F1. Łukasz Kuczera: Własny świat Lewisa Hamiltona i Mercedesa. Niegodne zachowanie mistrza [KOMENTARZ]

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton celebrujący wygraną na Silverstone
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton celebrujący wygraną na Silverstone

"Nigdy się nie poddaję" - to jeden z tatuaży Lewisa Hamiltona. Te słowa krzyczał też Toto Wolff do kierowcy po wygranej w GP Wielkiej Brytanii. Austriak i Brytyjczyk odlecieli po wyścigu, zapominając o tym, co stało się już na pierwszym okrążeniu.

Lewis Hamilton przyzwyczaił swoich fanów (i antyfanów), że niekiedy przesadnie celebruje pewne momenty. Oglądając jednak obrazki po zakończeniu GP Wielkiej Brytanii, można było poczuć niesmak. I jest to delikatne określenie. Brytyjczyk już na pierwszym okrążeniu trafił w Maxa Verstappena, wyrzucił z toru bezpośredniego rywala w walce o tytuł, a kilkadziesiąt minut później kompletnie o tym zapomniał.

- Zrobiłeś to Lewis! Co za jazda! - mówił inżynier do Hamiltona. - Podziękowania do wszystkich w zespole. Wciąż jesteśmy w grze! Ależ wy mnie inspirujecie! - dodawał Brytyjczyk, a później radio przejął Toto Wolff. - Lewis, nigdy się nie poddajemy! Nigdy! - stwierdził Austriak.

- Cholerna prawda, Toto! - odpowiedział Hamilton, który fetował wygraną w zakręcie Copse, czyli dokładnie tam, gdzie kilkadziesiąt minut wcześniej wyrzucił z toru Verstappena. Słuchając tego wszystkiego, można się było poczuć nieswojo. Hamilton i Mercedes zrobili z wygranej 36-latka na Silverstone wielkie święto, a przypomnijmy, że sędziowie uznali go winnym kolizji z Verstappenem. Przy tym wszystkim wygwizdanie hymnu Włoch przy finale Euro 2020 na Wembley było nic nie znaczącym gestem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak spędza wakacje dziewczyna Ronaldo

Mercedes i Hamilton zachowywali się tak, jakby zwyciężyli po wspaniałej walce z Verstappenem, trwającej wręcz do ostatniego okrążenia. Podczas gdy niemiecki zespół fetował sukces swojej gwiazdy, jego główny rywal znajdował się w szpitalu na szczegółowych badaniach. Wygrana wygraną, ale zabrakło w tej sytuacji taktu, bo gdyby nie wjechanie w kierowcę Red Bull Racing na pierwszym okrążeniu, to moglibyśmy nie mieć okazji do wysłuchania tych motywacyjnych pogawędek.

Osobną kwestią jest decyzja o karze dla Hamiltona. Co najmniej kontrowersyjna. Jak bowiem skomentować sytuację, że kierowca zostaje uznany winnym wypadku, wyklucza bezpośredniego rywala z wyścigu, a sam sięga po zwycięstwo? Nie tak dawno w GP Austrii sędziowie sypali karami niczym z rękawa, dając po 5 sekund kierowcom za wypychanie poza tor, które nie zakończyło się wypadkiem. Tu otrzymaliśmy 10 sekund za zdarzenie, które mogło się zakończyć fatalnie i mocno wpłynęło na losy wyścigu i walki o tytuł.

Powiedzmy sobie wprost - niesprawiedliwa jest sytuacja, w której kierowca powoduje wypadek konkurenta, a równocześnie wygrywa wyścig. Można to porównać do policyjnej kontroli i jedynie upomnienia pirata drogowego, który rażąco złamał przepisy. W tej sytuacji aż prosiło się o bardziej surową sankcję dla Hamiltona, ale nie po raz pierwszy okazało się, że Brytyjczyk może liczyć na łaskawe traktowanie przez sędziów.

Nie ma jednak wątpliwości, że wypadek z GP Wielkiej Brytanii będzie punktem zwrotnym w walce o tytuł F1. Verstappen niejednokrotnie udowadniał, że jest kierowcą, który nie daje sobie w kaszę dmuchać. To właśnie Holender słynął z bezkompromisowej walki, którą imponował jeszcze jako nastolatek. Już za dwa tygodnie kierowca Red Bulla będzie mógł się odgryźć Hamiltonowi na Węgrzech i najpewniej skorzysta z okazji.

Należy oczekiwać, że w przyszłości dojdzie do kolejnych starć między Hamiltonem a Verstappenem. W końcu mowa o dwóch wielkich kierowcach F1. Przed laty na torze, a czasem i poza nim, swoje sprawy wyjaśniać musieli Ayrton Senna i Alain Prost, Michael Schumacher z Jacques Villeneuvem, a i sam Lewis Hamilton w roku 2016 żył w atmosferze otwartego konfliktu z Nico Rosbergiem.

To wszystko jest świetną wiadomością dla kibiców F1, którzy wyposażeni w popcorn zasiądą przed telewizorami przy okazji kolejnych wyścigów i będą czekać na ciąg dalszy pojedynku Hamilton-Verstappen. Oby nie skończył się kolejnym wypadkiem na torze.

Czytaj także:
Ależ wpadka byłego mistrza F1 przed startem wyścigu!
Bolid Verstappena w strzępach! To musiało się tak skończyć

Komentarze (39)
avatar
waldi26
25.07.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Fascynujace jak kazdy kibic jednej ze stron widzi ten wypadek. Do tego moment okrazenie swietne. T ze max byl z przodu w trakcie kolizji wynikalo z tego ze lewis szybciej dohamowal co bylo dosc Czytaj całość
avatar
R4vix
19.07.2021
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
avatar
kornisztorunia
19.07.2021
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Ja tam nawet 10sek kary bym nie dał. Zwykłą sytuacja torowa jeden i drugi nie odpuścił. Niech jadą w nascar tam takie rzeczy na porządku dziennym :D:D:D 
avatar
stalowy holender
19.07.2021
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Hamilton to jeden z najwiekszych bucow w F1 (dobry kierowca ale kiepski czlowiek) 
avatar
EbacPLK
19.07.2021
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Kary dla Hamiltona być nie powinno! Na materiale z góry widać wyraźnie, że Brytyjczyk jechał cały czas swoim torem, nawet przez chwilę bolid nie wychodził na zewnętrzną. To Max zrobił ruch w pr Czytaj całość