PGE Turów wygrywa po raz pierwszy (relacja)

Zgorzelczanie znakomicie zagrali po przerwie i - w głównej mierze dzięki defensywie - zatrzymali podkoszowych Śląska Wrocław. Do zespołu powrócił David Logan, który chociaż raził skutecznością, to zdobył dziesięć punktów i PGE Turów zwyciężyć 67:56.

Chociaż początek meczu był bardzo nerwowy z obu stron, to jednak wrocławianie rozpoczęli rewelacyjnie spotkanie w Zgorzelcu. Goście, głównie za sprawą Bartosza Diduszko i Olivera Stevicia, po pięciu minutach gry prowadzili 10:2. Punktował jednak Dragisa Drobnjak i gdy Andres Rodriguez zabrał piłkę w koźle Rashidowi Atkinsowi, a punkty zdobył Thomas Kelati, to Rimas Kurtinaitis poprosił o czas na żądanie.

PGE Turów po tej przerwie zacieśnił obronę pod koszem, co wymusiło proste błędy Śląska i możliwość wyprowadzenia kontrataków. Wicemistrzowie Polski zbliżyli się do rywala, jednak sama końcówka kwarty ponownie należała graczy z Wrocławia, bowiem równo z końcową syreną za trzy trafił Dewan Robinson i Śląsk po pierwszych dziesięciu minutach prowadził 18:11.

- Nieźle zaczęliśmy ten mecz, ale fatalnie go zakończyliśmy. Zbyt dużo czasu spędzaliśmy w obronie, zamiast zdobywać punkty i w tej sposób nie da się wygrać z Turowem – komentował na pomeczowej konferencji prasowej Rimas Kurtinaitis, litewski szkoleniowiec Śląska.

Zgorzelczanie od początku drugiej kwarty zaczęli grać zupełnie mądrzej i jeszcze mocniej w obronie. David Logan, powracający na parkiet po kontuzji, w końcu trafił do kosza, a także szybciej grać zaczął Rodriguez i PGE Turów wyszedł na prowadzenie 23:22, które stopniowo powiększał. Zespół prowadzony przez Saso Filipovskiego w pewnym momencie tej odsłony spotkania prowadził aż 19:4! Śląsk jednak cały czas był blisko gospodarzy, dzięki konsekwentnej grze pod kosz, a także przewadze w zbiórkach. Mimo wszystko, to PGE Turów schodził do przerwy prowadząc trzema punktami (36:33).

Po przerwie Śląsk częściej szukał swoim punktów dalej od kosza, chociaż Jared Homan i Oliver Stević w pierwszych dwóch kwartach zebrali dziewięć piłek i zdobyli jedenaście punktów. Wrocławianie z dystansu grali jednak na tyle nieskutecznie, że zgorzelczanie - dzięki mądrej grze i poprawionej zbiórce - szybko odskoczyli na dziewięć oczek. Goście kompletnie pogubili się we własnej obronie strefowej i nie potrafili także trafić do kosza, o czym świadczy rzuconych zaledwie pięć punktów w trzeciej kwarcie. W ostatnich minutach PGE Turów w dalszym ciągu dzięki zbiórkom w ataku miał możliwość ponawiać akcje i przez to kontrolował wynik meczu.

Siedemnastokrotni mistrzowie Polski w czwartej kwarcie rzucili się do odrabiania strat, jednak czekało ich niezwykle ciężkie zadanie – zniwelować trzynastopunktową przewagę gospodarzy. Na cztery minuty przed końcem spotkania Śląsk zbliżył się na sześć punktów, jednak szybko celnym rzutem za trzy odpowiedział rozpędzony w drugiej połowie Thomas Kelati, chwilę później po minięciu Robinsona trafił także Logan i PGE Turów znów prowadził ponad dziesięcioma punktami. Ostatecznie wicemistrzowie Polski, dzięki kontrolowanej grze, zwyciężyli ze Śląskiem 67:56 i - w półfinałowej rywalizacji do czterech wygranych - objęli prowadzenie 1:0.

Gospodarze swoją niezwykłą determinacją w obronie wymusili na gościach aż czternaście strat, a sami popełnili tylko siedem. - Nasi rozgrywający, czyli Rashid Atkins i Dewan Robinson popełnili bardzo dużo strat i to również było jedną z przyczyn naszej porażki – dodawał Kurtinaitis.

Zgorzelczanie spotkanie zakończyli z nienajlepszym procentem rzutów za trzy punkty (21 procent),z czego Logan i Kelati oddali osiemnaście rzutów, trafiając zaledwie cztery takie próby. Najlepszym strzelcem okazał się jednak ten drugi i mógł być tym bardziej szczęśliwy, że kilka godzin wcześniej urodziła mu się córka – Lili.

- Moi gracze zrealizowali na boisku wszystkie założenia. Graliśmy dobrze w obronie i walczyliśmy po obu stronach parkietu pod koszami, przy czym nasza gra była mądra – mówił po meczu Saso Filipovski, szkoleniowiec PGE Turowa. – Nasz procent rzutów za trzy nie był najlepszy, ale myślę, iż mamy możliwości, by rzucać lepiej, chociaż Śląsk jest bardzo dobrym zespołem – dodawał Filipovski, który po wygranej nie popadał w huraoptymizm, lecz zaczął koncentrować się przed wtorkowym rewanżem.

PGE Turów Zgorzelec - Śląsk Wrocław 67:56 (11:18, 25:15, 15:5, 16:18)

PGE Turów: Thomas Kelati 15, David Logan 10, Dragisa Drobnjak 9, Iwo Kitzinger 8, Robert Witka 8, Andres Rodriguez 7, Slobodan Ljubotina 5, Marko Scekić 5 i Vjeko Petrović 0.

Śląsk: Rashid Atkins 13, Dewan Robinson 13, Oliver Stević 11, Jared Homan 7, Aivaras Kiausas 5, Dominik Tomczyk 4, Bartosz Diduszko 3, Kamil Chanas 0, Torrell Martin 0 i Paweł Mróz 0.

Źródło artykułu: