Afera w kolarstwie. Witold Bańka po kolejnych doniesieniach ponawia swój apel

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / Piotr Kucza / Witold Bańka, minister Sportu i Turystyki
Newspix / Piotr Kucza / Witold Bańka, minister Sportu i Turystyki
zdjęcie autora artykułu

Oprócz zastraszania, seksu z nieletnimi i gwałtu w aferze w polskim kolarstwie istnieje też doping - ujawniliśmy dziś. Po tych doniesieniach szybko zareagował Witold Bańka.

W tym artykule dowiesz się o:

W ubiegłą sobotę (25.11.) w WP SportoweFakty ukazał się wywiad z Piotr Kosmalą, który uruchomił całą lawinę zdarzeń. Tego samego dnia Witold Bańka zaapelował o dymisję całego zarządu. Według ministra sportu, tylko katharsis całego środowiska, może pomóc dyscyplinie.

Na jaw wyszły nagrania jednego z październikowych posiedzeń zarządu PZKol. Już wtedy prezes Dariusz Banaszek wiedział o tym, co wykazał audyt. Zdawał sobie sprawę z seksu z nieletnimi i gwałtów. Padają jednak również słowa na temat dopingu.

- Co mnie to obchodzi? A powiedział... Co więcej? Przetaczał krew, podawał EPO czy kradł? - wrzeszczał Banaszek. - Od tego jest prokuratura, proszę bardzo - tam - wtórował mu jeden z członków zarządu.

To może być gwóźdź do trumny PZKol. Witold Bańka jest przeciwnikiem niedozwolonego wspomagania organizmu. Kiedy wyszła na jaw afera z dopingiem wśród ciężarowców, również nawoływał do dymisji związku.

ZOBACZ WIDEO: Czesław Lang: Musimy rozwiązać zarząd i wybrać nowych ludzi. Naszymi problemami interesują się za granicą

Bańka dał czas zarządowi PZKol na dymisję do końca tygodnia. Jeżeli tak się nie stanie, to w najbliższy poniedziałek ministerstwo rozpocznie swoją procedurę i złoży wniosek do sądu rejestrowego o wprowadzenie kuratora.

Przeczytaj także:

Seksafera to nie jedyny problem PZKol. Padły słowa o "przetaczaniu krwi i EPO"

Czterech członków zarządu PZKol podało się do dymisji. Kosmala nie będzie kandydował do nowych władz

Dramatyczna sytuacja w PZKol. "Pensje nie wpłynęły" - skarżą się pracownicy biura

Witold Bańka ostro o zarządzie PZKol. Daje mu kilka dni na dymisję

Źródło artykułu: