Legia po zmianach miała się odbić. W niedzielę debiut zaliczył Keifer Sykes, ale poza grą był Michał Kolenda. Stołeczna ekipa w całym meczu z trudnością przekroczyła "granicę przyzwoitości". Przegrała 56:70.
Tym razem Kameron McGusty nie był w stanie pociągnąć swoich kolegów z błahego powodu. W całym pojedynku nie wykorzystał żadnego z ośmiu rzutów z gry.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak został legendą. Niebywałe, co stało się na drugi dzień
Zresztą Legia generalnie miała problemy z trafianiem. Do przerwy miała 28 procent skuteczności. Wykorzystała zaledwie 2 z 16 prób zza łuku. Zdobył tylko 27 oczka! Jeżeli ktoś liczył na zryw po przerwie, to nic takiego nie miało miejsca - w trzeciej kwarcie podopieczni Heiko Rannuli potrafili zdobyć tylko siedem punktów...
Czarni od początku kontrolowali ten pojedynek. Już w pierwszej kwarcie osiągnęli dwucyfrową przewagę. Rekordowo prowadzili 57:34.
Alex Stein miał 20 punktów, cztery zbiórki i trzy asysty. Od początku był absolutnie najlepszym zawodnikiem meczu. Gdyby nie kilka pudeł spod samego kosza z drugiej połowy, to w Warszawie zaliczyłby występ niemal bezbłędny.
Pewne natomiast jest to, że Nikola Kocović nawet w kilku procentach nie jest w stanie zastąpić Justice Sueinga. Za tym graczem w obozie Czarnych z pewnością tęsknią. Nawet pomimo wielkiego i ważnego triumfu nad Legią w Warszawie.
Legia Warszawa - Energa Icon Sea Czarni Słupsk 56:70 (12:24, 15:12, 7:18, 22:16)
Legia: Aleksa Radanov 12, Mate Vucić 9 (11 zb), Andrzej Pluta 7, Keifer Sykes 7, Maksymilian Wilczek 6, Kameron McGusty 6, Ojars Silins 5, Dominik Grudziński 4, E.J. Onu 0.
Czarni: Alex Stein 20, Loren Jackson 10, Michał Nowakowski 9, Szymon Tomczak 8, Mateusz Dziemba 7, Jakub Musiał 6, Quincy Ford 5, Fahrudin Manjgafić 3, Nikola Kocović 2, Nikodem Czoska 0.