Ferrari ma za sobą najgorszy sezon od 40 lat - w ubiegłej kampanii nie wygrało ani jednego wyścigu, w klasyfikacji konstruktorów Formuły 1 zajęło dopiero szóste miejsce. Biorąc pod uwagę zamrożony rozwój bolidów z powodu pandemii koronawirusa, tegoroczne zmagania w F1 zapowiadały się dla Włochów równie fatalnie.
Tymczasem Ferrari notuje obecnie najlepszą passę od środkowej fazy sezonu 2019. Charles Leclerc zdobył dwa pole position z rzędu, a Carlos Sainz może się pochwalić podium w GP Monako. Nastrojów w ekipie nie zepsuło nawet czwarte miejsce Leclerca w GP Azerbejdżanu.
- Nie chciałem podejmować niepotrzebnego ryzyka - powiedział Charles Leclerc w Sky Sports, pytany o szansę na wyprzedzenie Pierre'a Gasly'ego na ostatnich dwóch okrążeniach wyścigu F1 w Baku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalona końcówka meczu WNBA. Rzut rozpaczy i... zwycięstwo!
- Nawet jeśli była jakaś szansa na tych dwóch ostatnich okrążeniach, to nie możemy zapominać, że walczymy z McLarenem o trzecie miejsce w klasyfikacji F1. Ważniejsze były punkty, jakie można było wywieźć z Baku - dodał Monakijczyk.
Czwarta pozycja Leclerca, w połączeniu z ósmą lokatą Sainza, pozwoliły Ferrari wyprzedzić McLarena w tabeli F1. - Musimy zrozumieć, dlaczego w kwalifikacjach mamy lepsze tempo niż w wyścigu. Miałem problem z dogrzaniem opon, przez co często blokowałem koła. To coś, co możemy poprawić - mówił Sainz po wyścigu.
Leclerc starał się jednak dostrzegać pozytywy i wskazywał na progres, jaki wykonał zespół w ostatnich miesiącach. - Lubię patrzeć na sprawy w szerszej perspektywie. Zrobiliśmy spore postępy. Nie możemy się zniechęcić jednym słabszym wyścigiem. Nie mieliśmy dużo gorszego tempa od Red Bulla czy Mercedesa na twardych oponach w wyścigu. I to jest dobra wiadomość - stwierdził 23-latek.
- Nie możemy być zadowoleni z czwartego miejsca, bo Ferrari jest w F1 po to, by wygrywać. Jednak dajemy z siebie wszystko i jestem przekonany, że wkrótce zwycięstwa znów nadejdą - podsumował.
Ferrari ostatni wyścig F1 wygrało we wrześniu 2019 roku. Było to GP Singapuru.
Czytaj także:
Lewis Hamilton popełnił kosztowny błąd
Sergio Perez mógł nie dojechać do mety