To był wielki dzień polskiej koszykówki - rozmowa z Michałem Michalakiem, zawodnikiem Trefla Sopot

Michał Michalak w rozmowie z nami wspomina czasy, kiedy reprezentacja Polski U-17 mierzyła się w finale Mistrzostw Świata z reprezentacją Stanów Zjednoczonych.

Karol Wasiek: Michał, czy data 11 lipca 2010 roku z czymś ci się kojarzy?

Michał Michalak: Podejrzewam, że albo wygraliśmy półfinał, albo przegraliśmy finał, nie pamiętam dokładnie.

To był przegrany finał ze Stanami Zjednoczonymi. Jak pamiętasz tamten dzień?

- To był na pewno wielki dzień dla polskiej koszykówki, dla mnie i dla całego naszego zespołu, bo mimo, że przegraliśmy, był to historyczny sukces można powiedzieć, naszego rocznika i w ogóle młodzieżowej koszykówki w Polsce.

Jak w ogóle pamiętasz ten dzień finałowy? Były jakieś wielkie emocje związane z tym meczem?

- To było takie pierwsze w historii nasze doświadczenie, spotkaliśmy się z rówieśnikami z Ameryki i na pewno chcieliśmy wtedy wygrać ten mecz. To były wielkie emocje, byliśmy wtedy niepokonani, jak i oni i była to dla nas szansa,  doświadczenie i wielki dzień. Przegraliśmy tamten finał, ale ogólnie cały występ był na pewno bardzo na plus, był to jeden z fajniejszych dni, które przeżyłem.

Zdajesz sobie sprawę z tego, że w tamtej drużynie Stanów Zjednoczonych grało takich dwóch zawodników, którzy w tym roku zostali wybrani w Drafcie?

- Z tego, co wiem to już 5 zawodników jest w NBA. Podejrzewam, że większość będzie w NBA prędzej, czy później. Ich rozwój przebiega trochę inaczej niż nasz na pewno. Mają na to wpływ różne czynniki, warunki urodzenia i nie tylko. Oni są atletyczni od urodzenia, ale my też robimy swoje. Ci zawodnicy urodzili się w Ameryce, są na pewno bardzo utalentowani i będą grali w NBA, będą robili wielkie kariery. Mam nadzieję, że i nam będą pisane udane kariery.

[b]

Będziesz obserwował ich losy w lidze NBA?[/b]

- Na pewno. Ogólnie śledzę NBA, także z ciekawości z pewnością zerknę jak to wygląda u nich, jak ich rozwój przebiega.

Można to chyba nazwać wydarzeniem, że Polacy U-17 mogli spotkać się w finale z Amerykanami, którzy będą odgrywali za jakiś czas kluczowe role w NBA? To jest raczej niespotykane.

- Tak, mieliśmy kontakt z zawodnikami, którzy byli tacy, jak my, byli w tym samym wieku, na podobnym, porównywalnym poziomie i teraz oni są tam, gdzie każdy z nas marzy, żeby być w NBA. To było dobre doświadczenie. Wiemy jak przebiega rozwój u nas i wiemy, jak przebiega rozwój ich jako zawodników, więc na pewno będę śledził, tak, jak mówiłem, z ciekawością to, jak ich losy się potoczą.

Powiedz, co stało się z tą reprezentacją Polski U-17? Uważasz, że ten rozwój poszedł w dobrą stronę, czy w złą stronę? Oczywiście z każdym następnym rokiem reprezentacja była starsza, ale zawodnicy byli ci sami.

- Każdy obrał jaką własną ścieżke. Każdy z nas został w Polsce, przynajmniej do poprzedniego roku i nasz rozwój szedł poprzez wdrażanie się w drużyny seniorskie. Po tym sukcesie każdy z nas grał gdzieś na drugoligowych albo pierwszoligowych parkietach. W tym sezonie jest to tak, że dwóch zawodników, Tomek Gielo wcześniej wyjechał, Przemek Karnowski wyjechał w tym roku. Większość z nas już odgrywa jakieś albo kluczowe role w słabszych zespołach albo jest w zespołach lepszych, które walczą o tytuł, albo grają na europejskich parkietach, także ten rozwój przebiega postępowo, czyli idziemy w górę. Myślę, że można będzie to ocenić za kilka lat, np. za pięć i wówczas zobaczymy ilu zawodników tej drużyny będzie grało w reprezentacji lub będzie stanowiło o jej sile.

Jeden z kluczowych zawodników tamtej reprezentacji Mateusz Ponitka już odgrywa jakąś tam rolę w reprezentacji Polski. On faktycznie był taką gwiazdą tej reprezentacji U17? Jak to wyglądało w środku?

- Mieliśmy równy skład, trzon zespołu, który przebywał na każdym zgrupowaniu od samego początku, od pierwszego zgrupowania U16. Było tych kilku zawodników, którzy odgrywali najważniejsze role. Raz jeden rzucał więcej punktów, raz mniej, ale byliśmy jakby takim zespołem, który posiadał dużą siłę rażenia. Mieliśmy przewagę fizyczną pod koszem nad innymi zespołami, mieliśmy dobrego rozgrywającego, zagrożenie z obwodu, także mieliśmy wszystkie te jakby czynniki, które pozwalały nam zagrażać z różnych perspektyw. Teraz każdy musi się rozwijać indywidualnie, żeby jego kariera szła do przodu, żeby potem mógł w zespołach seniorskich odgrywać jakąś ważną rolę.

Michał Michalak jest pewien, że przy trenerze Tabaku poprawi swoje umiejętności
Michał Michalak jest pewien, że przy trenerze Tabaku poprawi swoje umiejętności

Przygotowując się do tego wywiadu dowiedziałem się także, że byłeś w Stanach Zjednoczonych i brałeś udział w meczu Nike Hoop Summit. Co mógłbyś o tym powiedzieć? Jak to się w ogóle stało, że tam się znalazłeś?

- Myślę, że stało się dlatego, że dobrze zagrałem na MŚ U-19, gdzie byłem bodajże piątym strzelcem. Zagraliśmy bardzo dobre mistrzostwa, bo przegraliśmy w ćwierćfinale z Litwą, która potem była mistrzem świata i dość niefartownie trafiliśmy na nich w tym ćwierćfinale. Gdyby nie to, może udałoby nam się nawet zajść wyżej. Po tych mistrzostwach pojechałem w tym roku w kwietniu na camp. To było pięć dni treningów i mecz finałowy z Amerykanami z High School. Mogę powiedzieć, że to było bardzo fajne doświadczenie dla mnie. Miałem okazję ten tydzień trenować z zawodnikami najlepszymi ze świata do lat dziewiętnastu. Nawiązanie znajomości, poznanie od wewnątrz tego świata NBA, też trochę obiektów i trenerów, poza tym gra po raz kolejny z przeciwnikami z Ameryki. Ten mecz wygraliśmy, to był drugi raz chyba w historii tych występów, tych meczów, więc ogólnie było to bardzo fajne doświadczenie, a przy okazji możliwość pokazania się szerszemu gronu odbiorców.

Ty chyba zdobyłeś wtedy 5 punktów. A kto tam się wyróżniał wśród zawodników reszty świata?

- Tak. Z zawodników reszty świata na pewno Andrew Wiggins, to jest 95' rocznik, on podejrzewam, że będzie pierwszym numerem draftu za dwa lata, bo to jest zawodnik naprawdę z potencjałem, warunkami fizycznymi. Jeszcze był Leo Westermann, który gra teraz w Partizan i jest pierwszą jedynką.

Gdy czytałem wypowiedzi i analizy dziennikarzy amerykańskich po tym meczu, to oni stwierdzili, że dobrze korzystasz korzystasz z zasłon, docenili także twój dobry rzut, ale mówili, że słabo grasz jeden na jeden. To faktycznie jest twoja wada?

- To na pewno wiąże się z odpowiednią pracą nóg i pracą na siłowni. Akurat w tamtym systemie, tzn. w Ameryce wiąże się to trochę z inną kulturą, zawodnicy są innego typu. Ja nie jestem mega atletycznym, czarnoskórym skoczkiem (śmiech). Pracuję nad tym, żeby się wzmocnić, ale wiadomo, ciężko się gra przeciwko tego typu atletycznym zawodnikom. Trzeba nad tym pracować, żeby wzmocnić ciało, wtedy jest dużo łatwiej przepychać się, walczyć w obronie itp.

Powiedz, czy wybierając Trefl Sopot kierowałeś się tym, że jest szansa pokazać się w Europie?

- Po cześci też. Trefl Sopot jest znaną marką w Polsce, i od tego sezonu będzie grał w pucharach europejskich, także jest to jeden z aspektów na pewno, którym kierowałem się też przy wybieraniu klubu. Trefl jest jakby klubem z możliwością, perspektywą patrzenia w przyszłość, jako rozwój klubu i walki o najwyższe cele, tak że dlatego można wskoczyć na wyższy poziom koszykarski.

[b]

Cieszysz się, że będą tacy wymagający rywale na waszej drodze w Eurocupie?[/b]

- Z teoretycznie słabszymi rywalami moglibyśmy mieć na papierze większe szanse. Teraz też możemy powalczyć o wyjscie z grupy, ale wylosowaliśmy rywali z czołowych pozycji w tych koszykach, znane, naprawdę silne zespoły z dużymi budżetami, dużymi pieniędzmi. Podchodzimy z nastawieniem walki i wygrania każdego meczu. Nie mamy nic do stracenia, jesteśmy pierwszy raz w tych pucharach, będziemy się starali grać i walczyć. Te zespoły będą dla nas dobrym przetarciem na przyszłość, na pewno pomogą nam się rozwinąć.

Nie wiem, czy wiesz, ale za każdą postawioną złotówkę można wygrać 80 zł, jeśli Trefl Sopot wygra Euro Cup, skusisz się?

- To ciekawy zakład. Przemyślę to. (śmiech)

Wracając jeszcze do trenera Tabaka. Czy to jest trener, przy którym możesz zrobić postęp w swojej grze?

- Myślę, że na pewno. To trener, który ma bardzo duże doświadczenie jako zawodnik i jako trener również. Pochodzi ze szkoły hiszpańskiej, także nabył wiedzę jako asystent, dużo widział, dużo się na pewno nauczył, co nam teraz przekazuje. Myślę, że uczy nas wielu aspektów, głównie nacisk jest kładziony na obronę. Trener wprowadza system defensywny, który polega na nacisku przeciwnika, agresywności, co rzadko się w Polsce spotyka. W naszej lidze niewiele klubów gra taką agresywną obronę, nacisk na całym boisku, tak że jest to nowe doświadczenie, które będę mógł poprawić. Poza tym różne aspekty gry ofensywnej, także czytanie gry i rozumienie koszykówki na wyższym poziomie. Bycie w klubie, granie z silnymi zespołami, silniejszymi w lidze samo w sobie daje doświadczenie i pozwala poprawić swoje wyniki.

Chyba takim twoim pierwszym wyzwaniem jest wywalczenie sobie miejsca w składzie na stałe? Bo na razie to tak przebijasz się do pierwszego składu.

- Można tak powiedzieć, minuty w rotacji są rozdzielane przez trenera. Na pewno każdy z nas, zawodników, walczy o to, grać jak najwięcej. Trzeba pokazać na boisku, że jest się wartym tego, żeby na niego stawiać.

Źródło artykułu: