Gwiazdy F1 w obronie Netfliksa. "Ten serial jest fantastyczny"

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do wyścigu F1
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do wyścigu F1

Max Verstappen oskarżył twórców dokumentu "Drive to survive" o tworzenie fikcji i zrezygnował z udziału w kolejnych częściach serialu o F1. W obronie produkcji stanęli jednak inni kierowcy.

Przed kilkoma dniami Max Verstappen zszokował kibiców Formuły 1, gdy oznajmił, że zabraknie go w kolejnej części "Drive to survive". Kierowca Red Bull Racing i aktualny lider mistrzostw świata stwierdził, że scenarzyści serialu Netfliksa tworzą fikcję i momentami kreują pojedynki, które tak naprawdę nie istnieją.

Jednak nie wszyscy podzielają pogląd Verstappena. W obronie serialu o F1 stanął m.in. Romain Grosjean. Francuz był jednym z bohaterów ostatniego sezonu, po tym jak w grudniu 2020 roku przeżył fatalny wypadek w GP Bahrajnu i został nazwany przez Netflix "człowiekiem w ogniu".

- Serial jest fantastyczny. W tym sensie, że otworzył F1 dla ludzi, którzy niekoniecznie mieli jakaś wiedzę na jej temat. Dzięki temu serialowi mamy teraz znacznie większe grono fanów - powiedział Grosjean w rozmowie z RTL.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jedna patrzyła na drugą. Kuriozalna bramka w meczu pań

Potwierdzeniem słów byłego kierowcy Haasa mogą być trybuny toru w Austin, gdzie w ten weekend rozgrywane jest GP USA. Takich tłumów Amerykanów królowa motorsportu nie widziała od lat. - Serial jest zrobiony po amerykańsku, z efektami specjalnymi, z efektami dźwiękowymi - przyznał Grosjean.

Francuz zwrócił uwagę na to, że w pierwszej części "Drive to survive" został przedstawiony bardzo krytycznie. Pokazano wtedy nagrania, na których szef Haasa szydzi z niego i krytykuje za proste błędy. - Pierwszy sezon był dla mnie trudny. Nawet tego nie oglądałem, po tym co słyszałem na mój temat - zdradził.

- Następne dwa sezony "Drive to survive" były przyjemniejsze dla mnie zwłaszcza po wypadku z zeszłego roku. Generalnie uważam, że ten serial zrobił bardzo dobrą robotę dla F1 - ocenił Grosjean.

W obronie Netfliksa stanął też Daniel Ricciardo z McLarena. - Większość z nas doświadcza pozytywnego wpływu, jaki wywarł ten serial na nasz sport. Mamy spory wzrost zainteresowania F1 w USA. To ważne. Są chwile, gdy potrzebujesz przestrzeni lub prywatności, ale jeśli o to poprosisz, to kamery nie pojawiają się w twoim pokoju - zapewnił Australijczyk.

- Nie przeszkadza mi sposób, w jaki Netflix przedstawia F1 w tym serialu. To fajna sprawa. Przylecieliśmy do USA i mamy teraz mnóstwo ludzi, którzy pojawili się na wyścigu tylko dlatego, że oglądali "Drive to survive" - podsumował Lando Norris, drugi z kierowców McLarena.

Czytaj także:
Fiasko?! Ależ zwrot ws. Alfy Romeo!
Mercedes straci tytuł przez silniki? Problemy Niemców

Komentarze (1)
avatar
tejot_tejot
25.10.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Max jeszcze nic tak na prawdę w F1 nie osiągnął (bycie pierwszym przegranym się w tym sporcie nie liczy) a już zaczął gwiazdorzyć, jakby był co najmniej Prostem, Senną lub Schumacherem.