"Chłopaki, dzięki za strategię" - słowa Antonio Giovinazziego po wyścigu Formuły 1 o GP Meksyku nie zostawiały wątpliwości. Włoch był wściekły, bo zaraz po starcie znajdował się na szóstym miejscu i mógł po raz drugi w sezonie 2021 zdobyć punkty do klasyfikacji generalnej F1. Przedwczesny pit-stop sprawił, że 27-latek znów finiszował poza punktowaną dziesiątką.
Co na to Alfa Romeo? - Planując pit-stop, mieliśmy na uwadze, że jadący z tyłu Vettel może zjechać po nowe opony. Zminimalizowaliśmy ryzyko podcięcia - wyjaśnił motorsport.com Xavi Pujolar, inżynier ds. operacji torowych w Alfie Romeo.
Giovinazzi ma dość
GP Meksyku nie było pierwszym weekendem, w którym Alfa Romeo rzucała kłody pod bolid. Do tej pory Włoch nie prezentował jednak publicznie swojej frustracji. Po wydarzeniach z Mexico City, w rozmowie ze Sky Italia, nie wykluczył nawet sabotażu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego widoku zupełnie się nie spodziewała. "Co one robią?"
Na początku roku w GP Bahrajnu zbyt długi pit-stop pozbawił go punktów, później na Imoli został wezwany na dodatkowy postój u mechaników, w Barcelonie pojawił się problem z wymianą kół, w Monako błędnie dobrano mu strategię, a w Soczi pojechał cały wyścig bez radia z powodu utraty łączności z inżynierami.
To wszystko utrudniło życie Giovinazziemu, który w sezonie 2021 zdobył tylko 1 punkt i powoli pakuje walizki w F1. Na jego miejsce Alfa Romeo chce sprowadzić 22-letniego Guanyu Zhou. Gdyby jednak nie kolejne wpadki zespołu, to sytuacja Włocha w królowej motorsportu mogłaby być zupełnie inna. Gdyby miał kilkanaście punktów na koncie, to nikt nawet nie myślałby o transferze Zhou.
To mógł być wyścig Giovinazziego
Na początku września Giovinazzi świetne pozycje startowe w Holandii i Włoszech tracił zaraz po starcie. W Meksyku było inaczej i to on nadrobił dystans. Przez moment był nawet szósty, a później jechał bezpiecznie na siódmej pozycji. Za jego plecami czaił się Sebastian Vettel. Niemiec, choć mógł korzystać z DRS-u, nie był w stanie wyprzedzić kierowcy Alfy Romeo. Za tą dwójką plasował się Kimi Raikkonen.
Już na 16. okrążeniu Giovinazzi otrzymał wezwanie na pit-stop. - Zaczął mieć problemy z tylnymi oponami. Kimi miał dobre tempo i nie chcieliśmy, aby za Antonio uformował się pociąg, który będzie blokował innych. Pomyśleliśmy, że w oczekiwaniu na pit-stop Vettela, zjedziemy pierwsi po nowe opony i unikniemy podcięcia - wyjaśnił Pujolar.
Alfa Romeo liczyła, że Giovinazzi na nowych oponach będzie osiągał rekordowe czasy i wykorzysta pusty tor przed sobą. Pojawił się tylko jeden problem. Włoch powrócił na tor za Valtterim Bottasem i Danielem Ricciardo. Fin i Australijczyk, po kontakcie z pierwszego okrążenia, nie mieli dobrego tempa, a równocześnie nie dało się ich wyprzedzić. To oni przyblokowali na wiele okrążeń kierowcę Alfy Romeo.
Efekt był taki, że Giovinazzi od 18. do 40. okrążenia podążał niczym cień za Bottasem. Miał korzystać z nowych opon i kręcić rekordowe czasy, a tymczasem jadąc za Finem niszczył jeszcze szybciej ogumienie. W pewnym momencie zaczął kręcić gorsze czasy niż Raikkonen, który na pit-stop zjechał dopiero na 32. okrążeniu.
Błąd Alfy Romeo
- Nie spodziewaliśmy się tego. Antonio nie miał pomysłu na wyprzedzenie Bottasa, stracił przez to sporo czasu. To zrujnowało jego wyścig. Prawdopodobnie Ricciardo, który na starcie wjechał w Bottasa, doprowadził do uszkodzeń w obu bolidach. Dlatego ich tempo było tak słabe. Planując pit-stop, zakładaliśmy, że wyjedziemy za dwoma szybkimi bolidami. Było inaczej i rozumiemy rozczarowanie Antonio - przyznał Pujolar.
O tym, jak bardzo blokowany był Giovinazzi najlepiej świadczy wynik Raikkonena. Fin na początku wyścigu był za Włochem, a po swoim pit-stopie wyjechał przed nim i to mając przewagę 14 s.
- Jestem rozczarowany. Zespół swoją decyzją stracił punkty. Mogłem być siódmy, Alfa Romeo mogła mieć dwa bolidy w punktowanej dziesiątce. Mój start i pierwsze okrążenia? Tak, były dobre, ale nic nie znaczyły w kontekście końcowego wyniku - powiedział Giovinazzi, cytowany przez motorsport.com.
Gdyby taka sytuacja wydarzyła się raz, Giovinazzi najpewniej łatwiej pogodziłby się z takim stanem rzeczy. Włoch jednak nie wytrzymał nerwowo w sytuacji, gdy jedną nogą jest już poza F1. Kolejne błędy zespołu doprowadziły do tego, że klasyfikacja kierowców nie oddaje jego prawdziwego potencjału.
Czytaj także:
"Czas na trochę tequili". Dziki szał w Meksyku po wyścigu F1
Syn miliardera ma dość. Oskarża zespół F1 o nieczyste zagrywki