Anwil zgodnie z planem - relacja z meczu Stal Stalowa Wola - Anwil Włocławek

Stal Stalowa Wola przegrała szósty mecz z rzędu. Tym razem zielono-czarni musieli uznać wyższość trzeciej drużyny poprzedniego sezonu, Anwilu Włocławek. Ozdobą pojedynku była rywalizacja braci Wołoszynów.

Anwil Włocławek do Stalowej Woli przyjeżdżał w roli zdecydowanego faworyta. Niespodzianki nie było i "Rottweilery" pewnie zwyciężyły ze Stalą 107:78. Losy meczu rozstrzygnęły się w drugiej połowie, w której włocławianie dominowali na parkiecie. Przed nimi ostatni pojedynek sezonu zasadniczego z Asseco Prokomem Gdynia, którego stawką jest pozycja lidera PLK przed fazą play off. Stal już w sobotę rozpocznie rywalizację w pre play off z AZSem Koszalin.

Tak Stal, jak i Anwil przystępowali do potyczki osłabieni. W szeregach Stalowców zabrakło zmagającego się ostatnio z chorobą Michała Gabińskiego. Na parkiecie nie pojawił się również podstawowy rozgrywający Anwilu, Krzysztof Szubarga, który przed konfrontacją ze Stalą leczył kontuzję. - Dopiero we wtorek dowiedziałem się od lekarza, że mogę zacząć powoli trenować. Nie było sensu i możliwości, żebym wystąpił - tłumaczył zawodnik.

Początek meczu miał zaskakujący przebieg. Po punktach Marka Miszczuka, byłego zawodnika Anwilu i Tomasza Andrzejewskiego, wychowanka włocławskiego klubu Stal prowadziła 5:0. Goście pierwsze oczka zdobyli za sprawą Nikoli Jovanovicia dopiero po blisko czterech minutach gry. Ekipa trenera Bogdana Pamuły nie zwalniała jednak tempa i po celnym rzucie z dystansu Miszczuka było 18:10 dla Stalowców. Wówczas pogoń za gospodarzami rozpoczęli podopieczni trenera Igora Griszczuka. Przewaga stalowowolan topniała, a po pierwszej odsłonie wynosiła tylko jeden punkt - 23:22.

Tak dobry dla miejscowych wynik to efekt skutecznych rzutów z obwodu - Stal oddała ich w pierwszej kwarcie aż pięć. W drugiej kwarcie już tak dobrze nie było i Anwil zaczął "odjeżdżać" rywalom. Ze stanu 35:36 zrobiło się 35:47, ale jeszcze przed przerwą Stalowcy zdołali nieco zniwelować straty. Wynik po pierwszej połowie - 47:41 dla "Rottweilerów". Drugą odsłonę do udanych mogą zaliczyć bracia Wołoszynowie. Grający w Stali Michał i reprezentujący barwy Anwilu Bartłomiej zdobyli w niej po osiem punktów, czyli połowę ze swego dorobku. Jak zapewniał Michał Wołoszyn, w starciu z włocławianami nie skupiał się na rywalizacji z młodszym bratem. - Jak wyszliśmy na parkiet to nie było już brata, tylko kolejny zawodnik w niebieskiej koszulce, z numerem 11 na plecach - stwierdził Michał Wołoszyn.

W trzeciej kwarcie przyjezdni odebrali zespołowi Bogdana Pamuły nadzieję walki o zwycięstwo. Najpierw Stal niemal dogoniła gości i przegrywała tylko 45:47, ale później włocławianie udowodnili dlaczego są w czubie tabeli. Z biegiem czasu różnica poziomów dzieląca oba zespoły stawała się coraz bardziej widoczna. Stalowcy nie byli w stanie podjąć walki takiej, jak chociażby w pierwszej odsłonie i już po 30. minutach gry stało się jasne, że Anwil wygra to spotkanie. Prowadzenie 82:63 dawało przyjezdnym komfort gry w ostatniej odsłonie. W niej trzecia drużyna ubiegłego sezonu przekroczyła magiczną barierę 100 punktów, ostatecznie wygrywając 107:78.

Stal Stalowa Wola - Anwil Włocławek 78:107 (23:22, 18:25, 22:35, 15:25)

Stal Stalowa Wola: Miszczuk 18 (4x3), M. Wołoszyn 16 (2x3), Andrzejewski 13 (1x3), Godbold 10 (2x3), Pydych 9 (2x3), Malczyk 7 (1x3), Klima 5, Partyka 0, Jarecki 0.

Anwil Włocławek: Jovanović 23 (1x3), B. Wołoszyn 16 (1x3), Tujlković 14 (2x3), Chanas 12 (1x3), Pluta 12 (2x3), Winkelmann 11, Sullivan 8, Joyce 7 (1x3), Dunn 4.

Sędziowali: Marcin Kowalski, Dariusz Lenczkowski, Bartłomiej Wojdak.

Źródło artykułu: