Do przerwy Mateusz Kostrzewski miał na swoim koncie 13 punktów i głównie dzięki jego postawie Energa Czarni Słupsk traciła do Anwilu Włocławek tylko dwa punkty, 35:37, wszak inni zawodnicy zespołu przyjezdnych ograniczyli się do bardzo sporadycznego brania na siebie ciężaru gry w ataku.
- W pierwszej połowie był mecz bardzo wyrównany, walka toczyła się punkt za punkt, również dlatego do tego momentu popełniliśmy tylko cztery straty i Anwil nie mógł grać szybko z kontry - komentował tuż po ostatniej syrenie 23-letni zawodnik.
Tuż po przerwie szybko cztery punkty zdobył Oded Brandwein (goście objęli wówczas prowadzenie 42:37), więc wydawało się, że Kostrzewski otrzyma wsparcie w ataku. Nic bardziej mylnego, bowiem to był ostatni dobry fragment meczu w wykonaniu Energi Czarnych, a na domiar złego sam Kostrzewski również przestał trafiać do kosza, dokładając tylko cztery oczka po przerwie.
Anwil wykorzystał indolencję przyjezdnych momentalnie i jeszcze w trzeciej kwarcie wyszedł na prowadzenie 57:46, wygrywając fragment gry między 23. a 30. minutą aż 20:4. - Niestety w drugiej połowie zupełnie straciliśmy koncentrację i zaczęliśmy popełniać błędy w obronie, co Anwil momentalnie wykorzystał i zdobywał łatwe punkty po naszych stratach. Dzięki naszym błędom oni zdobyli aż 23 punkty, a my dzięki ich stratom tylko cztery. Dlatego Anwil wygrał i dlatego właśnie w ogóle znaczenia nie miało to, że wygraliśmy walkę na tablicach i zanotowaliśmy aż 15 zbiórek w ataku - tłumaczył Kostrzewski.
Polski skrzydłowy wrócił do lepszej formy po dwóch słabszych spotkaniach z PGE Turowem Zgorzelec (sześć oczek w 37 minut) i Polpharmą Starogard Gdański (jeden punkt w 20 minut).
Mateusz Kostrzewski: Anwil zrobił przewagę tylko dzięki naszym błędom
Gra Mateusza Kostrzewskiego była jedynym pozytywnym akcentem Energi Czarnych Słupsk w starciu z Anwilem. Polski skrzydłowy został najlepszym strzelcem, ale jego punktów zabrakło po zmianie stron.