Gdynianie sprawili wielką niespodziankę i utarli w sobotę nosa Stelmetowi Zielona Góra. Gospodarze grali z wielką pasją, zaangażowaniem i agresją przez całe spotkanie. Wydaje się, że kluczowym momentem spotkania była końcówka drugiej kwarty, kiedy to Asseco udało zbudować się dziesięciopunktową przewagę. Szalał A.J. Walton, który już do przerwy miał na swoim koncie 19 punktów.
- Wola walki z naszej strony była taka, że pozwoliła wygrać mecz. Z technicznej strony, nie pozwoliliśmy zagrać przeciwnikowi szybkiego ataku, do tego dobrze zbieraliśmy na naszej tablicy i utrudniliśmy rywalowi zdobywanie punktów drugiej szansy. To w dużej mierze pozwoliło nam na uzyskanie przewagi - podkreślał David Dedek, który był niezwykle zadowolony z postawy swoich podopiecznych.
W drugiej połowie zielonogórzanie zbliżyli się nawet do gdynian na kilka punktów, ale brakowało im w tych najważniejszych momentach zimnego wyrachowania i skuteczności. Nieco słabiej dysponowany był Przemysław Zamojski, który rzucił zaledwie sześć punktów.
- Był taki moment, kiedy przeciwnik się zbliżył na cztery punkty. Wówczas mieliśmy problemy w ataku, ale po przemeblowaniu ofensywy udało się zdobyć parę punktów. Wtedy także zafunkcjonowała odpowiednio obrona i wróciliśmy do kontroli nad meczem - mówił opiekun gdyńskiego zespołu, który w środę zmierzy się na własnym parkiecie z Treflem Sopot.