Na poniedziałkowym spotkaniu, które odbyło się w Dzień Martina Luthera Kinga Jr., Golden State Warriors ulegli Celtics aż 85-125. Była to ich największa porażka na własnym parkiecie od 15 stycznia 1985 roku. Mimo wcześniejszych przygotowań Warriors nie zdołali powstrzymać Bostonu.
Steve Kerr od dawna jest znany jako krytyk Donalda Trumpa. Podczas ostatniej Konwencji Partii Demokratycznej wygłosił mowę popierającą Kamalę Harris w wyborach prezydenckich 2024.
W trakcie swojego przemówienia nawiązał do charakteru przywództwa, mówiąc: - Wierzę, że przywódcy powinni wykazywać się godnością i mówić prawdę. Czyż nie chcielibyśmy tych samych cech u naszego prezydenta?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego
Po ogłoszeniu wyników wyborów, w których Trump zdobył drugą kadencję, Kerr sarkastycznie skomentował sytuację, odnosząc się do wcześniejszych twierdzeń o fałszerstwach wyborczych.
- Chcę, aby dobrze mu się wiodło przez następne cztery lata. Cieszę się, że tym razem nie było mowy o oszustwach wyborczych - powiedział Kerr.
Mimo intensywnych przygotowań Warriors nie zdołali zatrzymać gwiazdy Celtics. Jayson Tatum zdobył dla Bostonu 22 punkty, Kristaps Porziņģis dołożył 18, a Jaylen Brown 17. Celtics, po raz czwarty z rzędu, przegrali pierwszy mecz sezonu z Warriors, ale w rewanżu zdecydowanie się zrewanżowali.