem ze zbilansowaniem gry, gdyż regularnie pudłowali z dystansu. Niezła postawa w strefie podkoszowej, to zdecydowanie za mało, aby w Winnym Grodzie sięgnąć po wygraną lub chociaż stoczyć równorzędny bój.

W ostatniej kwarcie gracze Milicia zdołali nieco zmniejszyć rozmiary porażki, ale w żaden sposób nie wpływa to na obraz tego meczu. Stelmet był tego dnia po prostu poza zasięgiem akademików. Zielonogórzanie zagrali zespołowo, o czym świadczą nie tylko asysty Łukasza Koszarka czy Steve'a Burtta, ale również fakt, iż pięciu zawodników zdobyło ponad 10 punktów.

Stelmet Zielona Góra - AZS Koszalin 91:79 (19:22, 25:9, 23:17, 24:31)

Stelmet: Burtt 19, Koszarek 16, Hosley 16, Cel 15, Johnson 15, Troutman 8, Kucharek 2, Zamojski 0, Chanas 0, Pełka 0.

AZS: Woods 24, Vrbanc 20, Swanson 14, Sherman 9, Szewczyk 8, Stelmach 3, Mielczarek 1, Pacocha 0, Dąbrowski 0, Austin 0.

Źródło artykułu: