Amerykańskie media wiele spekulowały w ostatnim czasie na temat jego flirtu z ekipą Los Angeles Lakers. Niektórzy byli niemal pewni tego, że koszykarz złoży podpis pod kontraktem sygnowanym również przez Mitcha Kupchaka. Nic z tych rzeczy.
Jak donosi Sam Amick ze SportsIllustrated, Matt Barnes doszedł do porozumienia z rywalem zza miedzy i w przyszłym sezonie będzie reprezentował barwy Los Angeles Clippers. Kontrakt ma zostać podpisany w piątek.
Jest to kolejny koszykarz, który przenosi się do mniej znanej drużyny z Miasta Aniołów, która w ostatnim czasie wzmacnia się na potęgę. Najpierw przyszły solidne wybory w Drafcie, dzięki którym do L.A. zawitali Blake Griffin oraz DeAndre Jordan, później dzięki udanym ruchom transferowym udało się sprowadzić między innymi Chrisa Paula czy Carona Butlera.
Prawdziwy przełom dokonany został jednak tego lata. Clippers "podkradli" już dwóch byłych graczy Lakers - Lamara Odoma (mistrza NBA z 2010 roku) oraz Matta Barnesa, jak również sprowadzili tak cenione nazwiska jak Grant Hill czy Jamal Crawford. W tym składzie, po cichu, mogą stać się rzeczywistym konkurentem dla rywala zza miedzy, a pojedynki między goszczącymi w Staples Center drużynami będą miały wyjątkowo dużo podtekstów, być może nawet najwięcej w historii.
Prawdopodobnie jeszcze nigdy nie było w tym mieście tak silnych dwóch zespołów.
Warto przypomnieć, że Barnes ma za sobą ciekawą historię pojedynków z liderem Lakers, Kobe Bryantem. Jeszcze jako gracz Orlando Magic, którzy spotkali się później w NBA Finals z Jeziorowcami, zadarł z "Black Mambą", wdając się z nim niemal w bójkę na parkiecie podczas meczu w Amway Arena. Po sezonie dołączył jednak do Bryanta i przez dwa lata grali u swojego boku.
Tymczasem Steve Nash, jeden z nowych nabytków Lakers, robi podobno wszystko, aby do drużyny przyszedł również jego były kolega, Leandro Barbosa, który ma za sobą udany występ na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie.