Michał Kowalski: W niedawno rozegranym meczu ulegliście na własnej tafli Neście Toruń 1:8. Czy naprawdę byliście aż o tyle słabsi?
Damian Piotrowicz: Drużyna Nesty Toruń jak wszyscy wiedzą nie przegrała w tym sezonie jeszcze żadnego meczu, a nawet nie straciła punktu. Wydaje mi się, że nie będą mieli żadnych problemów z awansem do ekstraligi. Nasza ekipa zaś jest przecież bardzo młoda i niedoświadczona, sporo musimy się uczyć. Uważam, że patrząc z naszej strony nie był to taki zły wynik.
To ty strzeliłeś jedynego gola dla Unii w tym meczu. Jesteś zadowolony ze swojej gry przeciwko liderowi?
- Tak, udało mi się strzelić bramkę toruńskiej drużynie, ale według mnie mogłem strzelić dużo więcej goli. Muszę powiedzieć, że trochę żałuję tych straconych szans i zmarnowanych okazji strzeleckich.
Nie jesteście jedynym zespołem, który dostał "lanie" od Nesty. Czy grając przeciwko tej ekipie da się wyczuć różnicę klas?
- Tak jak powiedziałem wcześniej, Nesta jeszcze w tym sezonie nie znalazła pogromcy. W mojej opinii mają naprawdę dwa bardzo dobre ataki, ale trochę szwankuje u nich formacja defensywna. Ale jak widać wystarczy to w zupełności na poziom pierwszoligowy, wystarczy spojrzeć na wyniki.
Za nami 2010 rok. Jak go podsumujesz?
- Miniony rok z pewnością mogę zaliczyć do udanych, chociaż oczywiście zawsze może być lepiej. Zdałem maturę oraz wywalczyłem z kolegami awans na Mistrzostwa Świata, a to było dla mnie najważniejsze w tym roku.
Masz dopiero 19 lat, jakie cele stawiasz sobie w dalszej profesjonalnej karierze?
- Szczerze mówiąc musiałbym się nad tym dłużej zastanowić, bo raczej nie stawiam sobie określonego celu. Wiem, że na 100 proc. chcę grać w hokeja, co będzie dalej to zobaczymy, czas pokaże jak się potoczy moja kariera.
W tym sezonie grasz głównie w pierwszoligowej drużynie UKH Unia CLJ. Czy mógłbyś w jakiś sposób porównać te rozgrywki do ekstraligi?
- Z przykrością muszę stwierdzić, że raczej nie ma porównania i obie te klasy rozgrywkowe dzieli przepaść. W I lidze gra jest o wiele wolniejsza, brakuje także gry ciałem, a bez niej przecież mecz w ekstralidze jest praktycznie niemożliwy.
Czy uważasz, że stać Cię na to, aby wywalczyć sobie miejsce w ekstraligowej Unii Oświęcim?
- Tak, uważam, że jak najbardziej mnie na to stać i postaram się ze wszystkich sił, aby zrealizować to jak najszybciej się da.
Miałeś już okazję w tym sezonie zagrać w kilku meczach ekstraligi. Jakie to uczucie, gdy na trybunach zasiada parę tysięcy ludzi czekających na dobry występ swojej drużyny?
- Rzeczywiście, bardzo się cieszę, że miałem okazję zagrać w kilku meczach pierwszej drużyny. Muszę powiedzieć, że jest to bardzo przyjemne i niezapomniane uczucie, w szczególności, gdy na trybunach jest dużo ludzi, którzy przyszli po to, aby nas wspomagać swoim głośnym dopingiem. Od razu przychodzi niesamowita ochota i chęć do gry dla takiej publiczności.
Czy według ciebie dobrym pomysłem było połączenie rozgrywek I ligi z Centralną Ligą Juniorów?
- Myślę, że był to bardzo dobry i trafiony pomysł. Mamy okazję grać przeciwko bardziej doświadczonym drużynom i oczywiście przy tym podwyższać swoje umiejętności. Dzięki tym występom sami nabieramy doświadczenia, które mam nadzieję zaprocentuje w niedalekiej przyszłości.
Na co w twojej opinii stać w tym roku Unię Oświęcim? Będzie medal w PLH?
- Trudno powiedzieć, bo kandydatów do medalu jak dla mnie jest około pięciu, sześciu. Drużyny dysponują naprawdę wyrównanymi składami, a nikt tanio skóry nie zamierza sprzedać. Oczywiście także nasz zespół stać na zdobycie medalu i z pewnością będziemy walczyć do samego końca o jak najwyższą pozycję.