Ferrari ściągnęło Lewisa Hamiltona z Mercedesa przed sezonem 2025, zastępując tym samym Carlosa Sainza. Transfer budzi ogromne zainteresowanie, wszakże Brytyjczyk to obok Michaela Schumachera najbardziej utytułowany kierowca w historii Formuła 1, a Włosi są najbardziej utytułowanym zespołem w dziejach.
Obecnie wszyscy zadają sobie pytanie, czy Hamilton w czerwonym kombinezonie zdobędzie upragnione, ósme mistrzostwo. Ostatni tytuł zdobył kilka lat temu - w sezonie 2020. Od tego momentu minęło już trochę czasu, a Brytyjczyk ma już 40 lat.
Jednak Ferrari może być dobrym miejscem na odzyskanie wigoru. To legendarny team, o reprezentowaniu którego marzy każdy - i co ważniejsze, stajnia zdaje się wracać na szczyt F1. Zeszłego roku zabrakło jej ledwie kilkunastu punktów, by zdobyć koronę wśród konstruktorów. Lepszy okazał się jedynie McLaren.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
- Naprawdę wierzę, że on chce to zrobić. Według mnie pragnie tego bardzo mocno. Rzeczywiście chce wygrać. Ten projekt zajdzie daleko - komentuje Juan Pablo Montoya, czołowy kierowca F1 w pierwszej dekadzie XXI wieku, w rozmowie z onlinecassino.com. - Ciężko powiedzieć, co się wydarzy, jak dobre Ferrari będzie. Jednak patrząc na koniec zeszłego roku, ich bolid był najbliżej samochodu McLarena. Jeśli więc jesteś najbliżej McLarena, to nie jesteś daleko - dodaje.
Dotychczas liderem Ferrari był Charles Leclerc. Monakijczyk nie ma na swoim koncie upragnionego tytułu, ale od 2019 roku przewodzi stajni z Maranello. Tym samym Włosi zestawili ze sobą dwóch bardzo mocnych kierowców, co rodzi pytania o ich współpracę. Ekipa deklaruje równe traktowanie zawodników. Jednak według Kolumbijczyka to mrzonki. Jak twierdzi, gdy przyjdzie co do czego, Hamilton stanie się priorytetem.
Ferrari ma bogate tradycje podziału kierowców na numer jeden i dwa. Gdy jeszcze ścigał się Montoya, nikt nie miał wątpliwości, że we włoskiej ekipie na piedestale stoi Schumacher.
- Wielką sprawą będzie interakcja z Charlesem i jak to wszystko się rozwinie. To moim zdaniem największa rzecz, jak dobrze będą ze sobą pracować i czy Ferrari będzie umiało sprawnie nimi zarządzać. Jednak leży w ich interesie, aby postawić wszystko na Lewisa. Myślę, że tak zrobią. Chociaż publicznie Ferrari będzie mówić, że są na równi i że będzie pozwalało im się ścigać - zwraca uwagę Montoya.
Aby było jeszcze ciekawiej, Montoya zdaje się sugerować Leclercowi zaakceptowanie roli ucznia Hamiltona. - Jeżeli Charles potrafi naprawdę mądrze to rozegrać - chodzi mi o grę zespołową - i rozumie, że można się od Lewisa dużo nauczyć, to dobrze mu to posłuży. Będzie miał ciężko, ponieważ Charles jest bardzo kompletnym kierowcą. Naprawdę ciężko powiedzieć Charlesowi, że ma za zespołowego partnera kogoś, kto go dużo nauczy. Będzie mu to naprawdę ciężko przełknąć - mówi 49-latek.
- Jeżeli potrafi to zrozumieć i uszanować, powinien być po prostu miły, współpracować i mówić "Rozwijajmy bolid, rozwijajmy Ferrari, by znów stało się mistrzem" - podsumowuje Montoya.