Mimo że igrzyska olimpijskie 2024 w Paryżu dobiegły końca 11 sierpnia, to w naszym kraju temat ten wciąż jest gorący. To efekt słabego występu reprezentacji Polski, która zdobyła łącznie 10 medali, w tym jeden złoty.
Po zakończeniu najważniejszej imprezy czterolecia rozpoczęły się przepychanki między Ministerstwem Sportu a Polskim Komitetem Olimpijskim. Wszystko z uwagi na próbę wyjaśnienia obecności i wydatków dotyczących polskiej delegacji w stolicy Francji.
Do grona osób, które wybrały się do Paryża należał między innymi Adam Fras, wiceprezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. 54-latek będący także wiceprezydentem Bytomia wytłumaczył się ze swojego wyjazdu.
- Pojechałem tam na zaproszenie PKOl w składzie oficjalnej delegacji, która podróżowała do stolicy Francji prezydenckim samolotem. Nie zaproszono mnie jako zastępcę prezydenta Bytomia czy wiceprezesa Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, a jako członka Komisji Współpracy z Samorządami i Współpracy Terytorialnej PKOl. Pełnię tę funkcję społecznie od blisko roku i zaproszenie dla mnie nie było niczym nadzwyczajnym, bo podobne dostało wielu innych członków komisji funkcjonujących w ramach PKOl. I uprzedzając kolejne pytanie - pojechałem do Paryża w trakcie urlopu wypoczynkowego, który wziąłem w Urzędzie Miejskim - wyznał Fras w wywiadzie dla tygodnika "Życie Bytomskie".
Według informacji Ministerstwa Sportu wiceprezes PZHL wybrał się do stolicy Francji wraz z osobą towarzyszącą. - W udostępnionej informacji zabrakło doprecyzowania, że mój pobyt wraz z przelotem oraz pobyt i przelot osoby towarzyszącej zostały całkowicie opłacone z prywatnych środków - wyjaśnił.
Przeczytaj także:
Znów było blisko. Polacy bez medalu MŚ
ZOBACZ WIDEO: Pudzianowski jak za dawnych lat. "Jako rezerwowy emeryt dałem radę"