Serbski szkoleniowiec, Milos Mitrović od sezonu 2022/2023 będzie prowadził zespół Twarde Pierniki Toruń. 32-latek dalej mógł być w Gdyni, ale nie chciał już dłużej czekać na rozwój wydarzeń w Arce i ostatecznie przyjął propozycję z toruńskiego klubu. Tutaj - za niewielkie pieniądze - zbudował ciekawą drużynę, która jest mieszanką młodości i rutyny. Bardzo ważną postacią jest Aaron Cel, reprezentant Polski, który... brał także udział w procesie budowania drużyny. Jego relacje z agentami pomogły ściągnąć do PLK rozgrywającego Jordana Burnsa.
Z naszych informacji wynika, że torunianie za czterech obcokrajowców płacą około 12-13 tysięcy dolarów miesięcznie. To są małe środki, jeśli weźmiemy kwoty, jakie funkcjonują w innych drużynach. Niektórzy więcej wydają miesięczne na jednego gracza. Mitrović doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale jest optymistą przed zbliżającym się sezonem. Na inaugurację torunianie grają z Treflem Sopot, który jest jednym z kandydatów do zdobycia medalu w PLK.
- Teraz chciałem mieć większy potencjał w ataku, by być w stanie odpowiedzieć na to, co dzieje się w lidze. W PLK liczą się umiejętności strzeleckie, gracze z pozycji 1/2 odgrywają gigantyczną rolę. Szukaliśmy graczy, którzy są kreatywni i są w stanie indywidualnymi akcjami sami zdobywać punkty. To bardzo istotne. Obrona? O nią się nie martwię, bo wiem, że jesteśmy w stanie to poukładać - mówi nam Milos Mitrović.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Andrejczyk na wakacjach. Wybrała nietypowy kierunek
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jest pan cierpliwym człowiekiem?
Milos Mitrović, nowy trener Twardych Pierników Toruń: To zależy, w których aspektach życia. Jeśli chodzi o koszykówkę, to raczej jestem niecierpliwy.
Pytam nieprzypadkowo, bo latem mógł pan zostać w Arce Gdynia, ale nie chciał pan czekać na rozwój wydarzeń i finalnie podjął decyzję o przenosinach do Twardych Pierników Toruń. Wychodzi na to, że gdyby pan poczekał, nadal byłby trenerem w Gdyni. Dobrze to rozumiem?
Tak. Miałem rozmowę z prezesem Sęczkowskim, który miał już pewne ustalenia, ale brakowało konkretów na papierze. Ja z kolei miałem bardzo konkretną propozycję ze strony Twardych Pierników Toruń. Czułem to, że władzom toruńskiego klubu bardzo zależało na tym, by podpisać ze mną kontrakt. Otrzymałem sporo telefonów, cały czas próbowano mnie przekonać. W pewnym momencie stwierdziłem, że czas podjąć konkretną decyzję i dlatego też trafiłem do klubu z Torunia.
Żałuje pan, że tak wyszło, patrząc na to, co dzieje się w gdyńskim klubie?
Nie mogę w ten sposób powiedzieć, bo mam bardzo dobrą sytuację w Toruniu. Klub jest świetnie zorganizowany, wszyscy ciężko pracują, by zespół miał jak najlepsze warunki do treningu i grania. Hala jest zawsze dostępna do treningów. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Na nic nie mogę narzekać. Tego niestety nie mogłem powiedzieć o tym, co działo się w Gdyni. Trochę się męczyliśmy, by zespół mógł funkcjonować na odpowiednim poziomie. Chodzi mi o przyjazd obcokrajowców czy dostępność hali. W Toruniu mogę się w 100 procentach skupić na koszykówce.
Ale w okresie transferowym łatwo pan nie miał, bo pieniędzy do wydania wcale dużo nie było. I to mówiąc delikatnie.
Ostatnio prezes mi powiedział, że mamy najprawdopodobniej jeden z najmniejszych budżetów w lidze, ale naszą siłą jest to, że w klubie jest sporo osób, które robiły wszystko, by ta drużyna wyglądała jak najlepiej. Zaczynając od prezesa Piotra Barańskiego, przechodząc do sztabu szkoleniowego (ogromną pracę wykonał Jarosław Zawadka - dop. red.), a kończąc na... zawodnikach.
Jak to?
Chciałbym tutaj wymienić Aarona Cela, który bardzo nam pomógł w rekrutacji zawodników i poszerzenia przestrzeni komunikacyjnej z innymi agentami. Aaron ma świetne relacje we Francji i przez te relacje udało nam się pozyskać jednego zawodnika. To Jordan Burns. Podsumowując: udało nam się w budżecie, który mieliśmy na to przeznaczony, zbudować bardzo ciekawy skład, czego najlepszym potwierdzeniem są sparingi. Zobaczymy, jak to się rozwinie w trakcie sezonu. Jestem optymistą!
Wspomniał pan Aarona Cela, zawodnika, który po raz pierwszy w barwach Twardych Pierników zagra... na inaugurację ligi. Czy to nie jest problem, że on z wami nie trenował i nie rozegrał ani jednego sparingu?
Obawiałem się nieco o okres przygotowawczy, bo nie ukrywam, że miałem w nim ogromne wsparcie podczas procesu budowania składu. On grał rolę asystenta. Chciałem go mieć od początku, ale widziałem u niego ogromną chęć gry w reprezentacji Polski podczas EuroBasketu. Bardzo mu na tym zależało. W ogóle nie chciałem stawać mu na drodze. Uszanowałem jego decyzję. Aaron Cel był ze mną w stałym kontakcie, rozmawiał też z innymi zawodnikami. Kilka dni temu napisał mi kapitalną wiadomość.
Jakie to były słowa?
To była następująca wiadomość: "trenerze, proszę się nie martwić o moją formę, przyjadę przygotowany i zmotywowany. Oglądam sparingi, znam wszystkie zagrywki. Nie chcę żadnego wolnego. Będzie dobrze!"
W jaki sposób dobierał pan zawodników do składu?
Po poprzednim sezonie, gdzie mieliśmy jedną z lepszych obron w lidze, chciałem mieć zawodników, którzy potrafią też zdobywać punkty. Nie oszukujmy się, ale w Arce mieliśmy z tym duże problemy. Dlatego teraz chciałem mieć większy potencjał w ataku, by być w stanie odpowiedzieć na to, co dzieje się w lidze. W PLK liczą się umiejętności strzeleckie, gracze z pozycji 1/2 odgrywają gigantyczną rolę. Szukaliśmy graczy, którzy są kreatywni i są w stanie indywidualnymi akcjami sami zdobywać punkty. To bardzo istotne. Obrona? O nią się nie martwię, bo wiem, że jesteśmy w stanie to poukładać.
To prawda, że Stefana Kenicia chciał pan w Arce Gdynia przed sezonem 2021/2022?
Tak. I Marcusa Burke'a też! Cieszę się, że teraz obu udało się sprowadzić. Mam taki zeszyt z nazwiskami, które sprawdzam rok po roku. Zależy mi na tym, by mieć jak najlepszy przegląd sytuacji na rynku. Podam taką ciekawostką z tego lata.
Proszę bardzo.
Naszym numerem jeden na liście rozgrywających był Marlain Veal, który kilka dni temu podpisał kontrakt za dużą kwotę w Chinach. My z nim poważnie negocjowaliśmy, byliśmy nawet w stanie przeznaczyć na tego gracza połowę naszego budżetu płacowego. Uważam, że to świetny gracz, ale no niestety, nie przyjął naszych warunków.
Na waszej liście był też Diante Watkins?
Tak, ale on był poza naszym zasięgiem. Musielibyśmy wydać na niego 3/4 budżetu płacowego na graczy zagranicznych. Nie było nas stać na niego. Po prostu. To świetny gracz, który na pewno będzie ważną postacią słupskiego zespołu. Trener Mantas Cesnauskis już niejednokrotnie pokazał, że potrafi wybierać zawodników do składu. Teraz znów pozyskał ciekawych graczy.
Czy budżet płacowy na graczy zagranicznych w Twardych Piernikach wynosi około 12-13 tysięcy dolarów miesięcznie?
Nie wiem, skąd ma pan takie informacje, ale coś w tym jest, co pan mówi...
Nie oszukujmy się: to są małe środki, jeśli weźmiemy kwoty, jakie funkcjonują w innych drużynach. Niektórzy więcej wydają miesięczne na jednego zawodnika.
Tak jest. Dlatego powtórzę jeszcze raz: bez udziału wszystkich ludzi w klubie i ich zaangażowania, nie mielibyśmy szans powalczyć z innymi w tej lidze.
Pieniądze grają rolę?
Fajnie to ostatnio określił mój prezes, Piotr Barański. Powiedział, że te drużyny o większej kasie mają początkowo lepszą pozycję, ale w grę wchodzą też inne aspekty: trener, trening, atmosfera w klubie i w zespole. To są te wartości pozamaterialne.
Typuje się was do bycia "czarnym koniem" rozgrywek. Pan się z tym zgadza?
Miło mi słyszeć takie słowa. Ostatnio Roman Tymański, z którym współpracowałem w Gdyni, powiedział mi, że zbudowaliśmy fajną drużynę, z którą trzeba będzie się liczyć w lidze. To budujące, ale pamiętajmy, że teoria a praktyka nie zawsze idą w parze. Ja też nie mam takiego doświadczenia, by powiedzieć, że na pewno będziemy świetnie grali. Trzeba poczekać na rozwój wydarzeń. Ale... jestem optymistą!
Zobacz także:
Mamy to! Wielka chwila dla polskiego sportu
"Trzy dni i po sprawie". Tak debiutant trafił do ekstraklasy
Jakub Wojciechowski: Mam ogromny niedosyt [WYWIAD]
Wojciech Kamiński: Dzisiaj BCL wyżej niż EuroCup