Fernando Alonso odchodził z Formuły 1 po sezonie 2018, bo miał dość jazdy w środku stawki, po tym jak trafił do znajdującego się w kryzysie McLarena. Od kilku miesięcy dwukrotny mistrz świata F1 nie ukrywał jednak, że chętnie ponownie wróciłby do rywalizacji z najlepszymi kierowcami globu - najlepiej już w roku 2021.
Tyle że koronawirus pokrzyżował plany Alonso. Kryzys wywołany przez COVID-19 doprowadził do tego, że o jeden sezon przesunięto w czasie rewolucję techniczną w F1. Nowe konstrukcje i bardziej sprawiedliwy podział nagród finansowych zobaczymy dopiero w roku 2022.
- Już mniej więcej wiem, co zamierzam robić w roku 2021. Mam nadzieję, że wkrótce i wy się dowiecie, ale nie mogę na ten moment zdradzić szczegółów - powiedział Alonso w rozmowie z "El Mundo".
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Marcin Lewandowski nie rozpacza. "Trzeba się dostosować do sytuacji. To dotyczy całego świata"
Pociągnięty za język, 38-latek zasugerował, że nie powinniśmy się spodziewać jego powrotu do F1. - Zawsze powtarzałem, że w roku 2021 mogę wrócić do Formuły 1, w której obowiązywać będą nowe przepisy. Samochody mają być bardziej zbalansowane, a ja jestem głodny sukcesów i chcę się ponownie sprawdzić z najlepszymi. Tyle że opóźnienie wprowadzenia nowych zasad to zła wiadomość dla F1 - dodał Alonso.
Za sprawą rewolucji technicznej ma się skończyć dominacja trzech najlepszych zespołów (Mercedes, Ferrari i Red Bull Racing) nad resztą stawki. Dodatkowo wprowadzony limit wydatków ma pomóc mniejszym ekipom i sprawić, że regularnie będą one walczyć o podia. Obecnie jest to niemożliwe. Dlatego Alonso wierzył, że po zmianach będzie mógł dołączyć do mniejszego teamu, jak chociażby Renault, i walczyć o czołowe lokaty.
- Jak dla mnie, rewolucja techniczna w F1 powinna odbyć się jak najszybciej. Rozumiem jednak z jakiego powodu opóźnia się ją. Wiemy w jakiej sytuacji znajduje się świat, że ekipy nie mogłyby teraz opracowywać nowych konstrukcji - wyjaśnił były mistrz świata F1.
Alonso marzy o zdobyciu potrójnej korony motorsportu, na którą składają się zwycięstwa w Grand Prix Monako, 24h Le Mans oraz Indianapolis 500. Hiszpanowi brakuje triumfu jedynie w tych ostatnich zawodach. Dlatego spróbuje je wygrać w tym roku, ale wykluczył przy tym możliwość wystartowania w pełnym sezonie IndyCar w 2021.
- Wymagałoby to dużego zaangażowania i ogromnych przygotowań. Indianapolis 500 samo w sobie jest dużym przedsięwzięciem. Dlatego nawet sobie nie wyobrażam występów w pełnym cyklu mistrzowskim - zakończył Hiszpan.
Czytaj także:
Decyzja Audi ciosem dla Robina Rogalskiego
DTM niepewne przyszłości. Robert Kubica ma problem