McLaren ma ambicje, by w sezonie 2019 udowodnić, że wyszedł z kryzysu. Podczas gdy debiutujący w stawce Lando Norris zdołał awansować aż do Q3, to Carlos Sainz zakończył jazdę w Q1. Spowodowane to było incydentem pomiędzy Hiszpanem a Robertem Kubicą.
Kierowca z Madrytu miał szansę na poprawę swego czasu i awans do Q2, ale znajdował się na torze tuż za Polakiem, gdy ten przebił oponę.
Czytaj także: Nikt nie postawiłby pieniędzy na Kubicę
- Niesamowity pech. Znajdowałem się na bardzo dobrym okrążeniu, byłbym w stanie awansować do dziesiątki i wszedłbym do Q2. Znalazłem się jednak za Kubicą i Williamsem w środkowym sektorze - skomentował Sainz.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Orlen już wiele lat temu chciał kupić miejsce dla Kubicy w F1
24-latek nie ma wątpliwości, że gdyby nie to wydarzenie, zanotowałby lepszy wynik w kwalifikacjach. - Straciłem tam jakieś 0,2 lub 0,3 s. To kosztowało mnie wszystko. Awans byłby sprawą oczywistą. Jednak gdy dzieje się coś takiego, to nie możesz nic zrobić - dodał z rezygnacją w głosie.
Pocieszeniem dla hiszpańskiego kierowcy może być wynik Norrisa, bo udowadnia on, że model MCL34 jest dość konkurencyjny i daje nadzieję na walkę o wyższe pozycje. - Wiedzieliśmy, że możemy się poprawić. Wynik Lando to nawet pozytywne zaskoczenie, bo jednak przez cały weekend nie byliśmy w dziesiątce. To pocieszenie dla mnie, po tym co wydarzyło się w Q1 - stwierdził Sainz.
Czytaj także: Incydent między Kubicą a Norrisem (wideo)
Albert Park nie jest jednak torem, na którym łatwo o manewry wyprzedzania. - Na pewno startowanie z odległej pozycji utrudnia zadanie. Jednak musimy być optymistami. Postaram się odzyskać jak najwięcej miejsc - zapewnił.