Kevin Magnussen spotkał się w sądzie z Dorte Riis Madsen, po tym jak w połowie 2018 roku wypowiedział jej umowę o współpracę. Madsen domagała się od byłego kierowcy Haasa odszkodowania w wysokości 20 mln duńskich koron (ok. 12,2 mln złotych).
Podpisane porozumienie gwarantowało Madsen 20 proc. z kontraktu kierowcy Formuły 1 i pierwotnie miało obowiązywać do 1 lipca 2021 roku. Dlatego też Dunka oszacowała swoje straty na tak zawrotną kwotę. Jednak sąd w Kopenhadze nie przyznał jej racji.
Magnussen nie tylko wygrał proces sądowy i nie będzie musiał płacić ani jednej korony swojej byłej menedżerce, ale musi ona też pokryć koszty sądowe, które oszacowano na aż 550 tys. koron duńskich.
- Cieszę się z tego, że Kevin ma to za sobą. Teraz może iść dalej i skoncentrować się na tym, co go czeka. Ta sprawa mocno go dotknęła. Może nie rozmyślał o tym codziennie, ale jednak gdy taki temat wypływa, trudno się nad nim nie zastanawiać. Teraz Kevin może rozpocząć nowe życie - powiedział gazecie "BT" Jan Magnussen, ojciec kierowcy.
Magnussen za problemy z kontraktem obwiniał swojego byłego prawnika, Kristiana Gotha Paaschburga. Miał on działać na jego niekorzyść i bez wiedzy 28-latka podpisać umowę menedżerską, która gwarantowała Dorte Riis Madsen 20 proc. pensji kierowcy.
Po sezonie 2020 zawodnik z Danii pożegnał się z Formułą 1, po tym jak Haas podziękował mu za współpracę. Magnussen od tego roku będzie się ścigać w serii IMSA w Stanach Zjednoczonych. Już pod koniec stycznia będzie jednym z rywali Roberta Kubicy w Daytona 24h.
Czytaj także:
Carlos Sainz zadebiutuje w Ferrari
Ciąg dalszy skandalu w F1. Mongolia chce zmian
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękny gol piłkarki FC Barcelona. Trafiła idealnie!