Unia jest za mocna, żeby być na piątym miejscu - rozmowa z Peterem Tabackiem, hokeistą Unii Oświęcim

Unia Oświęcim ma za sobą udany weekend. Podopieczni Charlesa Franzena pokonali najpierw Ciarko KH Sanok, a następnie po morderczej walce, MMKS Podhale Nowy Targ. Jednym z czołowych graczy oświęcimskiej ekipy był w tych spotkaniach Peter Tabacek.

Michał Kowalski: Wygrany 6:5 mecz w Nowym Targu był chyba dla was jednym z najcięższych w tym sezonie…

Peter Tabacek: Zgadzam się. W tej chwili liczy się dla nas każdy ligowy punkt. Łącznie oddaliśmy 57 strzałów, a Podhale 20, to my mieliśmy zatem więcej z gry. Straciliśmy te bramki wskutek fatalnych błędów, które nie mogą już mieć miejsca w najbliższym meczu z Jastrzębiem.

Trzeba przyznać, że Podhale zaskoczyło was i szybko objęło prowadzenie 2:0. Skąd wzięła się taka przewaga gospodarzy na początku meczu?

- W Nowym Targu zawsze gra się ciężko. Ten zespół w większości składa się z młodych zawodników, którzy chcą się pokazać i grają twardo, czasami przekraczając pewne granice i nie zważając na zdrowie rywali. Hokej nie polega na powodowaniu kontuzji u przeciwników, trzeba mieć też trochę wzajemnego respektu.

W waszej drużynie doszło do zmiany trenera. Jakie są pierwsze wrażenia dotyczące Charlesa Franzena?

- Widać, że to profesjonalista. Mi osobiście podoba się, że trener Franzen jest dobrym psychologiem, dużo rozmawia z zawodnikami, a przecież nie każdy szkoleniowiec tak robi. Ponadto razem z Tomaszem Piątkiem są świetnymi motywatorami.

Da się jakoś porównać Franzena do Suchanka?

- Nie chcę porównywać. Każdy trener ma swoje metody szkoleniowe, a najważniejszy jest wynik na koniec sezonu.

W tym sezonie jesteś jednym z najlepszych strzelców Unii. Możesz być chyba zadowolony ze swojej postawy?

- Nie zgadzam się (śmiech). Tych bramek mogło być więcej, ale ja typowym snajperem nie jestem. Zawsze więcej podaję, niż strzelam. Moja gra opiera się głównie na dobrej defensywie, jestem trzecim obrońcą w piątce.

Przed sezonem mówiło się, że o medale walczyć będą Cracovia, GKS Tychy, JKH Jastrzębie, Sanok oraz wy. Domyślam się, że nie jesteście usatysfakcjonowani swoją postawą…

- Pewnie, że nie. Nasza drużyna jest bardzo mocna, za mocna na to, aby znajdować się dopiero na piątym miejscu. Ale trzeba przyznać, że zespoły z pierwszej czwórki też są bardzo dobre i każde spotkanie z nimi jest wyrównane. W niektórych pojedynkach zabrakło nam szczęścia, ale jeszcze sporo potyczek do końca sezonu. Nasza strata wynosi już tylko 4 punkty. Myślę, że gramy dużo lepiej i miejsce w play off może być nasze.

W tym sezonie doszło do was kilku zawodników, w tym Radek Prochazka. Wielu hokeistów mówi, że jest to najlepszy tegoroczny transfer w PLH. Zgodzisz się z tym?

- Tak, Radek to naprawdę bardzo dobry zawodnik, zarówno w ataku, jak i w grze obronnej. Wielu zawodników mogłoby się od niego uczyć. Pierwszy wychodzi z szatni, a ostatni do niej wraca. Po prostu prawdziwy zawodowiec.

Kilka tygodni temu mieliście słabszy okres gry i przegraliście sporo spotkań. Czy po tych meczach zarząd przeprowadził z wami oraz z Karelem Suchankiem jakąś rozmowę na temat waszych występów?

- Zarząd nie był zadowolony, to jest oczywiste. Prezes daje nam co trzeba, ale też wymaga. My zaś jesteśmy od tego, żeby osiągnąć jak najlepszy wynik sportowy.

Przed wami mecz z JKH Jastrzębie…

- To mocna drużyna, ale my jesteśmy mocniejsi. Trzeba wierzyć w to, że zwycięstwo będzie nasze.

Komentarze (0)