Mistrzynie Polski, podobnie zresztą jak inne zespoły z utęsknieniem czekają już na świąteczną pauzę, która pozwoli im trochę odpocząć i złapać oddech po kilkunastu bardzo ciężkich tygodniach. Zanim jednak to nastąpi, podopieczne trenera Jose Ignacio Hernandeza będą musiały wykrzesać z siebie sporo sił, bowiem w przeciągu kilku najbliższych dni przyjdzie im rozegrać trzy niezwykle trudne spotkania. W pierwszym z nich zmierzą się na wyjeździe z francuskim Basket Montpellier. - Myślę, że sam mecz najlepiej zweryfikuje jak potoczy się ta rywalizacja. Czasem wiele zależy od dyspozycji drużyny w danym dniu, czy też przebłysku poszczególnych zawodniczek. Mogę zapewnić jednak, że dołożymy wszelkich starań do tego, by przeciwniczki ani na chwilę nie uwierzyły, że mogą nas pokonać - zapowiada Joanna Czarnecka.
Dla krakowianek ta konfrontacja będzie o tyle ważna, że w przypadku ewentualnego zwycięstwa umocnią się na czele swojej grupy, co jest niezwykle ważne w kontekście awansu do kolejnej fazy rozgrywek Euroligi. Pierwsze miejsce, bowiem pozwoli im uniknąć spotkania się z teoretycznie najsilniejszymi zespołami Starego Kontynentu. - Mam tego świadomość i na pewno podejdziemy do tej rywalizacji odpowiednio nastawione. Zrobimy zatem wszystko, by zgarnąć pełną pulę i na święta udać się w dobrych humorach - optymistycznie twierdzi środkowa Wisły.
Jej dobry nastrój nie powinien dziwić. Ostatnimi czasy w obozie mistrza Polski panują wyśmienite nastroje i na chwilę obecną nic nie wskazuje na to by coś w tej kwestii miało ulec zmianie. Po zeszłotygodniowym pokonaniu Spartaka, co prawda widząc spore rozluźnienie w szeregach zawodniczek można było mieć lekkie obawy o ich dalszą koncentrację, ale ligowe spotkanie z Widzewem Łódź pokazało, że nie ma najmniejszych powodów do zmartwień. - Jesteśmy profesjonalistkami i wiemy kiedy można się trochę pośmiać, a kiedy trzeba ciężko pracować. Po Spartaku faktycznie zapanowała chwila rozluźnienia, ale w momencie gdy przychodzi nam podejść do kolejnej rywalizacji, nie ma mowy o zabawie. Uważam, że potrafimy rozgraniczyć obie te rzeczy i mimo zaledwie paru dni pozostałych do przerwy świątecznej z pewnością będziemy walczyć na maksimum swoich możliwości - z pewnością siebie deklaruje była reprezentantka Polski.
Dodatkową siłę drużynie ze stolicy Małopolski może dać też wspomniana przed chwilą wygrana nad rosyjskim potentatem, która odbiła się szerokim echem w koszykarskim światku. W trakcie tej potyczki Wiślaczki udowodniły, bowiem same sobie, że potrafią grać na absolutnie najwyższym poziomie i co za tym idzie, pokonać na swojej drodze dosłownie każdego. 29-letnia zawodniczka jednak woli nie zapędzać się tak do przodu w rokowaniach. - To prawda, w minioną środę odniosłyśmy spory sukces, ale nie należy zapominać, że każda rywalizacja toczy się swoimi prawami. W tym wypadku bardzo pomogli nam kibice i własna hala, w której czujemy się zdecydowanie bardziej komfortowo. Na wyjazdach tych czynników już nie ma, w związku z czym trudniej jest o korzystny rezultat, niezależnie od tego kto jest przeciwnikiem.
W tym wszystkim o tyle niekorzystnym aspektem jest to, że najbliższe trzy mecze koszykarkom spod Wawelu przyjdzie rozegrać właśnie na terenie rywala, więc śmiało można powiedzieć, że ten finisz będzie kosztował je sporo sił. - Zgadzam się z tym i warto dodać, że w przypadku wyjazdów często dochodzi jeszcze zmęczenie związane z podróżą. Chciałabym jednak, podobnie jak cały zespół zwyciężyć w tych trzech konfrontacjach i przedłużyć naszą serię zwycięstw - odważnie deklaruje Czarnecka i po chwili dodaje. - Tyle, że nie będzie to wcale łatwe, bo oprócz najbliższego starcia z BLMA czekają nas jeszcze potyczki z CCC Polkowice i Lotosem Gdynia, które mają równie wielkie apetyty na zwycięstwo.
Prawdziwych mistrzów poznaje się jednak po tym, jak potrafią sobie radzić w trudnych sytuacjach, a Wiślaczki bez wątpienia mają w sobie ducha zwycięzcy. Wobec tego wszystkim związanym z krakowskim klubem pozostaje mieć nadzieję, że ich faworytki nie zawiodą i tym razem również pokażą prawdziwą klasę, jak na czempiona przystało.