LaceDarius Dunn: Nie jestem bohaterem

19 punktów i siedem zbiórek zanotował przeciwko Anwilowi Włocławek LaceDarius Dunn. Amerykanin trafił również kluczową trójkę na pół minut przed końcem meczu. - Nie jestem bohaterem - mówił gracz.

Anwil Włocławek prowadził 63:59 na około minutę przed końcem spotkania, lecz koszykarze AZS Koszalin doprowadzili do remisu, a następnie kluczową akcję dla losów meczu wykonał LaceDarius Dunn. Amerykanin, pomimo dobrej defensywy Anwilu, trafił z dystansu wyprowadzając gospodarzy na prowadzenie 66:63.

- Nie jestem żadnym bohaterem. Zrobiłem to, co musiałem zrobić jako strzelec. Otrzymałem podanie, miałem ułamek sekundy na zastanowienie i rzuciłem. Wpadło. Drugi raz zachowałbym się podobnie - komentował po ostatniej syrenie amerykański shooter.

Włocławianie próbowali ratować sytuację, trójkę w końcówce zaliczył jeszcze Danilo Mijatović, ale ostatecznie to gospodarze zachowali więcej zimnej krwi, wygrywając 70:66.

- Nie chcieliśmy znowu stać się ofiarą czyjegoś triumfu. Bardzo zależało nam na tym, by zgarnąć to zwycięstwo tym bardziej, że graliśmy z czołowym klubem w kraju. Wygraliśmy bo, moim zdaniem, zagraliśmy bardzo dobrze w defensywie w drugiej połowie i umieliśmy znaleźć w sobie pokłady dodatkowej energii w trudnych momentach - dodawał Dunn.

Na ostateczny wynik spotkania wpływ z pewnością miał fakt, że całą drugą połowę trener Milija Bogicević musiał radzić sobie bez swojego podstawowego i jedynego playmakera, Dusana Katnicia, który doznał kontuzji.

- Już słyszałem, że powinniśmy wygrać ten mecz gładko i bez żadnych problemów, bo Anwil miał problemy kadrowe. Twierdzę jednak inaczej. Nie mogliśmy kontrolować tego, co oni grają, ale mogliśmy kontrolować siebie. I właśnie nasz wysiłek uznaję za główny czynnik, który dał znam zwycięstwo - zakończył Dunn.

LaceDarius Dunn rzucił najważniejszą trójkę w meczu z Anwilem
LaceDarius Dunn rzucił najważniejszą trójkę w meczu z Anwilem

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas

Źródło artykułu: