W piątek Witold Bańka jako szef Światowej Agencji Antydopingowej zwołał specjalne spotkanie, na którym jeszcze raz postanowił wytłumaczyć wszystkim członkom WADA kulisy sprawy i podjęte przez siebie decyzje. Niespodziewanie Polak dość mocno zaatakował także... przedstawicieli USA, którzy oskarżają go o stronniczość i przymykanie oka na przypadki dopingu u chińskich sportowców. Szef USADA Travis Tygart w kwietniu wprost oskarżył kierowaną przez Polaka organizację o "krycie" przypadków dopingu u chińskich pływaków.
W spotkaniu za pośrednictwem internetu miał okazję uczestniczyć przedstawiciel redakcji WP SportoweFakty.
- W styczniu zostałem oskarżony przez przedstawiciela rosyjskich służb, prawą rękę prezydenta Władimira Putina, o celowe niszczenie rosyjskiego sportu w zamian za intratne stanowisko. Dziś Amerykańska Agencja Antydopingowa oskarża WADA o stronniczość wobec Chin. A przecież jeszcze nie tak dawno otrzymywaliśmy groźby śmierci od chińskich fanów pływaka Sun Yanga, po tym, gdy zdyskwalifikowaliśmy go na osiem lat. Te wszystkie sytuacje to najlepszy dowód na to, że WADA jest niezależną instytucją. Działamy bez strachu, bez względu na narodowość czy dyscyplinę sportu. Wszystkie polityczne ataki w naszą stronę odbieramy dokładnie tak samo. Dalej będziemy robić swoje - grzmiał na spotkaniu Witold Bańka.
Piątkowe spotkanie można było odebrać jako wyjście z defensywy i przejście do ataku na przedstawicieli Amerykańskiej Agencji Antydopingowej. Polak nie szczędził złośliwości pod ich adresem i kilkukrotnie wprost zasugerował im, by najpierw zajęli się walką z dopingiem w swoim kraju. Najpierw przypomniał o kilku głośnych przypadkach przyjęcia dopingu przez amerykańskich sportowców w zanieczyszczonym jedzeniu, a potem wprost zasugerował, że system kontroli w USA wymaga uszczelnienia.
ZOBACZ WIDEO: Szpilka przyszedł do jego szatni. Wrzosek zdradza treść rozmowy i ocenia walkę
- Podam wam kilka przykładów na niespójne implementowanie przepisów antydopingowych w USA. Po pierwsze, 90 procent amerykańskich sportowców nie jest objętych Światowym Kodeksem Antydopingowych, mowa o zawodnikach z zawodowych lig w USA oraz rozgrywek akademickich. Po drugie, z danych, które posiadamy, 31 procent amerykańskich sportowców nie było wystarczająco często testowanych przed igrzyskami w Tokio. Po trzecie, blisko 20 procent amerykańskich lekkoatletów nie miało żadnego testu antydopingowego poza zawodami w okresie 10 miesięcy przed mistrzostwami świata w Eugene w 2022 roku. Mógłbym wymienić więcej liczb, ale myślę, że to wystarczy, by wykazać hipokryzję amerykańskiego środowiska antydopingowego - mówił Bańka.
- Jeśli zostawimy tę polityczną histerię, szokujące nagłówki, a zajmiemy się tylko faktami, to okaże się, że nie istnieje choćby jeden dowód mogący podważyć teorię o przyjęciu dopingu w zanieczyszczonym jedzeniu - dodał na zakończenie Polak.
Przemawiający po nim eksperci WADA skupili się na przekazaniu wszystkich informacji ze śledztwa. Przypomnijmy, że w 2021 roku 23 pływaków z Chin uzyskało podczas krajowych zawodów pozytywne wyniki testów antydopingowych, a u wszystkich z nich wykryto zwiększone stężenie substancji dopingującej - trimetazydyny.
Po długim śledztwie WADA zdecydowała się umorzyć postępowanie wobec nich i uznała, że substancja zakazana znalazła się w ich organizmie bez ich wiedzy, bo była składnikiem jednej z hotelowych przypraw. Co więcej, przedstawiciele WADA ujawnili, że w późniejszym okresie 23 zawodników było kilkaset razy poddawanych różnym testom antydopingowym i żadne nie wykazały nieprawidłowości.
Najważniejszymi przesłankami świadczącymi za przypadkowym znalezieniem się substancji wraz z zanieczyszczonymi przyprawami były przede wszystkim wahające się wyniki zawodników (część z nich była badana trzykrotnie podczas tych zawodów i za każdym razem wynik był inny - dop. aut.), niskie stężenie zakazanej substancji oraz fakt, że wszyscy przebywali w tym samym hotelu, a na co dzień trenowali w innych częściach Chin. Nie wiadomo jednak jak to możliwe, że lek na choroby kardiologiczne mógł się znaleźć w przyprawach serwowanych w hotelowej restauracji.
Sprawa wciąż byłaby tajemnicą, gdyby nie dziennikarskie śledztwo przeprowadzone przez pracowników "The New York Times" i niemieckiego ARD. Dziennikarze ujawniając wątpliwości wprost napisali o zaniechaniu Światowej Agencji Antydopingowej.
Dziś sprawą jeszcze raz zajmuje się niezależny prokurator, który niedługo ma opublikować specjalny raport.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Świderski: Mogliby mnie nie odratować
Chalidow nie gryzie się w język. Ostro o walce Szpilka - Wrzosek