F1. Nowy symulator Ferrari w budowie. Inwestycja warta kilka milionów euro

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: pit-stop Charlesa Leclerca po kolizji w GP Styrii
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: pit-stop Charlesa Leclerca po kolizji w GP Styrii

Mimo pandemii koronawirusa, Ferrari nie zrezygnowało z budowy nowego symulatora. Inwestycja pochłonie kilka milionów euro i ma być gotowa za kilka miesięcy. Wszystko po to, aby nowa maszyna nie była wliczana do limitu kosztów F1 w roku 2021.

Ferrari plany budowy nowego symulatora ogłaszało kilka miesięcy temu - wszystko z tego względu, że od roku 2021 w Formule 1 wejdzie limit wydatków. Zaksięgowanie inwestycji w obecnej kampanii sprawia, że Włosi nie będą mieć problemów z ewentualnym przekroczeniem pułapu budżetowego.

Wprawdzie koronawirus dotknął Ferrari, podobnie jak inne firmy motoryzacyjne, ale w Maranello nie zrezygnowano z budowy wirtualnej maszyny. - To znacząca i kosztowna inwestycja. Mówimy o wydaniu kilku milionów euro na sprzęt, ale też na jego zaprogramowanie. Wszystko będzie robione na zamówienie - zdradził w "Corriere della Sera" Mattia Binotto, szef Ferrari.

Binotto postanowił też, że w obliczu słabej formy zespołu większą rolę odgrywać będzie ceniony projektant Rory Byrne. To on tworzył zwycięskie bolidy w erze triumfów Michaela Schumachera. - Gdy zaczynasz wszystko od czystej kartki, to potrzebujesz doświadczonych ludzi - stwierdził szef Ferrari.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała

Włoch, mimo słabych wyników Ferrari w sezonie 2020, ma być pewnym pozostania na stanowisku. Władze firmy stwierdziły bowiem, że Binotto jest najlepszą osobą do wyprowadzenia stajni z Maranello z kryzysu. - Najwidoczniej ma dobrze zabezpieczony kontrakt - zażartował w "Speedweeku" Timo Glock, były kierowca FF1.

- Zwykle po takich incydentach i słabych wynikach szef zespołu powinien wylecieć, więc jestem ciekaw jak długo Binotto wytrzyma na stanowisku - dodał Glock.

Zdaniem Niemca, Ferrari ponosi teraz koszty tego, że zaryzykowało przy budowie silnika i stosowało nielegalne rozwiązania. - Nie ułatwiasz sobie zadania, jeśli chcesz czerpać z szarych stref i wykorzystywać dziury w przepisach. Ryzyko było duże, a teraz Ferrari płaci za to wysoką cenę. Cieszą się na myśl o nowych regulacjach w F1 w roku 2022, ale moc silnika jest ważna. Muszą rozwiązać ten kłopot w pierwszej kolejności - podsumował Glock.

Czytaj także:
Miliarder chce kupić Mercedesa. Ma 21 mld funtów majątku
Sergio Perez - sam sprowadził do ekipy miliardera, który go zwolnił

Źródło artykułu: