Od czwartku jest głośno wokół Roberta Kubicy. Decyzji Polaka o opuszczeniu Williamsa nie spodziewała się nawet szefowa zespołu. Claire Williams najwyraźniej zakładała, że 34-latek za wszelką cenę będzie chciał pozostać w padoku F1 w roli etatowego kierowcy.
- Byłam zaskoczona, nie spodziewałam się tego. Nie rozmawialiśmy zbyt wiele o przyszłym roku, nie dyskutowaliśmy jakie są jego plany czy zespołu - powiedziała Williams w ubiegły weekend (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Kubica przy okazji Grand Prix Singapuru mówił, że decyzja nie była trudna. To tylko pokazuje, że krakowianin miał dość amatorszczyzny w Williamsie. - Chcę odzyskać radość ze ścigania - powtarzał kilkukrotnie. Tej radości Brytyjczycy nie byli mu w stanie zapewnić w tym roku, nie gwarantowali jej też w sezonie 2020.
ZOBACZ WIDEO: Śląsk - Zagłębie. Vitezslav Lavicka: To była dobra reklama piłki
Słuszna decyzja Kubicy
Gdy Kubica ogłosił, że rozstanie się z Williamsem, w pierwszych chwilach kibice przeżyli szok. Polak sam odpuszcza starty w F1, o co przecież walczył wiele miesięcy. Ale to była słuszna decyzja. Williams potrzebował go jedynie w celu podbicia stawki i wyciągnięcia większej gotówki od Nicholasa Latifiego (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Wystarczyło kilkanaście godzin, by zrozumieć, że decyzja Kubicy była właściwa. Polak potrzebuje środowiska profesjonalnego i takiego, w którym będzie doceniany. To nie przypadek, że zaraz po jego deklaracji ustawiła się po niego w F1 kolejka chętnych.
Lawrence Stroll, właściciel zespołu Racing Point, zaczął rozsiewać plotki o porozumieniu z Kubicą ws. roli rezerwowego (czytaj więcej o tym TUTAJ). Do tego nie tak dawno w Warszawie w siedzibie Orlenu widoczny był Stephen Curnow, który odpowiada w Racing Point za kwestie sponsorskie (czytaj więcej o tym TUTAJ). Oficjalnie zainteresowanie Kubicą wyraził też Gunther Steiner, który dostrzega w Polaku zbawcę Haasa. Tyle że tam również kierowca z Polski mógłby pełnić co najwyżej rolę tego trzeciego (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Dla Kubicy nie ma miejsca w F1 w roku 2020
Część kibiców Kubicy nie dopuszcza tej myśli do siebie, ale fakty są takie, że dla Polaka nie ma miejsca w F1 w roku 2020. Przynajmniej w roli etatowego kierowcy. Składów nie potwierdziły do tej pory jedynie Red Bull Racing, Toro Rosso i Alfa Romeo. Żadna z tych ekip nie zatrudni 34-latka.
Red Bull i siostrzane Toro Rosso zwykły stawiać na własnych kierowców, bo po coś "czerwone byki" wydają miliony euro na program juniorski i rozwój młodych talentów. 34-letni Kubica nie jest nawet brany pod uwagę przez obie stajnie, gdzie najpewniej zachowany zostanie status quo. Max Verstappen i Alexander Albon pozostaną w Red Bullu, a Daniił Kwiat i Pierre Gasly w Toro Rosso.
Teoretycznie wolne miejsce ma też Alfa Romeo, gdzie zawodzi Antonio Giovinazzi. Należy jednak pamiętać, że prawo do obsadzenia jednego miejsca w tym zespole ma Ferrari, a 25-latek jest podopiecznym włoskiej akademii. Giovinazzi ostatnio zaczyna też notować coraz lepsze wyniki. Zwłaszcza w kwalifikacjach potrafi rzucić wyzwanie Kimiemu Raikkonenowi i to powinno mu wystarczyć, aby otrzymać kontrakt na rok 2020. Jeśli Giovinazzi nie wykorzysta drugiej szansy, to najpewniej w sezonie 2021 jego miejsce zajmie Mick Schumacher.
Ważne są też kwestie sponsorskie. Alfa Romeo jest związana z Shellem, a Raikkonen promuje tę markę na wybranych rynkach. Dlatego szwajcarsko-włoski zespół nie porzuci swojego partnera na rzecz Kubicy i Orlenu. To samo tyczy się Red Bulla, który ściśle współpracuje z ExxonMobil. Amerykanie dostarczają im m.in. specjalnie zmodyfikowane paliwo, które ma poprawiać osiągi silnika Hondy.
Rezerwowy z występami w treningach
W tej sytuacji dla Kubicy jedynym wyjściem jest praca z jednym z zespołów F1 w charakterze rezerwowego połączona ze startami w innej serii. - Jeśli ktoś jest inteligentny i zna motorsport, to wie, że nie mam za dużo serii, w których mógłbym się ścigać - mówił w ubiegły weekend Kubica w Eleven Sports (czytaj więcej o tym TUTAJ). W kontekście Kubicy mówi się o DTM i wyścigach długodystansowych WEC.
Za to najlepsze opcje dla Kubicy w F1 to Racing Point i Haas. Najpewniej oba zespoły zagwarantowałyby mu kilka występów w piątkowych sesjach treningowych F1. Wszystko uzależnione jest od tego, jak duże pieniądze za ewentualną współpracę zapłaciłby Orlen. Co ważne, ekipy z Kanady i USA nie posiadają partnerów paliwowych, więc nasz gigant paliwowy ma otwartą drogę do sponsoringu.
Znając Kubicę, nie porzucił on myśli o regularnych startach w F1. Być może sezon 2020 traktuje jako krok w tył (czytaj więcej o tym TUTAJ), aby potem wykonać dwa kroki naprzód. Gdyby tak miało być, ciekawsza dla niego wydaje się być opcja współpracy z Haasem. Amerykanie blisko współpracują z włoską Dallarą, która konstruuje im szereg części. Korzystają też z jej symulatora. Tymczasem Kubica fabrykę Dallary zna jak własną kieszeń.
I co najważniejsze, kontrakty Kevina Magnussena i Romaina Grosjeana w Haasie wygasają po sezonie 2020. Obaj kierowcy wnoszą pieniądze do budżetu amerykańskiej ekipy, ale nie są przy tym gwarantem pokaźnej liczby punktów. Jeśli Kubica marzyłby o powrocie do F1 w roku 2021, to właśnie w Haasie miałby największe szanse. Musiałby jednak pokazać, że na tle Duńczyka czy Francuza potrafi zaoferować coś ekstra.
W Racing Point szans dla Kubicy praktycznie nie ma, jeśli myślimy o regularnych startach w roku 2021. Sergio Perez niedawno podpisał kontrakt do końca 2022 roku, a Lance Stroll jest synem właściciela zespołu i jego dokument ma bezterminową ważność.