Jeszcze w sobotę Sebastian Vettel narzekał na zachowanie kolegi z Ferrari, mając za złe Charlesowi Leclercowi, że ten nie pomógł mu w końcówce kwalifikacji do Grand Prix Włoch (czytaj więcej o tym TUTAJ). Wystarczyło kilka okrążeń niedzielnego wyścigu, by kibice zrozumieli dlaczego zespół z Maranello coraz odważniej stawia na 21-latka z Monako.
Vettel w dziewiątym zakręcie wypadł z toru przez nikogo nie atakowany. Był to kolejny błąd czterokrotnego mistrza świata F1 w ostatnich miesiącach, ale nie to było w tym najgorsze. Niemiec znów stracił głowę, bo chciał jak najszybciej wrócić do rywalizacji. Nie zwrócił uwagi na to, że tuż obok przejeżdża Lance Stroll.
Centymetry zadecydowały o tym, że Stroll przy ogromnej prędkości nie trafił w samochód Vettela. Mogło się to zakończyć tragicznie dla Kanadyjczyka. Wystarczy sobie przypomnieć sobotnią przygodę Alexandra Peroniego w F3 (czytaj więcej o tym TUTAJ), czy też śmiertelny wypadek Anthoine'a Huberta w F2 sprzed tygodnia (czytaj więcej o tym TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Kubeł zimnej wody wylany na Roberta Kubicę. Mówi o "mniejszej przyjemności"
- Wrócił na tor jak idiota - krzyczał przez radio Stroll i było to dość delikatne określenie.
Vettel nie jest debiutantem w F1, któremu można by puścić płazem pewne zachowania. Mowa o kierowcy, który ściga się w Formule 1 od ponad dekady, który wygrał dziesiątki wyścigów i zgarnął cztery tytuły mistrzowskie. Jego ostatnich wybryków nie da się wytłumaczyć. Będąc kierowcą Ferrari, pewnych rzeczy nie wypada robić.
Czytaj także: Sebastian Vettel uniknął kary po kwalifikacjach F1
32-latek nie powinien się zdziwić, jeśli w poniedziałek przeczyta we włoskiej prasie, że powinien odejść na emeryturę. Swoim wybrykiem zepsuł nie tylko swój wyścig, ale też utrudnił życie Leclercowi. Ograniczył bowiem Ferrari strategię na dalszą część rywalizacji na Monzy.
Lista wpadek Vettela w ostatnich miesiącach rośnie. W zeszłym roku Niemiec zasłynął z kręcenia "bączków" w błahych sytuacjach, przez co stracił szansę na tytuł mistrzowski . W tym sezonie taka przygoda przytrafiła mu się też w Bahrajnie, w Kanadzie na prowadzeniu wypadł z toru. Efekt jest taki, że były mistrz świata nie wygrał wyścigu F1 od sierpnia 2018 roku. I wiele wskazuje na to, że prędko tego nie zrobi.
Vettel twierdzi, że nie czyta prasy i artykułów na swój temat. Być może jednak powinien to zrobić. Wziąć przykład z Fernando Alonso. Hiszpan, starszy o kilka lat, gdy zrozumiał, że jego czas w F1 minął i nie ma szans na zwycięstwa, pożegnał się z królową motorsportu i postanowił szukać wyzwań w innych seriach.
Czytaj także: Robert Kubica świetnym ambasadorem Polski
Prawda jest taka, że Vettel niszczy swój dorobek w F1. Już nikt nie pamięta, jak w latach 2010-2013 dominował na torach. Przed oczami kibiców są kolejne wybryki i wpadki Niemca. Sprawiają one, że trudno w nim upatrywać kandydata do tytułu mistrzowskiego. Ba, nie jest on nawet liderem własnego zespołu. Po Grand Prix Włoch w klasyfikacji kierowców wyprzedził go bowiem Leclerc.
Czy Vettel jest w stanie się pogodzić z rolą kierowcy numer dwa w Ferrari i pracować w sezonie 2020 na rzecz młodszego Leclerca? Czy taka rola przystoi czterokrotnemu mistrzowi świata? Czy może lepiej w tej sytuacji powiedzieć "pas", skoro F1 przestała przynosić radość Vettelowi, jak sam kilkukrotnie mówił w tym sezonie? To pytania, które już wkrótce będzie musiał sobie zadać były mistrz świata.