W tym artykule dowiesz się o:
[b]
Ostatni występ w barwach Williamsa[/b]
GP Abu Zabi kończy sezon w F1, a tym samym będzie pożegnalnym wyścigiem dla Roberta Kubicy. Na pewno w barwach Williamsa, a być może również w całej karierze. Bo chociaż Polak ma pozostać w padoku F1 na rok 2020 jako rezerwowy, to jego powrót do stawki w sezonie 2021 jest mocno wątpliwy.
34-latek ma jednak sporo powodów, by w najbliższy weekend na torze Yas Marina chodzić z wysoko uniesioną głową.
Jedyny punkt Williamsa
Sezon 2019 okazał się fatalny w wykonaniu Williamsa. Brytyjczycy stworzyli samochód, który nawet nie dał szansy kierowcom na podjęcie walki z rywalami. Na pewnym etapie wydawało się nawet, że stajnia z Grove zakończy rywalizację z zerowym dorobkiem.
Tymczasem w lipcu to właśnie Kubica zdobył upragniony punkt dla Williamsa. Nie należy bowiem oczekiwać, by w GP Abu Zabi doszło do nieprzewidzianych scenariuszy i po raz kolejny w tym sezonie któryś z reprezentantów zespołu znalazł się w czołowej dziesiątce.
ZOBACZ WIDEO: Orlen z Robertem Kubicą także poza Williamsem. "Mamy plany. Będziemy dalej w F1"
Wyczyn Kubicy był tym cenniejszy, że Polak zapunktował w F1 po ponad ośmioletniej przerwie, czym ustanowił nowy rekord wszech czasów.
Świetne starty i pierwsze okrążenia
Kubica przez kilka miesięcy słyszał, że ze względu na ograniczenia fizyczne będzie stanowić zagrożenie dla rywali. Bo może nie zareagować odpowiednio szybko na wydarzenia zaraz po starcie, może się nie odnaleźć w gąszczu samochodów.
Tymczasem pierwsze metry w każdym kolejnym wyścigu były najlepszymi w wykonaniu Kubicy. Polak udowadniał, że zaraz po starcie potrafi wyprzedzić kilku rywali. Nie doprowadził przy tym do żadnego kontaktu. Słowem, jego ograniczenia fizyczne w żaden sposób nie były widoczne.
Jazda w deszczu
Argument dotyczący zagrożenia ze strony Kubicy powtarzano też w kontekście jazdy w deszczu. Bo na śliskiej nawierzchni znacznie łatwiej o błąd. Wystarczy milimetrowy ruch, by wylecieć z toru.
Jak na ironię losu, Kubica swój jedyny punkt w obecnym sezonie F1 zawdzięcza właśnie deszczowemu GP Niemiec. Ustrzegł się błędu w sytuacji, gdy na torze Hockenheim na pobocze wypadali kolejni kierowcy.
Monako najlepszym wyścigiem
"Kubica nie poradzi sobie w ciasnych zakrętach w Monako", "Williams będzie musiał szukać zastępstwa na GP Monako" - tak twierdzili niektórzy kibice, takie nagłówki pojawiały się też w zagranicznych mediach.
Tyle że na ulicznym torze w księstwie wydajność samochodu schodzi na dalszy plan. W takiej sytuacji Kubica... pokazał swój prawdziwy potencjał. Zaraz po starcie plasował się tuż za czołową dziesiątką, w krętych fragmentach toru umiejętnie blokował rywali i nie popełnił ani jednego błędu.
Dość powiedzieć, że gdyby nie faworyzowanie George'a Russella przez Williamsa i wezwanie Brytyjczyka na pit-stop podczas neutralizacji, to Kubica spokojnie utrzymałby swojego zespołowego kolegę za plecami.
Kubica wciąż to ma
Nawet jeśli Kubica regularnie przegrywał z Russellem w tym roku, to nadal ma olbrzymią wiedzę techniczną i łatwość w przekazywaniu informacji inżynierom. Potrafił to przyznać Williams, który wykorzystał Polaka w pracach nad modelem na rok 2020.
Potrafią to też przyznać przedstawiciele innych ekip, którzy jesienią ustawili się w kolejce po Kubicę, by zatrudnić go w roli kierowcy rozwojowego i rezerwowego. To nie przypadek.
Determinacja
Część krytyków Kubicy, która twierdzi, że nie jest już tym samym kierowcą, co w roku 2011, potrafi przyznać jedno. Sam powrót Kubicy do F1 był wyczynem godnym podziwu. Krakowianin wykazał się niezwykłą determinacją i stał się przykładem dla ludzi, którzy walczą z przeciwnościami losu.
Trzeba mieć bowiem sporo wewnętrznej siły, aby po tylu latach przerwy i tak fatalnych doświadczeniach nie poddać się i wierzyć w powrót do F1. Prędko (nigdy?) drugiego takiego wyczynu nie doświadczymy.