Spacerek mistrza i wicemistrza

Miami Heat i Oklahoma City Thunder z dużą łatwością odnieśli zwycięstwa w swoich pierwszych meczach play off. Mistrzowie NBA rozbili Milwaukee Bucks 110:87.

Brandon Jennings stwierdził niedawno, że Milwaukee pokona Miami w sześciu meczach. Po niedzielnym meczu nic na to jednak nie wskazuje. Co prawda leworęczny snajper Kozłów uzbierał 26 punktów, lecz jego zespół nie miał nic do powiedzenia w starciu z obrońcami tytułu.

LeBron James i spółka już po sześciu minutach mieli 13 punktów zapasu, a w drugiej połowie prowadzili różnicą nawet 25 oczek. Spodziewany MVP sezonu zasadniczego zanotował 27 punktów, 10 zbiórek i osiem asyst, a 20 oczek dołożył Ray Allen.

- Interesuje mnie tylko zwycięstwo, nie zważam na statystyki indywidualne. Wiem, że graliśmy skutecznie w ofensywie, mimo dużej liczby strat jaką popełniliśmy. Dalej zamierzamy grać tak skutecznie - powiedział James.

Heat mieli 56 proc. skuteczności z gry, podczas gdy Bucks tylko 41. Gospodarze wyraźnie wygrali również walkę na tablicach - 46:31.

- Nie mamy nic do stracenia. Nikt nie powinien się niczego bać, po prostu grajmy w koszykówkę - stwierdził Jennings.

Mecz numer dwa we wtorek, ponownie w Miami.

Miami Heat - Milwaukee Bucks 110:87 (26:24, 26:21, 28:20, 30:22)
(L. James 27, R. Allen 20, D. Wade 16 - B. Jennings 26, M. Ellis 22, L. Sanders 6)

Stan rywalizacji: 1:0 dla Heat

Równie łatwo pierwszą wiktorię odnieśli koszykarze Oklahomy City Thunder, którzy pokonali Rakiety różnicą 29 punktów. Goście byli tego dnia na bakier ze skutecznością, trafiając ledwo 36 proc. swoich rzutów.

Przed meczem najwięcej mówiło się o Jamesie Hardenie, który rok temu pomógł Grzmotowi awansować do wielkiego finału, teraz wystąpił w drużynie przeciwnej. Leworęczny brodacz miał 20 punktów, lecz chybił 13 z 19 rzutów.

- To było dziwne uczucie widząc go w zespole przeciwnika. Wiedzieliśmy jednak, że chcemy go pokonać, a to wszystko jest już przeszłością - zapowiadał Kevin Durant.

Skrzydłowy OKC z 24 punktami okazał się najlepszym snajperem wicemistrzów, choć niewiele gorzej spisał się Russell Westbrook (19 pkt, 10 as) a w defensywie postrach siał Serge Ibaka (17 pkt, 7 zb, 3 blk).

- Nie ma żadnego wytłumaczenia dla takiej gry. Fatalnie zagraliśmy zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Na szczęście ten mecz już za nami - przyznał Jeremy Lin, który zagrał słaby mecz (1/7).

Mecz numer dwa w środę, ponownie w Oklahomie.

Oklahoma City Thunder - Houston Rockets 120:91 (26:19, 34:28, 29:19, 31:25)
(K. Durant 24, R. Westbrook 19, S. Ibaka 17 - J. Harden 20, P. Beverley 11, C. Delfino 10)

Stan rywalizacji: 1:0 dla Thunder

Źródło artykułu: