Turów Zgorzelec nie bez problemów pokonał w Tarnobrzegu miejscowe Jezioro. - Spodziewaliśmy się, że nie będzie to dla nas łatwe spotkanie. Siarka jest niezwykle groźna na własnym parkiecie. Byliśmy przygotowani, ze może to być nerwowa potyczka. Udało nam się jednak zatrzymać rywali w drugiej połowie. Zaczęliśmy lepiej bronić i dzięki temu wygraliśmy te zawody - powiedział rzucający Turowa Michał Chyliński.
Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.
W lidze Turów dwukrotnie pokonał Jezioro, a w pierwszym meczu tych drużyn w Tarnobrzegu wręcz zdeklasował ekipę z Podkarpacia. Tym razem dopiero po przerwie zespół z Dolnego Śląska zagrał swój basket. - Przede wszystkim zawiedliśmy na deskach. Siarka ponawiała wiele swoich akcji i dzięki temu zdobyli sporo punktów. Dodatkowo zagrali na bardzo dużej skuteczności, trafiali też za trzy punkty. Po przerwie zagraliśmy inaczej, wyciągnęliśmy wnioski z pierwszej połowie i było już lepiej - dodał Chyliński.
Piekielna bronią Turowa były trójki. W całym meczu zawodnicy ze Zgorzelca trafili aż 14 razy z dystansu. Kluczowym momentem w spotkaniu była końcówka trzeciej kwarty, kiedy to Turów trafił cztery razy za trzy, a sam Chyliński aż trzykrotnie. - Zdajemy sobie sprawę, że mamy wysoki skład i nasi rywali wiedzieli, że będziemy mieć przewagę pod koszem. Postanowili zagęścić grę pod koszem, dzięki czemu otwierały nam się pozycje do rzutów z dystansu. Pozostawało nam tylko to wykorzystać i trafiać. Na nasze szczęście piłka często wpadała do kosza, udało nam się odrobić straty, wyjść na prowadzenie i je utrzymać do końca spotkania - kontynuuje.
Turów rozgrywa bardzo wiele spotkań. W ciągu dwóch tygodni w lutym zespół zagra w sumie aż sześć meczów (wliczając dwa mecze w finale Pucharu Polski). Efektem tego może być zmęczenie, a także ewentualne urazy. - Zdajemy sobie sprawę, że gramy dużo meczów. To zmęczenie z każdym kolejnym spotkaniem na pewno narasta. Nasz sztab szkoleniowy, masażyści, lekarze robią wszystko, abyśmy byli dobrze przygotowani do kolejnych pojedynków. Odpoczywamy tyle, ile możemy. Przed sezonem wiedzieliśmy, że czeka nas tyle gier i przygotowywaliśmy się właśnie pod tym kątem. Fizycznie jesteśmy gotowi na takie coś. To nie może być jednak wymówką. Mamy mocny skład, każdy z nas może coś wnieść do drużyny. Zostały jeszcze cztery miesiące grania. Jesteśmy na to gotowi - stwierdził 27-latek.
Finał Intermarche Basket Cup zapowiada się niezwykle ciekawie. Zagrają w nim najlepsze ekipy w polskiej lidze. Turów będzie miał szanse udowodnienia, że celuje w mistrzostwo w tym sezonie. - Do Koszalina jedziemy po zwycięstwo. To jest jeden mecz. Wygrany przechodzi do finału, przegrany wraca do domu. Wszystko będzie zależało od dyspozycji dnia. Staramy się przygotować do tego turnieju jak najlepiej. Chcemy udowodnić ludziom, że jesteśmy w stanie zdobywać najwyższe laury. Powalczymy tam o zwycięstwo, ale łatwo nie będzie. Z Treflem Sopot w półfinale będzie ciekawy i wyrównany mecz. Mam jednak nadzieję, że zagramy w niedzielnym finale - dodał.
Drużyna z Dolnego Śląska ma spory atut w postaci silnego składu. Każdy z graczy może być bohaterem. Jeśli jeden zawiedzie inny jest go w stanie zastąpić. - To jest na pewno nasz atut. Każdy z nas może coś wnieść do drużyny i wziąć ciężar gry na swoje barki. To spore utrudnienie dla rywali, gdyż nie mogą skupić się tylko na jednym graczu, ale na całym zespole. Będziemy starali się to wykorzystywać - zakończył Michał Chyliński.
Michał Chyliński: Fizycznie jesteśmy gotowi na taką liczbę meczów
Turów Zgorzelec w tym sezonie jest głównym kandydatem do mistrzostwa. Wielu fachowców uważa jednak, że Turów może w decydującym momencie znów zawieść.