Max Verstappen zajmuje w tej chwili trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej F1, tracąc 63 punkty do prowadzącego Lewisa Hamiltona i zaledwie 22 "oczka" do drugiego Valtteriego Bottasa. Holender nie ma jednak złudzeń. Zdaniem kierowcy, jego wygrana na Hockenheim nie świadczy o zmianie układu sił w stawce.
Verstappen jest przekonany, że Red Bullowi nadal daleko do Mercedesa. - "Srebrne strzały" są wciąż zdecydowanie z przodu. Do Lewisa tracę 63 punkty, to więcej niż dwa zwycięstwa. Wykonaliśmy w Niemczech kawał dobrej roboty, ale wciąż mamy przed sobą dużo pracy, żeby choćby zbliżyć się do dominatorów - powiedział portalowi motorsport.com.
Czytaj także: Verstappen popełnił błąd dla dobra widowiska
W normalnych warunkach Mercedes wciąż ma ogromną przewagę nad resztą stawki. Szansą dla Red Bulla są przede wszystkim wyścigi deszczowe oraz uliczne. Tam wszystko może się zdarzyć. - By walczyć o wygraną każdego weekendu, musimy jeszcze sporo poprawić. Na razie cieszymy się z małych sukcesów - dodał Holender.
ZOBACZ WIDEO: Wkurzony Robert Kubica. Wtedy przeklina po włosku
- Musimy przy tym pozostać skoncentrowani. Nie możemy popełniać jakichkolwiek błędów. Wiem, że sam w Niemczech wykręciłem "bączka" i mogę żartować po wyścigu, że zrobiłem to dla kibiców i widowiska. Jednak w tamtym momencie nie było mi do śmiechu, bo jazda na pośredniej oponie w tych warunkach nie była przyjemna - wyjaśnił holenderski kierowca.
Czytaj także: Pierre Gasly nie wyląduje na dywaniku
Verstappen notuje jak na razie świetny sezon. Młody kierowca nie popełnia poważnych błędów i dojeżdża regularnie do mety, gromadząc cenne punkty. Gdyby jego drogą poszedł Pierre Gasly, ekipa Red Bulla miałaby realne szanse na wyprzedzenie Ferrari w klasyfikacji konstruktorów.