MŚ gr. C: Amerykanie ośmieszyli Finów!

Amerykanie w znakomitym stylu sięgnęli po pierwsze zwycięstwo w mistrzostwach świata. Obrońcy tytułu wręcz ośmieszyli Finów, wygrywając różnicą aż 59 punktów!

Ukraina zaczęła od zwycięstwa

Podopieczni Mike'a Fratella byli dość niefrasobliwi. Mieli spore problemy ze skutecznością i stracili skromną przewagę wywalczoną na samym początku starcia. Egzotyczny przeciwnik o dziwo nie miał trudności z dotrzymaniem im kroku.

To zmieniło się dopiero po przerwie. Wówczas Ukraińcy zdołali się przełamać. Kluczowe okazały się rzuty z dystansu, które świetnie wykonywali Eugene Jeter  i Siergiej Gładyr. To w dużej mierze dzięki nim żółto-niebiescy zdołali odskoczyć i praktycznie przypieczętować zwycięstwo.

Co prawda Dominikana próbowała jeszcze zmniejszyć dystans. W czwartej kwarcie była odrobiła nawet kilka punktów, ale w gruncie rzeczy nie była już w stanie zagrozić graczom Fratello.
[ad=rectangle]
W ukraińskim zespole najskuteczniejszy okazał się wspomniany już wcześniej Jeter, który zapisał na swoje konto 16 punktów. Jego skuteczność nie była może najwyższa, ale w rzutach za trzy był całkiem groźny. W całym meczu najwięcej "oczek" uzbierał Francisco Garcia - 18.

Ukraina - Dominikana 72:62 (12:13, 15:14, 21:13, 24:22)

Ukraina: Jeter 16, Krawcow 13, Gladyr 12, Kornienko 9, Mishula 8, Pustozwonow 5, Lipowy 4, Zabirczenko 3, Natiażko 2, Zajcew 0.

Dominikana: Garcia 18, Sosa 11, Feldeine 10, Martinez 6, Sancheez 5, Vargas 4, Baez 4, Coronado 2, Liz 2, Fortuna 0, Ramon 0.

Nowozelandczycy nastraszyli wicemistrzów świata

Z pewnością nie tak wyobrażali sobie początek koszykarskiego mundialu koszykarze Turcji. Wicemistrzowie świata z ogromnymi problemami sięgnęli po pierwsze zwycięstwo w turnieju. To zaskakujące, zwłaszcza że ich rywal był - przynajmniej teoretycznie - z niskiej półki.

Podopieczni Ergina Atamana mieli beznadziejny początek meczu. O ile jeszcze w defensywie nie prezentowali się dramatycznie, o tyle w ataku było po prostu beznadziejnie. Zdecydowana większość rzutów mijała cel, w efekcie przez dziesięć minut udało im się zdobyć zaledwie osiem punktów. To nie mogło skończyć się inaczej, dlatego Nowozelandczycy objęli prowadzenie. W dodatku dość wyraźne.

Mimo wszystko wydawało się, że sytuacja szybko wróci do normy i wicemistrzowie świata obejmą prowadzenie. To okazało się trudniejsze do zrealizowania. Dopiero pod koniec trzeciej kwarty drużynie znad Bosforu udało się dopaść przeciwnika. Nie grał on może rewelacyjnie, ale solidnie i unikał długich przestojów.

Kiedy wydawało się, że Turcy przejęli inicjatywę, to... znowu do ataku ruszyli gracze Nenada Vucinicia, którzy byli o krok od zwycięstwa. W ostatnich minutach meczu wypadli jednak fatalnie, wskutek czego stracili szansę na sprawienie wielkiej niespodzianki.

W zespole z Oceanii najlepiej spisał się Corey Webster, który zdobył 22 punkty. Nie szło mu co prawda w rzutach za trzy (tylko 2/10), ale był naprawdę groźny z bliższej odległości. Wicemistrzów do triumfu poprowadził tercet Oguz Savas - Emir Preldzic - Baris Hersek, który w sumie uzbierał 41 "oczek".

Nowa Zelandia - Turcja 73:76 (17:8, 21:20, 18:24, 17:24)

Nowa Zelandia: C. Webster 22, Loe 11, Penney 9, Fotu 8, T. Webster 7, Frank 5, Abercrombie 5, Vukona 4, Anthony 2, Lait 0, Bartlett 0.

Turcja: Savas 16, Preldzic 14, Hersek 11, Guler 8, Akyol 7, Arslan 7, Aldemir 6, Asik 1, Gonlum 0, Osman 0.

Amerykanie ośmieszyli Finów

To nie był deser, to nie był też mecz. To był sparing. Zawodnicy Mike'a Krzyzewskiego byli zupełnie nieosiągalni dla przeciwnika. Finowie być może dali z siebie wszystko i próbowali uniknąć klęski totalnej, ale to im się nie udało.

Amerykanie od samego początku dyktowali warunki. W drugiej kwarcie przeszli jednak samych siebie. Nie tylko za sprawą wciąż dobrze funkcjonującej ofensywy, ale przede wszystkim z uwagi na defensywę. Wszakże ekipa Henrika Dettmanna w tym fragmencie spotkania zdołała powiększyć swój dorobek o zaledwie dwa "oczka". Przez dziesięć minut Finowie nie oddali ani jednego celnego rzutu! To mówi samo za siebie...

W drugiej części meczu obrońcy tytułu byli już bardziej łaskawi dla rywala. Prawdopodobnie gdyby nadal tak naciskali i grali agresywnie, to mogliby rywala doszczętnie zniszczyć. Tymczasem pozwolili mu na większą swobodę w ataku, co miało przełożenie na jego dorobek.

Reprezentanci USA zrobili dokładnie to, co do nich należało. Już w pierwszym meczu wysłali wszystkim rywalom sygnał, że są piekielnie mocni i interesuje ich tylko złoto. Co istotne, świetne zawody zaliczył cały zespół. Wszyscy zawodnicy zdobyli punkty, ale najskuteczniejszy był Klay Thompson (18 "oczek").

USA - Finlandia 114:55 (31:16, 29:2, 29:21, 25:16)

USA: Thompson 18, Davis 17, Rose 12, Gay 10, Cousins 9, Harden 9, Irving 9, Drummond 9, Plumlee 6, Faried 6, Derozan 5, Curry 4.

Finlandia: Koponen 12, Huff 12, Murphy 10, Kotti 6, Rannikko 5, Lee 4, Muurinen 2, Nuutinen 2, Mottola 2, Lehto 0, Salin 0, Koivisto.

MZP+-
1. USA 5 5 0 511 345
2. Turcja 5 3 2 365 372
3. Dominikana 5 2 3 347 386
4. Nowa Zelandia 5 2 3 347 376
5. Ukraina 5 2 3 344 369
6. Finlandia 5 1 4 342 408
Źródło artykułu: