Nowa rola znanego koszykarza. W historycznym finale jest telewizyjnym ekspertem

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Paweł Kikowski
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Paweł Kikowski

Dla Kinga Szczecin to dziewiąty sezon w Energa Basket Lidze. Przez osiem lat istotnym koszykarzem ekipy z Pomorza Zachodniego był Paweł Kikowski. Największy sukces klubu ogląda jednak z innej perspektywy.

Paweł Kikowski był koszykarzem Kinga od pierwszego sezonu szczecińskiej drużyny w Energa Basket Lidze. Rok temu doszło do głośnego rozstania, a strzelec trafił do lokalnego rywala, PGE Spójni Stargard. King w sezonie 2022/2023 awansował do finału Energa Basket Ligi i po czterech meczach prowadzi 3:1 z WKS Śląskiem Wrocław.

Medalu z Kingiem nie zdobył, ale historyczny dla Szczecina finał oglądał w Netto Arenie z zupełnie innej perspektywy. Paweł Kikowski komentował finał, jako ekspert w przedmeczowym oraz pomeczowym studio transmitującej rozgrywki stacji Polsat Sport. Innymi gośćmi byli trenerzy Marek Popiołek i mieszkający podobnie, jak Kikowski w Szczecinie Marek Łukomski (obecnie szkoleniowiec Rawlplug Sokoła Łańcut).

Patryk Neumann, WP SportoweFakty: Jak się odnajdujesz w roli telewizyjnego eksperta w finałach Energa Basket Ligi?

Paweł Kikowski, były koszykarz Kinga Szczecin, ostatnio grający w PGE Spójni Stargard: Bardzo dobrze. Trochę trema jest, bo to jednak pierwszy raz takie siedzenie i wypowiadanie się przed kamerą. Może wywiadów trochę udzieliłem w życiu, ale to jest coś zupełnie innego. Fajna przygoda i mam nadzieję, że nie ostatni raz.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękna partnerka Arkadiusza Milika zakończyła pewien etap

Okazja szczególna, bo w finale gra King Szczecin, a dwa ostatnie mecze odbyły się w Netto Arenie.

Niesamowita historia. Szczecin w finale. Niesamowita atmosfera również na trybunach. Ogromne święto koszykówki. Pełna hala Netto Arena. Nic tylko oglądać i tym bardziej siedzieć w studio i opowiadać o tym.

Pomimo ośmiu lat spędzonych w Kingu Szczecin nigdy nie zagrałeś w wypełnionej całkowicie kibicami Netto Arenie. Nawet na derbowych meczach z PGE Spójnią nie było kompletu. Zazdrościsz trochę kolegom, którzy grają w tym finale?

Na pewno ta frekwencja bije wszystkie wcześniejsze mecze, które tutaj rozgrywałem, jako Wilk Morski. Na pewno trochę zazdrość jest natomiast zasłużyli chłopaki żeby była pełna hala. Jest to finał PLK także trzeba dopingować.

Prezes Krzysztof Król doczekał się sukcesu. King zdobył pierwszy medal, a nadal jest duża szansa, że szczeciński zespół sięgnie po złoto.

Dokładnie, bardzo duża szansa. Na pewno prezes jest już po części zadowolony, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc na pewno Wilk ostrzy kły na mistrzostwo.

W studio poprzedzającym czwarty mecz przypomniałeś ćwierćfinał Suzuki Pucharu Polski. W Kingu brakowało wtedy Tony'ego Meiera i szczeciński zespół przegrał. Trochę przewidziałeś to, co się wydarzy. W pierwszej części piątkowego meczu brakowało Bryce'a Browna, a w drugiej nie mógł grać Zac Cuthbertson. Ponownie, gdy King miał luki w składzie przegrał.

Zabranie jednego strzelca z drużyny trochę psuje plany. Śląsk w tym meczu mógł zastosować obronę, którą Wilki stosowały cały czas przeciwko drużynie z Wrocławia. Role się odwróciły, a na pewno zabrakło jeszcze Cuthbertsona, który zawsze był takim glue guy'em, klejem obronnym.

Jego dwa przewinienia niesportowe oznaczające konieczność udania się do szatni wykorzystał Jeremiah Martin, który zdobył 33 punkty.

Dokładnie, ale też wydaje mi się, że podszedł inaczej do tego spotkania. Nie bał się rzutów za trzy punkty. Widać było, że chce je oddawać. To był zupełnie inny Jeremiah niż ten z poprzednich meczów, gdzie kozłował, miał pozycję, ale nie do końca chciał wyprostować rękę. Będąc na tym poziomie musisz być agresywnym, pewnym siebie i rzucać jeśli jesteś otwarty.

Zwycięstwo Śląska jeszcze odwróci losy całej rywalizacji? Odbędzie się szósty mecz w Szczecinie?

Może rzeczywiście dojść do szóstego meczu w Szczecinie, ale czy odwrócą się losy rywalizacji? Do tego jeszcze bardzo daleko. Nadal King Szczecin jest faworytem i ma jeszcze trzy mecze, żeby zamknąć serię. Są na to duże szanse. Nie pamiętam żeby w sezonie King przegrał cztery mecze z rzędu.

Zmieńmy temat. Czy po tym, co w kolejnych rundach play-off zagrała Legia Warszawa jeszcze bardziej żałowałeś, że grając przeciwko tej ekipie z PGE Spójnią Stargard w ćwierćfinale nie udało się odnieść zwycięstwa?

Na pewno żałowałem natomiast nasza forma w play-offach nie była najwyższa. Trzeba to sobie uczciwie przyznać, że nie dojechaliśmy na play-offy. Mieliśmy trochę problemów zdrowotnych przed play-offami. Nasz lider Courtney nie trenował długo i zabrakło tej jego energii. Jeśli twój lider, który praktycznie posiada piłkę przez 75 proc. czasu nie jest w formie ciężko wygrać. W finale to było widać po Śląsku, gdy w pierwszych trzech meczach Martin nie błyszczał.

Jak duża była to niespodzianka, że Legia skończyła sezon bez medalu? Po ćwierćfinałach wydawało się, że to jest pewniak do miejsca na podium.

Mam troszeczkę odmienne zdanie. Gdy z nimi graliśmy wydawało mi się, że nie są taką typowo play-offową drużyną. Grali jakby na zbyt dużym luzie. Ciężko to opisać, ale w mowie ich ciała nie było widać takiego zacięcia typowo play-offowego.

Jak wygląda twoja sytuacja transferowa? Rozmowy z PGE Spójnią Stargard już się toczą?

Na razie jestem wolnym zawodnikiem. Kontrakt mi się skończył. Czekam na oferty i na tę ze Spójni również.

Zobacz także: Zwrot akcji w finale PLK? "Szampany przynoszą pecha"
Arkadiusz Miłoszewski: Trochę dostaliśmy po uszach. Teraz się zacznie prawdziwy finał

Komentarze (0)