- Nie podejmowaliśmy dobrych decyzji na parkiecie. Po raz pierwszy znaleźliśmy się przed szansą awansu i niestety ją zmarnowaliśmy. Musimy odbudować morale, aby zwyciężyć po raz ostatni w tej serii - stwierdził trener Scott Skiles. Spore rozczarowanie po stronie Kozłów to Brandon Jennings i John Salmons. Obydwaj zawodnicy mieli spore problemy ze skutecznością. Pierwszy zdobył 12 punktów (4/15 z gry), a drugi dołożył 8 oczek (2/13).
- Pomimo tego, że nie znajdujemy się w dobrej sytuacji, to nie składamy broni. Nie możemy zmarnować dorobku całego sezonu - powiedział Jennings, który przyznał także, że jego zespół nie wykorzystał wyśmienitej okazji do zakończenia rywalizacji.
Przyjezdni mieli świetną trzecią kwartę, w której zmiażdżyli zespół z Milwaukee. Kozły przez długi czas nie były w stanie umieścić piłki w koszu. Po akcjach między innymi Jamala Crawforda i Josha Smitha prowadzenie Hawks systematycznie rosło. W pewnym momencie przewaga podopiecznych Mike'a Woodsona wynosiła dwadzieścia punktów.
W ostatniej odsłonie Bucks wlali trochę nadziei w serca swoich kibiców. Odrabiali straty i na 5:41 przed zakończeniem pojedynku po wolnych Jerry'ego Stackhouse'a gospodarze tracili siedem punktów. Jastrzębie zadały jednak decydujący cios i przypieczętowały swoją wygraną.
Najwięcej oczek dla miejscowych (20) zdobył Carlos Delfino. Po stronie Hawks najskuteczniejszy był Crawford (24 pkt).
Milwaukee Bucks - Atlanta Hawks 69:83 (19:16, 15:15, 11:29, 24:23)
Milwaukee: Carlos Delfino 20, Brandon Jennings 12, Kurt Thomas 11 (9 zb), John Salmons 8, Jerry Stackhouse 7, Luke Ridnour 5, Luc Richard Mbah a Moute 4, Ersan Ilyasova 2, Dan Gadzuric 0.
Atlanta: Jamal Crawford 24, Joe Johnson 22 (6 as), Al Horford 15 (15 zb), Josh Smith 10 (9 zb), Mike Bibby 10, Marvin Williams 2 (8 zb), Maurice Evans 0, Mario West 0, Zaza Pachulia 0.
Stan rywalizacji: 3:3
Zakończył się piękny sen Kevina Duranta i Oklahoma City Thunder. Los Angeles Lakers okazali się lepsi w serii i to oni przeszli dalej. Trzeb jednak przyznać, że teamowi z Kalifornii dopisało szczęście. - Wiedzieliśmy, że będzie nam ciężko. Nie pomyliliśmy się. Nie ma co się dziwić, ponieważ Thunder to bardzo dobry zespół - powiedział Phil Jackson, który prowadzi Jeziorowców.
Zespół z Miasta Aniołów w czwartej kwarcie kilkakrotnie uciekał na siedem punktów. Gospodarzom nie przeszkodziło to jednak w odrobieniu strat. Po trójce na przełamanie bardzo nieskutecznie grającego Kevina Duranta (5/23 z gry) Thunder przegrywali 87:91. Kolejne dwie akcje należały do Russella Westbrooka. Rozgrywający OKC oddał celny rzut, a kilkadziesiąt sekund później popisał się akcją 2+1, po której miejscowi przejęli palmę pierwszeństwa. Podopieczni Scotta Brooksa powiększyli jeszcze dystans do trzech oczek. Później zacięły im się jednak celowniki i przez dwie i pół minuty nie byli w stanie oddać celnego rzutu. Indolencję strzelecką rywali bezwzględnie wykorzystali Jeziorowcy.
Straty zmniejszył Kobe Bryant (93:94). Thunder próbowali się odgryźć, ale kolejne pudło zaliczył Westbrook. Kalifornijczycy mieli 17 sekund na rozegranie akcji. Tradycyjnie już to Bryant miał zadać decydujący cios. Próba okazała się nieskuteczna. Po tablicą szczęśliwie dla Lakers zaczaił się dobrze grający w tym meczu na deskach Pau Gasol (18 zb), który dobił rzut kolegi. - Dobrze, że udało mi się zdobyć punkty. Słowa uznania należą się naszym rywalom, którzy grali wyśmienicie - stwierdził Hiszpan. Westbrook próbował jeszcze odwrócić losy meczu, ale piłka nie znalazła drogi do kosza.
32 punkty dla zwycięzców zaliczył Bryant. Po stronie przegranych najwięcej oczek (26) miał Durant.
Oklahoma City Thunder - Los Angeles Lakers 94:95 (27:26, 20:27, 26:23, 21:19)
Oklahoma City: Kevin Durant 26, Russell Westbrook 21 (9 as), Jeff Green 16, Nenad Krstić 11 (11 zb), Serge Ibaka 10 (8 zb), Thabo Sefolosha 4, Nick Collison 4, James Harden 2, Eric Maynor 0.
Los Angeles: Kobe Bryant 32 (7 zb), Shannon Brown 11, Derek Fisher 11 (6as), Pau Gasol 9 (18 zb), Lamar Odom 9 (7 zb), Ron Artest 7, Andrew Bynum 6, Luke Walton 5, Jordan Farmar 3, Josh Powell 2.
Stan rywalizacji: 4:2 dla Los Angeles
Awans: Los Angeles
Jeziorowcy poznali swojego rywala w półfinale Konferencji Zachodniej. Są nim koszykarze Utah Jazz, którzy na własnym parkiecie po raz czwarty w rywalizacji pokonali Denver Nuggets.
Zawodnicy z Salt Lake City pomimo prowadzenia w pierwszej połowie różnicą 15 punktów, dopiero w czwartej kwarcie zapewnili sobie zwycięstwo. Spory wkład wniósł Carlos Boozer. Skrzydłowy Jazz zaliczył imponujące double - double (22 pkt i 20 zb). Jednak to nie on, a debiutant Wesley Matthews był najlepszym strzelcem drużyny (23 pkt).
Nuggets, którzy nigdy nie wygrali serii best-of-seven przegrywając 2:3 (Jazz natomiast zawsze przechodzili dalej przy stanie 3:2 - przyp. aut.), odrobili straty i znaleźli się na czele. Zaczęli jednak popełniać kosztowne błędy. Było to po myśli miejscowych, którzy od stanu po 95 zanotowali run 11:0 i tym samym przypieczętowali swój sukces.
Radość w EnergySolutions Arena została zmącona urazem Derona Williamsa. Rozgrywający Jazz na 17 sekund przed końcem wpadł na zasłonie na Chrisa Andersena
Dla Denver 30 punktów zdobył Chauncey Billups.
Utah Jazz - Denver Nuggets 112:104 (32:23, 24:31, 27:26, 29:24)
Utah: Wesley Matthews 23, Carlos Boozer 22 (20 zb), Paul Millsap 21 (11 zb), Deron Williams 14 (10 as), Ronnie Price 12, Kyle Korver 10, C.J. Miles 8, Kosta Koufos 2, Kyrylo Fesenko 0, Sundiata Gaines 0, Othyus Jeffers 0.
Denver: Chauncey Billups 30 (8 as), Joey Graham 21 (10 zb), Carmelo Anthony 20 (12 zb), Ty Lawson 10, Chris Andersen 6, Johan Petro 5, Arron Afflalo 5, Kenyon Martin 4, J.R. Smith 3, Malik Allen 0.
Stan rywalizacji: 4:2 dla Utah
Awans: Utah