W telefonie ofiary napisał jedno słowo. Ta sprawa wstrząsnęła Zębem

Materiały prasowe / Policja Zakopane / Wizja lokalna z udziałem Józefa C.
Materiały prasowe / Policja Zakopane / Wizja lokalna z udziałem Józefa C.

- Nie wierzyłam w to, dopóki nie przywieźli go w trumnie - wyznała Danuta Majerczyk, matka 16-letniego Marcina z Zębu. W 2014 roku najwyżej położona miejscowość w Polsce żyła koszmarnym morderstwem.

Ząb, poza swoim malowniczym położeniem, kojarzy się niemal wyłącznie z Kamilem Stochem, trzykrotnym mistrzem olimpijskim. To tu wychował się i mieszka do dziś jeden z najlepszych zawodników w historii skoków narciarskich. W 2014 roku kwestie związane ze sportem zeszły tu jednak na drugi plan.

11 sierpnia przed godziną 8 rano niedaleko szlaku prowadzącego z Brzezin na Halę Gąsienicową leśniczy zauważyli ciało młodego mężczyzny leżącego w błocie. Nie miał przy sobie dokumentów. Ktoś zaciągnął mu kaptur na głowę. Leżał przy nim telefon, w którym widniało słowo "Sasquatch" czyli Wielka Stopa. Notatkę sporządzono około 4.30 rano. Wtedy chłopak prawdopodobnie już nie żył.

Podpis

Wcześniej we wsi odbył się festyn. Strażackie Śpasy. 16-letni Marcin Majerczyk poszedł na niego z rodzeństwem. Bawił się z przyjaciółmi do późnej nocy. Po godzinie 3 ślad po chłopaku zaginął. Nie wrócił też do domu, mimo że jest oddalony od miejsca organizacji festynu zaledwie o kilkaset metrów. Nie odbierał telefonu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wielka awantura w meczu dzieci!

Zwłoki znalezione w lesie szybko powiązano ze zniknięciem Marcina. Podczas identyfikacji fakt ten tylko się potwierdził.

Sekcja wykazała, że Marcina pięciokrotnie uderzono tępym narzędziem w głowę. Najprawdopodobniej młotkiem.

Policja najpierw wytypowała trzech młodych ludzi, którzy mieli zatargi z Marcinem, ale po przesłuchaniach okazało się, że nie mają nic wspólnego ze zbrodnią. Zatargi zresztą polegały głównie na braku sympatii do Marcina, który był ogólnie niezwykle lubianą postacią.

Nie uczył się najlepiej, przez co miał problemy w szkole, ale był człowiekiem z duszą na ramieniu. Trudno było znaleźć w Zębie osobę, która powiedziałaby złe słowo na Marcina. Nie wdawał się w konflikty, był uśmiechniętym nastolatkiem, prowadzącym spokojne życie. Pomagał strażakom-ochotnikom. Swoją przyszłość chciał zresztą związać z OSP. Dorabiał jako fiakier na Gubałówce. We wczesnej młodości gościł nawet na okładce "Bravo Sport" jako miłośnik sportu.

Policja skupiła się na podpisie prawdopodobnego sprawcy. Szybko zauważono, że "Sasquatch" to tytuł jednej z piosenek rapera Ice Cuba, który w klipie morduje maczetą ludzi w lesie. Dziś teledysk przepełniony przemocą ma prawie 14 milionów odtworzeni na YouTube.

Policja zwróciła też uwagę na ślady samochodu, którym prawdopodobnie przywieziono Marcina w pobliże szlaku turystycznego. W miejscu, w którym znaleziono ciało, było mnóstwo błota. A więc auto, którym sprawca przyjechał, aby zostawić zwłoki, musiało się mocno ubrudzić. Jego właściciel po pozostawieniu ciała prawdopodobnie pojechał na myjnię samochodową.

I to był właściwy trop.

W nocy z 10 na 11 sierpnia przed godz. 5 monitoring bezdotykowej myjni w Poroninie zarejestrował młodego mężczyznę, który mył swoje audi. Kolor samochodu zgadzał się z mętnymi zeznaniami świadków, którzy widzieli tego typu samochód w pobliżu festynu. Funkcjonariusze szybko namierzyli kierowcę. I złożyli mu wizytę.

To Józef C., 22-latek z Suchego. Nie był zaskoczony wizytą policjantów. Niemal od razu przyznał się do winy. Zabił Marcina.

Każdy cios był śmiertelny

Jak ustaliła policja, 10 sierpnia Józef C. zupełnie przypadkowo spotkał na swojej drodze Marcina. Wcześniej krążył po wsi samochodem. Zaproponował podwózkę 16-latkowi wracającemu z festynu. Chłopak zmęczony zabawą, zasnął w samochodzie, a wtedy Józef C. zatłukł go młotkiem. Ciało porzucił na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Wcześniej podwoził innych uczestników festynu, ale to właśnie Marcina wybrał jako swoją ofiarę.

- Wtedy miałem myśli, że kogoś zabiję, że to będzie jego ostatnia podwózka - cytuje słowa wypowiedziane przed śledczymi Gazeta Krakowska.

- 22-letni chłopak, który dokonał tej straszliwej zbrodni, po prostu zabrał tego 16-latka na stopa. Zabrał do swojego samochodu oferując podwiezienie do domu, z czego ten młody chłopak skorzystał. W czasie kiedy jechali samochodem, został uderzony i pozbawiony życia, a przypomnę, że zadano, wg lekarza medycyny sadowej, pięć ciosów w głowę. Każdy z tych ciosów był śmiertelny, a więc już po pierwszym uderzeniu 16-latek stracił życie. Każde następne ciosy to było pastwienie się nad ciałem, ponieważ mężczyzna już i tak nie żył - powiedział w materiale "Uwagi" Mariusz Ciarka, ówczesny rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Krakowie.

Józef C. nie miał właściwie żadnych motywów poza chęcią dowiedzenia się, jak to jest zabić.

Znajomi Józefa C. do dziś podkreślają, że w czasach, kiedy mieli z nim kontakt, to był spokojny, miły chłopak, który nikomu nie wchodził w drogę. Pracował jako hydraulik. Jak okazało się później, interesował się seryjnymi mordercami. Fascynowała go zbrodnia.

Nawet po morderstwie nie dawał po sobie poznać, że o całej sprawie wie więcej niż sądzili jego znajomi.

- W żaden sposób nie zmieniło się jego zachowanie. Nie dał po sobie poznać, że ma coś na sumieniu. Wszyscy, łącznie z nim, zastanawialiśmy się, jak to mogło się stać i kto mógłby to zrobić - przyznali w "Uwadze" jego znajomi. Na początku podejrzewali, że ktoś wrobił Józefa lub ten przyznaje się do zbrodni w czyjejś obronie.

Józef C. prowadził jednak sekretne życie, o którym nie mieli pojęcia nawet jego bliscy. Był zafascynowany Tedem Bundy'm, amerykańskim seryjnym mordercą, który najczęściej zabijał po tym, jak z drogi zabierał kobiety korzystające z autostopu. 22-latek interesował się też zachodnimi raperami, co tłumaczyłoby podpis pozostawiony w telefonie ofiary.

Kara

Sprawę Józefa C. prowadził sąd w Nowym Sączu. Proces rozpoczął się w kwietniu 2015 r. Po raz pierwszy okazał skruchę, kiedy zeznawał jego ojciec. Wtedy przeprosił swoją rodzinę i rodzinę Marcina.

Sąd wymierzył mu karę 25 lat pozbawienia wolności. Warunkowe wyjście na wolność jest możliwe po 20 latach. Ponadto musiał wypłacić zadośćuczynienie, po 20 tys. każdemu z rodziców Marcina.

- Został zabity jak pies. Wyrzucony do błota – mówił wstrząśnięty Andrzej Majerczyk, ojciec Marcina.

- Gorzej potraktowany jak zwierzę. Zwierzęcia się tak nie traktuje – dodała matka Marcina w materiale "Uwagi".

Okolicznością łagodzącą dla zabójcy Marcina był fakt, że ten od razu przyznał się do winy, a w trakcie dochodzenia współpracował z organami ścigania. Prokurator domagał się dożywocia, ale sąd apelacyjny w Krakowie utrzymał wyrok.

Józef C. z więzienia wyjdzie w 2035 r. O ile będzie mógł skorzystać z warunkowego zwolnienia. Miałby wtedy 43 lata.

Źródło artykułu: