[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Naszą rozmowę chciałbym rozpocząć od spotkania, do którego doszło pod koniec maja w siedzibie właściciela klubu pana Kazimierza Wierzbickiego. To nim zapadły konkretne decyzje na temat pana dalszej pracy w Treflu Sopot. Czy mógłby pan uchylić rąbka tajemnicy ws. tego spotkania?[/b]
Żan Tabak, trener Trefla Sopot: Oczywiście. Spotkanie dotyczyło dalszego funkcjonowania tego projektu i drogi, którą mamy wspólnie podążać w następnych miesiącach. Nie ukrywam, że zależało mi na poznaniu wszystkich informacji na temat przyszłości klubu, by jak najszybciej podjąć decyzję ws. pracy na sezon 2023/2024.
To była trudna decyzja?
Nie. I zdradzę też od razu, że finalna decyzja nie była podyktowana tylko kwestiami sportowymi. Mocno brałem pod uwagę kwestie lojalnościowe. Chodzi mi o to, że rok temu umówiłem się z panem Wierzbickim i jego rodziną na długoletni projekt. Umówiliśmy się na coś konkretnego i byłoby mocno nie-fair z mojej strony, gdybym po roku pracy zrezygnował i wyjechał do innego miejsca. Nie mógłbym tego zrobić panu Wierzbickiemu. To człowiek, który wiele dał polskiej koszykówce i zasługuje na największy szacunek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można im pozazdrościć. Tak spędzili miesiąc miodowy
To prawda, że miał pan na stole inne oferty?
Tak. Miałem propozycje z innych klubów, ale - mówiąc szczerze - nie rozważałem ich. Skupiłem się na Treflu. Po rozmowie z moją rodziną podjąłem decyzję o kontynuowaniu pracy w Sopocie. Taką decyzję przekazałem klubowi kilka dni po naszej rozmowie w siedzibie właściciela Kazimierza Wierzbickiego.
Przejdźmy do spraw sportowych. Jaki profil zespołu zbudował pan na sezon 2023/2024? Czego możemy spodziewać się po grze Trefla Sopot?
Zacznę od pewnej anegdoty. Niedawno mój nowy asystent Radosław Soja zadał mi podobne pytanie: "trenerze, jakiego typu zawodników chciałbyś pozyskać do swojego systemu?" Odpowiedziałem mu szczerze i konkretnie: "nie ma czegoś takiego jak: mój system". Moja odpowiedź wynika z tego, że mamy określoną kwotę pieniędzy, z którą idziemy na rynek wspólnie z dyrektorem Tomaszem Kwiatkowskim i szukamy jak najlepszych zawodników. Później - dzięki nabytej wcześniej wiedzy i doświadczeniu - dopasowuje system do tych graczy, których udało nam się uzyskać. Nie jestem typem trenera, który ma swój system i za wszelką cenę szuka graczy do tej filozofii. Nie jest najważniejsze to, by grać wg. mojego systemu. Tak to nie działa. Kupuję możliwie najlepszych graczy na rynku i dopasowuję się do nich.
Rozumiem, że pewne cechy zawodników, których szuka pan na rynku, pozostają niezmienne: ambitni, głodni, żądni sukcesu?
Tak. Tylko czy w tym jest coś wyjątkowego? Myślę, że nie, bo każdy trener szuka takich zawodników na rynku. Zdziwiłbym się, gdyby któryś z trenerów wypowiedział się w inny sposób. Ale jest jedna rzecz, na którą warto zwrócić uwagę. To fakt, że każda z lig w Europie ma swoją specyfikę i charakterystykę. Np. w Hiszpanii, która jest uznawana za najlepszą ligę w Europie, nie gra się aż tak fizycznie. Stawia się na inne elementy: technikę, taktykę, indywidualne umiejętności. Dlatego należy mieć na uwadze fakt, których zawodników potrzebujesz do danej ligi. Choć jest jest jeszcze jeden ważny aspekt.
Jaki?
Ogromna różnica polega na tym, czy dany zespół występuje w europejskich pucharach, czy tylko w polskiej lidze. Przekonałem się o tym na własnej skórze w poprzednim sezonie. Rok temu próbowałem działać na tych samych metodach, które stosowałem w trakcie pobytu w Zielonej Górze. I to był ogromny błąd. Pomyliłem się, bo nie wziąłem pod uwagę mocy, jaką ma gra w europejskich pucharach. Wtedy do Zastalu potrafili przyjść gracze z wysokiej półki za niższe pieniądze głównie ze względu na występy w VTB. W Treflu - mimo pieniędzy - nie mieliśmy magnesu na takich zawodników. Zrobiłem błędne założenie, które zmieniłem w tym roku. Teraz szukaliśmy koszykarzy, którzy zgodzą się grać tylko w polskiej lidze. Muszę też dodać, że w tym roku znacznie bardziej bazowałem na wiedzy Tomasza Kwiatkowskiego, który jest świetnie zorientowany w realiach polskiej ligi. Przez lata przeprowadził mnóstwo transferów, ma też dobre znajomości z agentami.
Jak wyglądały takie rozmowy w trakcie okna transferowego?
Myślę, że nie powiem w tej sprawie nic nadzwyczajnego. Nie ma w tym żadnych teorii spiskowych, choć wiem, że wy Polacy lubicie snuć takie teorie (śmiech). Tu wszystko jest jasne i przejrzyste. Siadaliśmy z Tomkiem do stołu. Kilku agentów przysłało nam kandydatury różnych zawodników. To są te słynne listy z dostępnymi graczami. Oglądaliśmy wybranych graczy - wspólnie z asystentem Radkiem Soją. Później dokonywaliśmy analizy: ten umie to, ten tego nie potrafi i tak dalej. Mogę zdradzić, że w tym roku obejrzałem rekordową liczbę zawodników.
Którzy zawodnicy pasują do polskiej ligi? Jak pan charakteryzuje Orlen Basket Ligę?
Polska liga jest bardzo fizyczna, ma swoje kryteria sędziowania, do których musisz się dopasować, jeśli chcesz w tej lidze dobrze funkcjonować. I żeby było jasność: ja tego nie krytykuję. To nie jest ani dobre, ani złe. Każda liga ma swoją własną specyfikę sędziowania.
Czy jest pan zadowolony ze zbudowanego składu?
Na ten moment mogę wypowiadać się w samych superlatywach. Jestem bardzo zadowolony z zawodników. To przyjemność pracować z tą grupą ludzi. Pracują na każdym treningu bardzo ciężko, starają się egzekwować nasze założenia na boisku. Widzę duże poświęcenie i zaangażowanie. Nikt nie narzeka, każdy chce być ważną częścią zespołu. To mi się bardzo podoba.
Mam wrażenie, że w tym roku proces budowania składu przebiegał zupełnie inaczej niż miało to miejsce w zeszłym roku.
Zgadza się. To słuszne spostrzeżenie. W minionym roku proces budowy składu trwał bardzo długo, jeszcze w trakcie sezonu ściągaliśmy zawodników. Teraz chcieliśmy to zmienić, zadziałać kompletnie inaczej. Pozyskaliśmy graczy do rozpoczęcia okresu przygotowawczego. Czy to nam da sukces? Tego nikt nie wie. Nikt nie ma takiej wiedzy.
W zeszłym sezonie miał pan dwóch asystentów: Toniego Tena i Krzysztofa Roszyka. Obu już nie ma, a w ich miejsce pojawił się Radosław Soja. Czy to problem, że będzie tylko jeden asystent?
Nie. Gramy tylko w PLK, więc tej pracy nie będzie aż tak dużo. Poza tym - z uwagi choćby na inflację - nasz budżet jest relatywnie mniejszy, więc staraliśmy się w pewnych kwestiach zaoszczędzić pieniądze. Musieliśmy coś wybrać kosztem czegoś innego. To normalne działanie w funkcjonowaniu spółki.
Czy były prowadzone rozmowy z Andrzejem Plutą na temat nowego kontaktu?
Dwukrotnie zaoferowaliśmy mu propozycję nowego kontraktu. Jedna z tych ofert padła jeszcze w trakcie poprzedniego sezonu. Za każdym razem spotykaliśmy się z odmową. Powiem krótko: każdy robi to, co uważa najlepsze dla samego siebie.
Jaki jest cel Trefla Sopot na sezon 2023/2024?
Wiesz, że nie lubię tego pytania. Cel to jedno, a rzeczywistość to drugie. Naszym życzeniem jest to, by zrobić krok do przodu w porównaniu do ostatniego sezonu. Mam nadzieję, że uda nam się to osiągnąć, ale należy pamiętać, że liga strasznie się wyrównała. Uważam, że jest wiele drużyn, które dokonały wzmocnień, do Polski przyjechało sporo ciekawych zawodników.
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Victor Sanders, gwiazda Anwilu Włocławek: Po to wróciłem do Polski!
- Przemysław Frasunkiewicz: Sanders jeszcze lepszy, Garbacz przejmie rolę Greene'a
- Grzegorz Kamiński: Powrót do Arki lepszym wyborem niż Legia [WYWIAD]
- Aaron Cel: To prawdopodobnie mój ostatni sezon [WYWIAD]