Katastrofalna kwarta finalisty Energa Basket Ligi. "Trafiają się przestoje, z których bardzo trudno wrócić"

PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Jakub Nizioł (z lewej) i Mateusz Kostrzewski
PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Jakub Nizioł (z lewej) i Mateusz Kostrzewski

Koszykarze Kinga Szczecin byli 20 minut od mistrzostwa Polski. Fatalna kwarta sprawiła, że zamiast świętować przed własną publicznością, muszą myśleć o poniedziałkowym meczu we Wrocławiu z WKS Śląskiem.

Po trzech wysokich zwycięstwach w finale Energa Basket Ligi King Szczecin był na najlepszej drodze do mistrzostwa Polski. To mogło się wydarzyć już w piątkowym meczu rozgrywanym w Netto Arenie. Tak się jednak nie stało, a fani pamiętający wcześniejsze sezony mogli sobie przypomnieć koszmarne trzecie kwarty, które były częstym obrazkiem w grze Kinga.

Po 20 minutach szczeciński zespół miał niewielką przewagę (48:46), ale w kolejnej odsłonie kompletnie się pogubił przegrywając tę część aż 4:24. Gospodarze trafili tylko 2/16 prób z gry (0/9 za trzy).

- Takie jest piękno koszykówki, że trafiają się przestoje, z których bardzo trudno wrócić. Uważam, że i tak mieliśmy dobry powrót. Po takiej trzeciej kwarcie trudno wygrać mecz - nie ukrywał w rozmowie z WP SportoweFakty skrzydłowy Kinga, Mateusz Kostrzewski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękna partnerka Arkadiusza Milika zakończyła pewien etap

Szczeciński zespół nie wykorzystał wyjątkowej okazji żeby zdobyć mistrzostwo przed własną publicznością. Teoretycznie może mieć jeszcze jedną taką szansę jednak wcześniej chciałby wyjaśnić losy tytułu w Hali Stulecia we Wrocławiu.

- W piątek Śląsk postawił nam najtrudniejsze warunki. Nie udało się tego meczu wygrać. Analizujemy błędy, jedziemy do Wrocławia i tam mamy plan żeby to zakończyć. W trzech wygranych meczach pokazaliśmy kibicom, że potrafimy wygrywać z tym zespołem grając piękną i efektowną koszykówkę. nadal mamy dobre nastroje. Wierzymy we własne umiejętności i jedziemy wyrwać ten mecz - podkreślił Mateusz Kostrzewski.

Jaki jego zdaniem wpływ na porażkę 75:85 miały kadrowe problemy Kinga Szczecin (czytaj więcej tutaj)? Z kontuzją po wcześniejszym meczu zmagał się Bryce Brown i na parkiecie pojawił się w drugiej połowie. Po 16 minutach do szatni musiał udać się Zac Cuthbertson. To efekt dwóch przewinień zakwalifikowanych przez sędziów, jako niesportowe.

- Uważam, że ogólnie nasz atak nie był taki, jak powinien być. Nie było tej energii. Mieliśmy gorszą skuteczność. Przytrafiła nam się porażka, gorszy mecz, ale zawsze po takich gorszych momentach gra się lepiej. Musimy się zregenerować, przemyśleć to, co było złe w tym meczu i wrócić silniejsi - ocenił koszykarz, który w osiem minut zdobył pięć punktów.

Skrzydłowy ma już doświadczenie ze wcześniejszych finałów Energa Basket Ligi i Pucharu Polski. W ostatnich meczach gra mało, ale najważniejsze są zwycięstwa zespołu. Właśnie takie podejście całej drużyny zaprowadziło Kinga Szczecin tak daleko. - Mamy bardzo dobry kolektyw. Każdy akceptuje swoją rolę i wnosi coś na boisko. Myślę, że cała drużyna bardzo fajnie się ze sobą komponuje - podsumował Mateusz Kostrzewski.

Zobacz także: Spory ruch na rynku. Oto możliwe transfery
Wielki rzut gwiazdy reprezentacji Polski! Ponitka trafił na zwycięstwo

Komentarze (1)
avatar
Armia Obca Wschód
10.06.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Żartobliwie rzecz ujmując King pisze historię nawet w aspekcie, którego pewnie by niechciał bo jak zdobędzie misia to będzie to chyba pierwszy mistrz, który w fazie play-off miał kwartę, w któr Czytaj całość